Piotr Martin mówi, że od dzieciństwa miał dziwne pomysły
– Mężczyzna, który coś buduje, nie powinien tego kończyć, jeśli nie ma pomysłu na coś nowego. Bo trzeba mieć cel w życiu – mówi nam Leszek Pękala. I nasz ostatni gość jest właśnie takim mężczyzną. Piotr Martin buduję wierną replikę przedwojennego wiatraka na kółkach. – Okazało się, że to sprawa długofalowa – mówi nam.
– To nie tak, że sam go buduję, ja tylko jestem inicjatorem. Oryginalny wiatrak chyba był jedyny w swoim rodzaju. Nigdzie nie znalazłem podobnego. Co tu dużo mówić, to tak absurdalny pomysł, żeby jeździć wiatrakiem do zboża, a nie odwrotnie, że nikt inny na to nie wpadł. To był taki pierwszy robot kuchenny połączony z kołem gospodarzy wiejskich. Był nawet dużą pralką.
A jak wpadł na pomysł budowy takiej repliki? – Pewien konserwator zabytków mi o tym opowiadał i zacząłem drążyć. No i wydrążyłem. Taki wiatrak na kółkach podobno ciągały krowy. Wszystko, co my teraz robimy, powstaje na bazie jedynego zdjęcia, które się zachowało. Franek Kiwacz i jego wiatrak po prostu zniknęli, została tylko fotografia.
O samym Franku Kiwaczu, który takim wiatrakiem jeździł, Piotr Martin chce nawet nakręcić film. – Na wakacje zapraszam, bo przyda mi się siła fizyczna przy budowie wiatraka – żartuje Piotr Martin.