W trzydziestą rocznicę słynnego meczu Lechii Gdańsk z Juventusem Turyn, Sylwester Pięta rozmawiał z Jackiem Grembockim, obrońcą Lechii Gdańsk, byłym trenerem Polonii Warszawa, a obecnie trenerem szkółki piłkarskiej przy KS Olimpia Osowa. – Pamiętam, że trener Jastrzębowski miał charakter takiego wesołka. W drużynie przez to była wspaniała atmosfera. Przyszedł do szatni i powiedział, że gramy z Juventusem Turyn. Jako młody chłopak, te podpuchy trenera zawsze wyłapywałem i byłem przekonany, że to jest żart. No bo przecież, gdzie my i mecz z Juventusem? Podarte trampki, żadnego sprzętu sportowego z prawdziwego zdarzenia, kryzys, stan wojenny i my z Juventusem? Najpierw było oszołomienie a potem wielka radość. Również z tego względu, że część z nas, pierwszy raz wyjechała na zachód, pierwszy raz mogli zobaczyć inny świat. No i oczywiście, sportowe emocje.
Jacek Grembocki wspomina również okoliczności spotkania z papieżem Janem Pawłem II.
– To też nas zszokowało. Siedzieliśmy w hotelu, ktoś nam powiedział, że pojedziemy na audiencję u papieża. Byliśmy zaskoczeni, był z nami ktoś z komitetu centralnego PZPR, kto powiedział, że nie ma mowy, że nie idziemy. A trener swoje, że idziemy. Prezes, który był w partii, mówi, że idziemy – szok! Papież na audiencji powiedział żebyśmy dokopali Włochom, ale żebyśmy o tym głośno nie mówili, bo go włosi z Watykanu przegonią.
Były obrońca Lechii przyznaje, że nie bał się tego meczu, bo nie wiedział, co może go czekać na tym spotkaniu.
– Może dlatego, że byłem młody i nigdy nie przegrałem wcześniej. Mieliśmy taką serię, że wygraliśmy ponad 20 meczów, w tym siedem pucharowych. To kogo mieliśmy się bać? Włosi wykorzystali wszystkie możliwe sytuacje i mecz skończył się tak jak się skończył. To była różnica pięciu klas.
Jednak jak mówi były zawodnik, na meczu w Gdańsku tej różnicy już nie było. Wspomina również spotkanie ze Zbigniewem Bońkiem i okoliczności, w jakich dostał od grającego w biało-czarnych barwach polaka, koszulkę.
– Boniek był fenomenalny. Przed meczem podszedł do mnie, spytałem go, czy mógłbym jego koszulkę, powiedział, że tak, o ile nie będę go faulował. Tę koszulkę miałem przez prawie trzydzieści lat, dwa miesiące temu oddałem ją do muzeum Lechii Gdańsk. Nie chciałem jej dać, ale żona mnie przekonała.