Słuchacz wspomina podróż życia, a inny…perypetie lotniskowe

Magda Szpiner pyta o doświadczenia z podróży, a słuchacze opowiadają:

– Razem z przyszłą żoną najpierw zarobiliśmy parę groszy w Anglii, a później mając już bilety za 1200 złotych w dwie strony za osobę do Pekinu, poleci elismy zdobywać świat. W dwa miesiące zwiedziliśmy Chiny, Hongkong, Wietnam, Laos, Kambodżę, Tajlandię, Malezję. Po drodze oświadczyłem się żonie na pięknej plaży niedaleko miasta Hoi An. A na koniec mieliśmy niezwykłą przygodę, bo na lotnisku w Kuala Lumpur, skąd mieliśmy wrócić do Pekinu, a stamtąd do domu, okazało się ze nie ma już lotów do Pekinu. Mając nieważny bilet w ręku i końcówkę pieniędzy, zastanawialiśmy się jak z końca świata wrócimy do Polski. Na szczęście przewoźnik feralnego lotu wzniósł się na wyżyny kreatywności i załatwił nam bezpośredni przelot do Europy. I tak, choć końcówka podróży była nerwowa, z chęcią byśmy tam wrócili – napisał słuchacz Piotr.

– Historia sprzed miesiąca. Wracamy sobie z moja Anią z Warszawy z koncertu Lady Pank w Stodole i… podczas kontroli na Okęciu w rozmowie z obsługą użyłem zwrotu, że „moja Ania jest dla mnie narkotykiem”. W skutek tych słów wylądowałem na kontroli osobistej. Już będę grzeczny. Przyrzekam – dzieli się mniej optymistyczną historią słuchacz Bachus.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj