Żużel w Gdańsku? Jest na to szansa

Gdański żużel odbija się od dna. Większość zawodników, którym klub zalega z wypłatami, zgodziło się na ugodę, która zakłada spłatę 30 procent zadłużenia wobec nich. Z propozycją klubu nie zgadzają się Robert Miśkowiak i Artur Mroczka. Prezes Stowarzyszenia GKŻ Wybrzeże Tadeusz Zdunek zdradza, że zawodnicy, którzy zaprotestowali mieli o 100 procent wyższe kontrakty niż żużlowcy z innych pierwszoligowych klubów. – Kontrakty były bardzo zawyżone. Uważamy, że zawodnicy powinni się pójść na ugodę, bo zarobili godne pieniądze. Któryś z zawodników narzekał, że nie dostał od klubu ani grosza, ale to nieprawda. Każdy dostał większość zarobionych pieniędzy, a teraz to tylko dopłata do tego co już dostali. Dla nich i tak to są kontrakty życia

Oprócz spraw związanych z długami wobec zawodników, pozostaje także kwestia stadionu. – To bardzo ważny problem w procesie licencyjnym. Musimy wysłać do PZMotu umowę na dzierżawę stadionu. Rozmawiamy w tej sprawie z Urzędem Miasta, ale mam nadzieje, że wszystkie sprawy uregulujemy i spokojnie wystartujemy, podkreśla Zdunek.

Gdańscy działacze czas na skompletowanie pełnej dokumentacji mają do 13 grudnia. Jeżeli chodzi o potencjalny skład Wybrzeża na przyszyły sezon pewne jest, że w przypadku otrzymania licencji w Gdańsku wystartuje Renat Gafurow, Marcel Szymko. Są także prowadzone rozmowy z Magnusem Zetterstroemem i polskim seniorem, którego nazwiska klub nie chciał ujawnić.

lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj