Odwiedził nas właściciel „Bursztynowej Komnaty” – Wojciech Głodzik.
– Przez wiele lat, bursztynowi przypisywano wiele rzeczy, dobrych, złych, ale większość nieprawdziwa. Po to stworzyłem to muzeum, żeby uczyć o bursztynie. To słynne mówienie, że noszenie pomaga i leczy niestety nie jest prawdziwe. Noszenie na piersiach nie uleczy, ale na pewno upiększy nasze kobiety. Bursztyn zawiera kwas bursztynowy, które ma działanie silne antyseptyczne, jeśli zrobimy z niego nalewkę i posmarujemy, na pewno będzie jakimś lekarstwem. Niestety noszenie na pewno nie pomaga, tak samo jak na reumatyzm – opowiada prawdziwy miłośnik tego złota Bałtyku.
Próbuję część tych mitów wyprostować i przybliżyć ludziom ten kamień. To był pewnego rodzaju amulet, który przynosił szczęście.
Różne są źródła pochodzenia bursztynu. – W chwili obecnej pozyskuję bursztyn z naszych terenów, czyli wydobywam na polach, legalnie. Były czasy, że wydobywano go na przykład na Stogach. Bursztyn wydobywa się przede wszystkim po stronie rosyjskiej, największe złoża są w Obwodzie Kaliningradzkim, w jednej z kopalń wydobywa się 90 proc. całego bursztynu na świcie.
– Ciężko stwierdzić, z jakiego miejsca bursztyn był wydobyty. Teraz robi się z niego głównie biżuterię i nalewki. Kiedyś z bursztynu pozyskiwano kalafonię metodą destylacji, służyła do lakierowania mebli.
Zawsze w bursztynie są jakieś znaleziska, czyli coś zatopionego. – Popularne są komary, chociaż okazuje się, że to rzadkość. Bywają muchówki, osy, pszczoły. Rzadkie są roślinki. W muzeum mam igłę sosnową, kawałek krzewu tui. Dzielimy je na przezroczyste, mleczne, białe, żółte i tak zwane żużle, czyli posklejane fragmenty organiczne.
Najcenniejszy jest bursztyn mleczny, zainteresowani są nimi nabywcy z Chin. – To wielki kraj wielki rynek, tak jak i nas, oczarował także jak ich, chociaż mają swoje żywice, ale nie są tak piękne jak nasze.
U mnie są tylko przykłady pod kątem tego, jak się obrabia bursztyn. Tam są informacje na temat samego bursztynu. Posiadam sporą kolekcję owadów. Mam sporą kolekcję bursztynu obrabianego w neolicie, mam kolekcję z okresu rzymskiego. Nigdzie w Polsce takich nie ma. U mnie jest podział na kolory, opowieść, jak to powstawało. To typowa jednostka edukacyjna.
– Żyję w Stegnie, ten bursztyn był zawsze. Zbierało się najpierw, żeby zarobić na cukierki, potem coraz więcej. Muzeum jest kopią domu podcieniowego.