Naszym pierwszym gościem jest sołtys Karwi Marek Pieczonko.
– Pogoda bardzo przeszkadza turystom, ale planują sobie wycieczki, np. do Helu. Jest bardzo dużo turystów. Takich zameldowanych mieszkańców jest około tysiąc, ale na stałe mieszka 500-600 osób. Sporo jest młodych osób, które wyjeżdżają do szkoły, pracy, są za granicą. Żyjemy przede wszystkim żyjemy z turystyki. Karwia ma swoich fanów. Nocuje tutaj około 15 tysięcy osób. W taki długi weekend to nawet 30 tysięcy ludzi. To w sumie ilość osób na stadionie.
– Karwia, ze względu na swoje położenie, miała zawsze rodzinnych wczasowiczów. Można było tu dość swobodnie zejść do plaży. Stąd mamy 200 metrów do plaży. Tu są jeszcze historyczne elementy Karwi. Już przed wojną Karwia była bardzo popularna. Na mocy traktatu w Wersalu, Polska miała mały dostęp do morza. To wszystko były małe miejscowości, wioski. Jeśli ktoś chciał wybrać się nad otwarte morze, wybierał się do Karwi. Nie było Władysławowa, Jastrzębiej Góry. Hel był zawsze nieco zamknięty. Przyjeżdżała tu przedwojenna elita. Dotrzeć tu to było nie lada wyzwanie. Ze Lwowa podróż trwała trzy dni.