Paweł Poljański ma 23 lata. Od sześciu poważnie traktuje kolarstwo. Zaczynał w Kartuzach. Kilka dni temu przejechał Giro d’Italia. W rozmowie z Włodzimierzem Machnikowskim opowiada o swych przeżyciach. Włodzimierz Machnikowski: Paweł Poljański, to nasz człowiek w zawodowym peletonie. Za tobą pierwsze takie dorosłe wyzwanie Giro’d Italia. Najważniejsze jest chyba to, że przejechałeś cały dystans, a twój kolega Rafał Majka uplasował się bardzo wysoko.
Paweł Poljański: Jak na pierwszy rok zawodowca, to już od lutego miałem te najważniejsze wyścigi na świecie. Giro było chyba najcięższym wyścigiem jaki kiedykolwiek jechałem. Ja jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem stanąć na starcie. Jestem również szczęśliwy, że mogłem doświadczyć jak się jedzie w takim wyścigu. Jak kiedyś byłem mały, zastanawiałem się jak to jest przejechać 21 dni wyścigowych. Było to dla mnie nie realne. Już teraz wiem. Było na prawdę ciężko. Jechaliśmy ten wyścig „pod” Rafała Majkę, który tak na prawdę przez cały wyścig był trzeci w klasyfikacji generalnej. Rafał w pewnym momencie miał problemy wirusowe z żołądkiem i na tych najcięższych etapach, na których rozgrywała się kolejność klasyfikacji generalnej, Rafał dużo stracił. Nie udało się tego trzeciego miejsca utrzymać. Skończył na 6. miejscu i moim zdaniem skończyć Giro’d Italia na szóstym miejscu jest wielkim sukcesem. Wiadomo, że do tego wyniku inaczej podchodzą media. Lepiej by było utrzymać to trzecie miejsce. Ale to jest najcięższy wyścig na świecie. Ja jestem młody, Rafał również. Cała kariera przed nami. W najbliższym czasie są kolejne wyścigi jak na przykład w Polsce Tour de Pologne, podczas którego miejmy nadzieję będzie już lepiej.
WM: Co czułeś stojąc na starcie, bo być może ten moment był najważniejszy niż ukończenie tego ostatniego etapu. Rozejrzałeś się w koło i pomyślałeś „Co ja tu robie?”
PP: Nie ukrywam, że na początku towarzyszył mi duży stres, bo stojąc na starcie z największymi gwiazdami kolarstwa na świecie powoduje, że młody człowiek zaczyna się stresować. Masz tą świadomość, że są od ciebie starsi o 10-12 lat i zaprawieni w bojach jeśli chodzi o peletony. Są dziennikarze z całego świata. Są zawodnicy, których widziałeś tylko i wyłącznie w telewizji i byli dla ciebie w jakimś tam stopniu idolami. Dopiero po takim Giro’d Italia sobie uświadomiłem, że jechałem w najlepszym wyścigu na świecie. Uświadomiłem sobie także, że jestem w najlepszej ekipie na świecie. Dostałem swoją szansę i staram się ją wykorzystać. To jest bardzo ciężka praca. Mam też świadomość ile lat poświęciłem, żeby trafić do tej grupy, w której jestem. Giro, to nie koniec sezonu. Mam kilka tygodni przerwy i potem wylatuje, do swojego mieszkania do Włoch i tam szykuje się do następnej części sezonu.
WM: W Giro zająłeś około 50. miejsca. Twój człowiek Rafał Majka zajął 6. miejsce. Zadanie wykonane na „4” czy na „4+”?
PP: Jak jedziesz taki wyścig, to nawet nie patrzysz na klasyfikację generalną, bo ciebie jako pomocnika klasyfikacja nie powinna nawet obchodzić. Mnie interesuje jak najlepiej pomóc swojemu liderowi. U nas liderem był Rafał i to na nim cały 9-osobowy team się skupiał. Każdy miał wytyczoną swoją pracę. Po każdym etapie jesteś z tego rozliczony. Nawet jak jedziesz te ostatnie 20 kilometrów spokojnie, to wiesz że z przodu jest człowiek, który walczy o te najwyższe cele. Trzeba zawsze patrzeć do przodu. Jesteśmy młodzi i mamy czas, żeby osiągać te najlepsze wyniki. Jest jeszcze Michał Kwiatkowski, który może osiągnąć coś w Tour de France. Wszystko przed nami.
WM: Pojechałeś na tyle dobrze, że chcą z tobą zerwać kontrakt i podpisać nowy. Ten nowy ma obowiązywać na 3 lata. Oznacza to, że sprawdziłeś się na tyle dobrze, że wiedzą, że jesteś mocny, że na razie pomagasz, ale w przyszłości może się z ciebie wykluć talent na miarę twojego serdecznego przyjaciela Rafała Majki. Mieszkacie nawet w tym samym pokoju więc jesteście siebie bardzo blisko.
PP: Czasem się między sobą śmiejemy, że spędzamy ze sobą więcej czasu niż on spędza ze swoją narzeczoną. Mieszkamy razem we Włoszech, jeździmy razem po wyścigach więc trochę tego czasu razem spędzamy. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i dobrymi kumplami. Dyrektorzy po Giro’d Italia byli bardzo zadowoleni. Jeżeli do ciebie podchodzą i mówią, że chcą z tobą zerwać kontrakt i podpisać nowy, to masz tą świadomość, że jesteś potrzebny. Ale jednak trzeba podchodzić bardzo spokojnie. Po konsultacjach z moim menadżerem, postanowiliśmy, że poczekamy do końca tego roku.
WM: Nie było jakiegoś momentu słabości w momencie podjazdu pod jakąś górę? Nie powiedziałeś sobie w duchu, że masz tego dosyć?
PP: Podczas tych 21 dni były momenty, w których byłem bardzo zmęczony. Najpierw sen i człowiek wstaje z łóżka jeszcze bardziej zmęczony. Wygląda przez okno, a tam deszcz i chłód. Jeszcze do tego świadomość, że masz do przejechania 250 kilometrów. Nikt nie powiedział, że kolarstwo jest łatwym sportem. 21 dni to jest bardzo ciężka rzecz. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem. Na niektórych podjazdach temperatura spada poniżej -5 stopni celsjusza. Na trasie jest raz ciepło, raz zimno i wtedy zdajesz sobie sprawę, że walczysz z trudnościami. Gdy już jest po wszystkim i przyjeżdżasz do domu, to chciałbyś wystartować w tym wyścigu jeszcze raz. Coś cie ciągnie do tego wysiłku, do tej adrenaliny i jest to bardzo fajne.
WM: 3 sierpnia odbędzie się w Polsce Tour De Pologne. Już wiemy, że będziesz. Otrzymasz wolną rękę, czy znów niestety będzie ten Rafał Majka?
PP: Z Rafałem tak na prawdę mam ten sam kalendarz. Teraz mamy trochę wolnego po Giro. Potem startujemy w Austrii. Następnie jedziemy na zgrupowanie wysokogórskie, a potem od razu do Gdańska na start Tour de Pologne. Ja jestem pierwszy rok w zawodowym kolarstwie i muszę się podporządkować pod ekipę. Wiem, że Rafał Majka znowu będzie liderem i znowu będę musiał mu pomagać. Nie będę też miał szansy walki o swoje miejsce i patrzenie na klasyfikację generalną. To jest normalne na początku kariery kolarskiej. Już wcześniej na pytanie „Paweł kiedy będziesz liderem?” odpowiadam, że na to trzeba zasłużyć. Tak samo zaczynał Rafał Majka, który pracował na Alberto Contadore.
WM: Ale chcesz być liderem i jesteś na to gotowy. Ile czasu sobie na to dajesz?
PP: Każdy chce być liderem, każdy chce jechać jakiś swój wyścig. Będę coś wiedział po drugiej części sezonu. Na razie jest za wcześnie, aby o czymkolwiek mówić.
WM: W Kartuzach, w Redzie przywitali cię jak bohatera?
PP: Kolarstwo jest coraz bardziej medialnym sportem. Nawet jak wyjeżdżam na trening, to ludzie czasem podchodzą i mówią, że mnie widzieli i gratulują dobrego występu na Giro. To jest fajne, że tutaj w trójmieście ludzie to zauważają. We Włoszech jest zupełnie inna bajka, bo tam ten sport jest bardzo popularny, a tutaj w Polsce spotykam się z coraz większym gronem ludzi, którzy mnie rozpoznają.
WM: Dziękuję za rozmowę