Miałem trudne dzieciństwo – Luis Suárez specjalnie dla Radia Gdańsk

Trudne dzieciństwo z siedmiorgiem rodzeństwa, bez ojca. Samotność w Holandii, gdzie młodego piłkarza dopadła depresja. Wielkie chwile w Ajaksie Amsterdam i Liverpoolu, gdzie stał się wybitnym piłkarzem.
Luis Suárez o swym życiu opowiedział Anicie Kobylińskiej dzień przed meczem Polska – Urugwaj na gdańskiej PGE Arenie.

Anita Kobylińska: Co słychać, jak się czujesz?

Luis Suarez: Bardzo dobrze. Nie mogę doczekać się jutrzejszego meczu.

AK: To twoja pierwsza wizyta w Polsce?

LS: Tak, jestem tu pierwszy raz.

AK: Podoba Ci się u nas?

LS: Tak, jest tu bardzo pięknie.

AK: Co wiesz o polskiej piłce?

LS: Nie wiem wiele, ale wiem, że macie zawodników we wszystkich wielkich ligach. Francuskiej, niemieckiej kilku także w hiszpańskiej. Grają u was zawodnicy o ogromnych umiejętnościach.

AK: Potrafisz wymienić nazwiska któregoś z nich?

LS: Wasze nazwiska są bardzo trudne do wymówienia, ale oczywiście, znam najlepszego z Polaków – Lewandowskiego.

AK: Polska znajduje się obecnie na 54. miejscu w światowym rankingu FIFA, Urugwaj na 11. Jaki może być wasz cel w meczu przeciw z polskiej reprezentacji?

LS: Oczywiste jest to, że przyjechaliśmy tutaj przygotować się do kolejnych, ważnych spotkań, czyli do eliminacji Mistrzostw Świata w marcu, ale mecze z reprezentacją na takim poziomie, jak Polska, to świetne okazja do treningu i wyeliminowania istniejących błędów.

AK: W zeszłą niedziele, po meczu Liverpoolu z Chelsea, Glen Johnson powiedział, że gole strzelasz dla zabawy. To prawda?

LS: Będąc napastnikiem zawsze jest piękne to, gdy udaje ci się zdobywać bramki i w meczu przeciwko Chelsea udało mi się zdobyć kolejną. Najbardziej zależy mi na tym, by pomagać drużynie tak mocno, jak tylko jestem w stanie.

AK: Jest coś, co sprawia ci większą radość niż to, gdy widzisz piłkę w bramce rywala?

LS: Nie, na boisku zawsze tym, co chcesz osiągać najbardziej, jest strzelanie goli, wtedy najbardziej się cieszę. Poza tym, jednak lubię patrzeć na to, gdy nasza drużyna wygrywa, bo to jest jeszcze ważniejsze.

AK: Nie wszyscy wiedzą, że twoje dzieciństwo nie było łatwe. Twój tata opuścił waszą rodzinę, a twoja mama sama wychowywała siódemkę dzieci.

LS: Mój tata nie opuścił naszej rodziny. Kiedy miałem 10 lat, moi rodzice rozstali się, a to co innego. Tata mieszkał gdzie indziej, ale zawsze był blisko nas. Nigdy nas nie zostawił.

AK: To prawda, że zamierzałeś wtedy raz na zawsze porzucić football, aby pomóc swojej mamie?

LS: Tak, to był ciężki czas. Nie czułem się dobrze grając w piłkę, nie szło mi tak, jak tego chciałem. Na szczęście, poznałem wtedy moją żonę i to ona pomogła mi uwierzyć, że jestem wystarczająco dobry, by dalej grać.

AK: Czy to wszystko Cię wzmocniło?

LS: Tak, i to bardzo. Wychowałem się praktycznie na ulicy, w bardzo ciężkim środowisku. Takie sytuacje nie tylko cię wzmacniają, ale i powodują, że dojrzewasz jako człowiek.

AK: Wiele osób mówi, że podczas gry wciąż nurkujesz. Co im odpowiadasz?

LS: Żeby dalej sobie tak mówili, podczas gdy ja będę wykonywał swoją pracę, jaką jest gra w piłkę zarówno dla Liverpoolu jak i dla swojej reprezentacji, dla której grać lubię najbardziej.

AK: Który moment w twojej karierze uważasz do tej pory za ten najważniejszy?

LS: Oczywiście, ze względów piłkarskich, najważniejsze było zwycięstwo w Copa América. To bardzo piękne móc zdobyć tytuł z reprezentacją twojego kraju. Jednocześnie mistrzostwa świata w 2010 roku również były niesamowite i o nich też nie można zapomnieć.

AK: A gdzie najchętniej zagrał byś po Liverpoolu? Chciałbyś zmienić ligę, a może tylko klub? Myślałeś już o tym?

LS: Nie, nie myślę o tym, w Liverpoolu jestem bardzo szczęśliwy i chce w nim zostać przez wiele lat.

AK: Pozdrowisz na sam koniec słuchaczy Radia Gdańsk?

LS: Tak, pozdrawiam i mocno ich wszystkich ściskam.

AK: Dziękuje bardzo.

LS: Nie ma za co.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj