Miał zadziałać „efekt nowej miotły” i świeży powiew myśli szkoleniowej, teraz pozostała wyłącznie wiara w „cud”. Po przegranym meczu z Kolejarzem Stróże 2:3 szanse na awans do ekstraklasy Arki Gdynia zmalały prawie do zera. Początek wyjazdowego spotkania lepiej zaczęli piłkarze Arki Gdynia. W 20 minucie za sprawą Mateusza Szwocha gdynianie mogli wyjść na prowadzenie. Młody piłkarz, którym już interesuje się m.in Legia Warszawa i Lech Poznań „nawinął” dwóch obrońców i próbował zaskoczyć bramkarza gospodarzy. Ten pewną interwencją uchronił swój zespół od utraty gola. To, co nie udało się Szwochowi, udało się 3 minuty później Kamilowi Juraszkowi, który wykorzystał dobre dośrodkowanie Radosława Pruchnika z rzutu rożnego i mocnym strzałem głową otworzył wynik spotkania.
Gospodarze nie zamierzali jednak się poddawać. Coraz odważniej szturmowali bramkę Michała Szromnika, który kilkukrotnie ratował Arkę przed utratą bramki. Gdy wydawało się, że gdynianie „dowiozą” jednobramkowe prowadzenie, „bramkę do szatni” po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzelił Janusz Wolański.
Stracona bramka wyraźnie wybiła z rytmu piłkarzy Arki. Z kolei Kolejarz konsekwentnie realizował swój plan. W końcu taktyka się opłaciła i po raz pierwszy w spotkaniu gospodarze wyszli na prowadzenie. Piłkarzy Kolejarza na prowadzenie wyprowadził, wypożyczony z Lechii Gdańsk, Bartosz Smuczyński. Arka jednak zdołała doprowadzić do wyrównania za sprawą Pawła Oleksego. W 79. minucie decydujący cios Arkowcom zadał Tomasz Chałas, który pięknym strzałem z dystansu pokonał bezradnego Michała Szromnika.
Arka przegrała w Stróżach 2:3 i aktualnie zajmuje 5. miejsce w tabeli. Do drugiego miejsca, premiowanego awansem do ekstraklasy piłkarzom z Gdyni brakuje 7 punktów. Do końca rozgrywek zostały 3 kolejki, co oznacza, że gdyński klub musi wygrać wszystkie mecze i liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w starciach liderów.