To były zwycięskie mistrzostwa Europy. Zwycięskie dla polskich kibiców, którzy potwierdzili, że sa pozą wszelką konkurencją. Duńsko-trójmiejski turniej zakończył się porażką biało-czerwwonych. Tylko dwa wygrane mecze i aż dwa przegrane, w tym kluczowy baraż z Bułgarią. Pełną i wyłączną odpowiedzialność za wyniki ponosi trener Andrea Anastasi. Dla włoskiego szkoleniowca polskiej drużyny może to oznaczać dymisję . Decyzja jest po stronie Polskiego Związku Piłki Siatkowej, bo trener sam nie odejdzie, co jasno wyartykułował na pomeczowej konferencji.
” Nie uważam, że muszę kogoś przekonywać, że nadal powinienem pracować z kadrą” .
Włoch jest negatywną postacią całej tej historii. Bardzo ochoczo wypowiadał się na temat fatalnego regulaminu turnieju, a przecież mieliśmy naprawdę wygodną drogę do mistrzostwa-bez przeszkód w postaci Rosjan i Serbów. Bułgaria, Niemcy i Włochy na drodze do finału, to naprawdę dar od losu.
Anastasi przegrał już trzecie duże zawody z rzędu po igrzyskach i w Lidze Światowej.
Drużyna nie trafiła z formą, wątpliwości budzi selekcja-rezygnacja z Bartmaana i Ignaczaka, postawienie na zawodzącego w kluczowych momentach Żygadłę oraz ogólnie rzecz ujmując – nieumiejętność wygrywania.
O ile treneer żeńskiej reprezentacji Piotr Makowski nie miał kim awaansować do ćwierćfinału, to Anastasi nie miał pomysłu, jak się tam znaleźć. Wnioski z analizy zawarto w tytule.