Finansowe Eldorado w żużlowej ekstralidze przetrwa kolejny sezon. Najlepsi zawodnicy będą mogli zarobić nawet 2 miliony złotych.
Tak naprawdę 200 tys. zł. za podpis pod kontraktem i maksymalna stawka 4,5 tys. zł za punkt to fikcja. Do takich wartości klubowymi finansami będą się interesować organizatorzy rozgrywek, czyli Enea Ekstraliga i Polski Związek Motorowy. Ceny rynkowe ustalą indywidualni sponsorzy – czego konsekwencją będą ponadmilionowe uposażenia liderów drużyn. Np. jeżdżący dwa sezony temu w Gdańsku Nicki Pedersen rozesłał do klubów ofertę na 900 tys. zł za podpis, i 8 tys. za punkt. Chętnych brakowało , dlatego zszedł odpowiednio do 700 tys. i 7 tys. za punkt. Taką cenę za w miarę rozsądną uznano np. w Lesznie.
Beniaminek z Gdańska na razie szuka pieniędzy na wpisowe, czyli licencję . Do 30 listopada trzema wpłacić ponad 500 tys. Szefowie klubu zwrócili się o pożyczkę m.in do miasta. Trzeba też osiagnąć porozumienia finansowe z zawodnikami, którym klub zalega ponad milion złotych.
Podczas środowego spotkania w Bydgoszczy z przedstawicielami Ekstraligi i PZMot. przedyskutowano kwestie organizacyjne i wyrażono ubolewanie, że żużlowe finanse pozostaną tak naprawdę poza kontrolą i ponad zdrowym rozsądkiem.