Polemika Ekstraklasy S.A. z Wojewodą Pomorskim w sprawie kar dla Lechii

Rozmowa kontrolowana, w której Wojewoda pomorski Ryszard Stachurski zapowiedział „surowe kary” dla Lechii Gdańsk oraz stwierdził, że „rozważa” zamknięcie jej stadionu na „jedno lub na więcej spotkań” wzbudziło dyskusje i polemiki. Poniżej zamieszczamy obszerną analizę Seweryna Dmowskiego, doradcy zarządu Ekstraklasy S.A.

Zgadzam się w zasadzie z jedną linią argumentacji pana wojewody – Klub zezwalając na wniesienie sektorówki musiał liczyć się z tym, że może zostać odpalona pod nią pirotechnika, szczególnie jeśli sygnalizowała to Policja (inna sprawa, że podobno sygnalizowała to już kilkakrotnie w ciągu poprzednich miesięcy, a do odpalenia pirotechniki nie doszło). Brak identyfikacji którejkolwiek z osób odpowiedzialnych za odpalenie pirotechniki oraz brak jakichkolwiek zakazów klubowych nienajlepiej świadczą o stopniu, w jakim Klub panuje nad sytuacją na Trybunie Zielonej. Z drugiej strony, może warto zapytać jakie sukcesy na tym polu mają służby podległe panu wojewodzie, m.in. Policja? Szczególnie ciekawi mnie na przykład ile osób udało jej się zidentyfikować i zatrzymać spośród tych, które odpalały pirotechnikę rok temu na meczu Lechia-Legia.
 
Ponieważ miałem okazję już w kilku miejscach komentować bardzo niefortunny w moim odczuciu wywiad pana wojewody, ograniczę się tutaj do dwóch najważniejszych spraw: błędnej interpretacji rzeczywistości oraz zapowiedzi działań wykraczających poza kompetencje ustawowe.
 
Co do związku wypowiedzi pana wojewody z rzeczywistością:

„Jak coś takiego zdarzy się w Szkocji (…) to 500 osób od razu ma zakazy stadionowe, niektórzy na 10 lat (…)”

Faktycznie szkockie prawo przewiduje maksymalnie 10-letni zakaz stadionowy, ale jest on nakładany przez sąd, a nie przez klub. Dodatkowo nie przypominam sobie sytuacji, w której nałożono by ich 500 na raz. Szczegółowych statystyk dla Szkocji brak, jednak tym trudniej to sobie wyobrazić, jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że na początek sezonu 2013/14 dla całej Premier League obowiązywało 848 sądowych zakazów stadionowych. Być może panu wojewodzie chodziło o zeszłoroczne incydenty na mecze Motherwell-Celtic, kiedy to po dewastacji siedzeń na sektorze gości klub z Glasgow czasowo zawiesił możliwość sprzedaży biletów grupie 128 podejrzanych kibiców do czasu zakończenia postępowania przed sądem.

„Oglądałem przez weekend pełno spotkań ligi hiszpańskiej, angielskiej, francuskiej. Nigdzie nie ma rac. Nigdzie nie ma sektorówek.”

Pan wojewoda powiada – liga francuska? 6 grudnia – ogromny pokaz pirotechniczny z użyciem sektorówki na meczu St. Etienne-Bastia, 13 grudnia – awantura kibiców gości z policją i stewardami podczas meczu Montpellier-Lens, a także bijaktyki przed i po meczu Nantes-Bordeaux.

Ktoś oczywiście powie, że to niuanse i czepianie się szczegółów, ale właśnie takie niuanse przekładają się na politykę wojewody, która w moim odczuciu nie tylko jest oderwana od rzeczywistości i może wyrządzić więcej szkód niż pożytku, ale także nie mieści się w obowiązującym w Polsce ładzie prawnym.

Pomijam już kuriozalne stwierdzenie, że „państwo jest od tego, żeby pilnować porządku poza stadionem„, które jest najlepszym przykładem całkowicie błędnego pojmowania filozofii ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, co przyzna każdy policjant od szczebla ministerialnego po komendę wojewódzką. Najbardziej niepokoją mnie motywy wojewody zamierzającego skorzystać z uprawnień wynikających z art. 34 UoBIM, czyli nakazać rozegranie imprezy masowej bez udziału publiczności.

Przepis ten wyraźnie mówi, że jest to możliwe „w przypadku negatywnej oceny stanu bezpieczeństwa i porządku publicznego w związku z planowaną lub przeprowadzoną imprezą masową”. Przypomnę jedynie, że zgodnie chociażby z komentarzem do ustawy autorstwa prokuratora Cezarego Kąkola (s. 390) „pomiędzy wymienioną negatywną oceną a planowaną lub przeprowadzoną imprezą masową musi zachodzić ścisły związek przyczynowy. Nie można celem uzasadnienia wprowadzenia zakazu podnosić okoliczności, które nie mają żadnego związku podmiotowego czy przedmiotowego z mającą się odbyć imprezą masową, np. zaistnienia w przeszłości określonych naruszeń porządku publicznego”.

Skoro na mocy decyzji Komisji Ligi na mecz z Wisłą nie wejdą osoby, które odpalały pirotechnikę podczas meczu z Piastem, to na czym opiera się negatywna ocena stanu bezpieczeństwa? Na ogólnie domniemanym ryzyku, że ktoś wniesie na stadion racę? Dzisiaj jest to możliwe na każdym stadionie na świecie – na tej podstawie można by starać się zawsze zamknąć każdy z nich. Chętnie poznałbym uzasadnienie wniosku Policji w przedmiocie zamknięcia stadionu Lechii. Jak również argumenty nakazujące już dziś sądzić, że ocena stanu bezpieczeństwa podczas lutowego meczu z Wisłą jest negatywna.

W ciągu ostatniego roku udało się dzięki ciężkiej pracy wielu osób i instytucji odejść od polityki bezrefleksyjnego zamykania stadionów przez wojewodów – nowy model działania chwali nie tylko środowisko piłkarskie, ale także przedstawiciele administracji publicznej wszystkich szczebli. Pan wojewoda wzdycha podczas wywiadu, że średnia frekwencja na polskich stadionach jest niższa niż w Bundeslidze. Polecam rozważyć następujący dylemat – czy decyzja o uznaniu stadionu Lechii za niebezpieczny i zamknięciu go na jedno lub więcej spotkań pomoże w jej zwiększeniu?

dr Seweryn Dmowski
Doradca Zarządu
Ekstraklasy S.A

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj