Od biegania do zakochania, czyli historia Asi Wilbik i Piotra Grzebina

1

Przedstawiamy historię biegową Asi Wilbik i Piotra Grzebina, którzy w ciągu ostatniego roku wielokrotnie stawali na podium w swojej kategorii wiekowej. Rezultaty jakie osiągają na różnych dystansach są imponujące – zwłaszcza, że oboje nie mają długiego stażu biegowego.

Asia i Piotr są również parą, która jest modelowym przykładem dla tych, którzy chcą połączyć swoją pasję z najbliższą osobą.

Jednym słowem połączyła ich miłość i oczywiście sport, a poznali się na jednym z biegów, o czym możecie przekonać się w wywiadzie jaki przeprowadził z nimi Maciej Gach.

Maciej Gach: Jak rozpoczęła się Wasza przygoda z bieganiem?

Asia Wilbik: Moje bieganie, a w zasadzie powolny truchcik, rozpoczął się około półtora roku temu. Aktywność w różnej postaci towarzyszy mi praktycznie od dziecka. Mniej więcej 4 lata temu przybrała formę treningów na siłowni. Ćwiczenia na maszynach, z wolnymi ciężarami na zmianę z treningami kardio na bieżni mechanicznej lub rowerku stacjonarnym.

Pewnego razu przy okazji pięknej pogody i tłumów oblegających bieżnie mechaniczne w fitness klubie ubrana, w buty sportowe i dres, postanowiłam zrobić aeroby na świeżym powietrzu. I to był strzał w dziesiątkę, absolutna miłość od pierwszych biegowych kroków. Odkryłam niesamowite miejsca na gdańskim Przymorzu w Parku Reagana, ścieżki prowadzące wzdłuż brzegu morza, najlepsze miejsce na wszelkie formy aktywności ruchowej pod gołym niebem. Trasa Wrzeszcz-Nowy Port-Brzeźno-Przymorze-Jelitkowo- Sopot w różnych wariantach długości na stałe zagościła w moim rozkładzie treningów.

Okazało się, że bieganie daje możliwość relaksu, przewietrzenia głowy, jest świetnym sposobem na odstresowanie się, przemyślenie i poukładanie różnych spraw czy pobycie samemu ze swoimi myślami. Dla mnie wielokrotnie była to też okazja do przesłuchania nowych płyt, nadrobienie muzycznych zaległości. Nie sposób porównać to z bieżnią w dusznych czterech ścianach najlepszego fitness klubu.

Piotr Grzebin: Moja przygoda z bieganiem zaczęła się trzy lata temu, to wtedy postanowiłem coś zmienić w dotychczasowym życiu. W każdym z nas przychodzi taki moment i też tak było u mnie. Obudziłem się pewnego dnia i stwierdziłem, że mój organizm jest śmietnikiem przetworzonej żywności i siedzącego trybu życia, a przecież już kiedyś w młodszych latach byłem sportowcem… .

Ubrałem buty i poszedłem biegać. Wróciłem i odstawiłem to całe zdrowie na półkę, na kolejne tygodnie. Podejmowałem kolejne próby, wtedy ten sport nie był tak modny jak dziś. Wydawało mi się, że w okolicy biegam tylko ja, a wszyscy z okien patrzą na mnie jak na wariata.

Po pewnym czasie coś zatrybiło i bieganie stało się stylem życia, a po czterech miesiącach regularnych treningów wróciłem do świetnej formy.

Jestem osobą, która potrzebuje ciągłych wyzwań i tak z truchtania przeszedłem na bieganie. Zadowolony z formy zapisałem się na swoje pierwsze zawody – Bieg św. Dominika. Było to niesamowite wrażenie tym bardziej, że bieg odbywa się w centrum starego miasta, a tłumy ludzi przyglądają się sylwetkom sportowców. Czułem się wyróżniony, dumny, że stoję po drugiej stronie barierki.

Podczas biegu dałem z siebie wszystko i gdy dobiegłem do mety padłem nie mogąc złapać tchu. Wtedy pomyślałem, że jest jeszcze daleka droga do bycia dobrym, ale już wiedziałem, że chcę być lepszy, niż inni.

W kolejnych startach szybko biłem swoje nieśmiałe i samotne życiówki. Były tylko moje i dla mnie, a wtedy jeszcze nie znałem żadnego środowiska biegowego. Wszystko się zmieniło kiedy poznałem na pierwszej edycji Biegowych Grand Prix Dzielnic Gdańska Michała Sawicza, znanego z prowadzenia bloga Biegacz z Północy. Wtedy bieganie mocno przyspieszyło… .

Również warto zapytać Was o inne dyscypliny sportu. Wiadomo, że od samego biegania nie sposób osiągać sukcesów.

Piotr: Kiedy moje bieganie było już na pewnym poziomie, a życiówka na dychę oscylowała blisko magicznej granicy 40 minut, kolejne próby bicia rekordu nie przynosiły skutku. Pomyślałem wtedy, że trzeba wprowadzić nowy element do treningów. Siłownia, nie jestem  z tych osób, które przychodzą na siłownię, aby budować dużą masę mięśniową. W planie miałem taki typ treningu, który wzmocni cały szereg innych mięśni i jednocześnie poprawi rezultaty w bieganiu. Tak trafiłem na trening typu crossfit prowadzony przez Damiana Kruklisa i już po kilku miesiącach odczułem wzrost sprawności i jednocześnie poprawę czasu o ponad półtorej minuty. Dodatkowo w okresie wakacyjnym lubię spędzać czas na rowerze, na długich wyprawach poza miastem.

A u Ciebie Asia jak jest z innymi dyscyplinami sportu?

Asia: Nie jestem typem biegacza, który kilka razy w tygodniu przemierza swoje ulubione trasy, nabijając przy tym zdumiewające, zwłaszcza dla nieaktywnych osób, liczby kilometrów.

Bardzo lubię jazdę na rowerze i z dziką przyjemnością wykorzystuję ponad 100 km wspaniałych ścieżek dla rowerzystów w naszym mieście. Jestem dumna, że mój piękny Gdańsk po raz kolejny został wybrany najbardziej rowerowym miastem w Polsce. Mamy fantastyczne warunki do uprawiania tego sportu.

3

Po równym, po mieście, terenowo, jazda górska po szlakach TPK. Co kto lubi. Ja osobiście wybieram wszystkie opcje – zresztą na co dzień poruszam się po mieście i do pracy na rowerze. W wolnych chwilach wybieram dłuższe trasy. Natomiast w sezonie jesienno-zimowym jeżdżę na rowerze stacjonarnym na zajęciach typu indoor cycling. Jest to świetna forma pracy nad kondycją, budowania siły i wytrzymałości. Dodatkowo motywacja wynikająca z energicznej muzyki na zajęciach oraz jazda w grupie.

Oczywiście staram się nie skupiać na jednej dyscyplinie. Do treningu włączam też ciężary, trening funkcjonalny, ćwiczenia poprawiające siłę i stabilizację. Staram się poprawiać wszystkie cechy motoryczne i sprawność fizyczną. Urozmaicam treningi jak tylko się da, próbuję różnych form aktywności.

Wielu biegaczy zazdrości Wam sylwetek. Zapewne jest to wynikiem nie tylko ćwiczeń, ale i stosowania odpowiedniej diety?

Piotr: Zgadzam się z tym, że kluczem do poprawnego wyglądu jest sposób w jaki się odżywiamy. Jesteśmy tym co jemy i bez ograniczenia żywności przetworzonej nie osiągniemy oczekiwanych wyników sportowych czy też wyglądu. Sam stosuję się od lat do zasady jedzenia bez składu, polega to na tym, żeby wybierać produkty naturalne i z najmniejszą ilością dodatków, które nam fundują producenci. 

Praktycznie większość osób, które zaczęło biegać, nie miało wcześniej z żadnym sportem do czynienia – wręcz w ogóle nie lubiła się ruszyć. U Was zapewne było inaczej?

Asia: W szkole podstawowej trenowałam pływanie i od pewnego czasu staram się wprowadzić do planu zajęć, również basen. A niebawem, o ile czas pozwoli, chciałabym przypomnieć sobie jak się jeździ na łyżwach. Zasada jest jedna, sport ma sprawiać radość i satysfakcję niezależnie od formy jaką przybierze.

Piotr: Odkąd pamiętam w rodzinie byłem osobą, która najbardziej interesowała się sportem i choć bieganie aktualnie jest na pierwszym miejscu, to od zawsze interesowałem grami zespołowymi, a najbardziej piłkę nożną. Inną wieloletnią pasją jest chodzenie po górskich szlakach – w zasadzie to była, bo gdy połączyłem  bieganie i góry odkryłem coś nowego i fascynującego. Po przebiegnięciu swojego pierwszego biegu górskiego nie mogłem przestać myśleć o wrażeniach, jakie mnie tam spotkały.

Mogę też dodać, że pierwszą osobą, która od najmłodszych lat zaszczepiła we mnie sportowego ducha, był instruktor, ratownik pływania śp. Romuald Wołodźko. Był to człowiek, który po latach doświadczenia z wodą, powołał do istnienia w 1984 roku Wzorcową  Lotną Społeczną Drużynę Gdańskiego Ratownictwa Wodnego.  Promowała pływanie jako sportowy styl życia, uczyła pływania od najmłodszych lat, była prekursorem nowoczesnego ratownictwa wodnego.

Gdy miałem 4 lata rodzice zaprowadzili mnie na basen i pod skrzydłami drużyny zapoczątkowałem naukę pływania. W wieku 6 lat czułem się jak ryba w wodzie, a pływanie było czymś naturalnym, sam trener twierdził, że wyróżniałem się wśród innych dzieciaków.

Mając 7 lat zdobyłem kartę pływacką, przepływając dystans kilometra na zalecane dwieście metrów. Oczywiście chciałem więcej, ale kazano mi wyjść z wody. Trener był dumny i pod wrażeniem jak tak młoda osoba w takim wieku, może tak swobodnie  pływać. Byłem wtedy prawdopodobnie najmłodszą osobą, która otrzymała kartę pływacką. Takim obrotem sprawy zainteresowała nawet Telewizja Polska z programu 5-10-15. Prowadzili młodzieżową księgę rekordów Guinessa.

Dla tego wydarzenia postanowiliśmy, że popłynę jeszcze raz, już w świetle kamery dystans 1500m na żółty czepek – specjalną kartę pływacką. Przez wiele kolejnych lat byłem mocno związany z Wzorcową Drużyną, szlifując formę i chłonąc wiedzę o ratownictwie wodnym. Po dzisiejszy dzień pamiętam powtarzane słowa Trenera, ćwiczenia czynią mistrza.

Chciałem jeszcze wspomnieć o dwóch osobach, które mocno poruszyły moje bieganie – Michale Sawiczu i Michale Mońce. To osoby takie jak każdy z nas, lubiące czerpać radość z biegania. Jednak z wielkimi ambicjami i aspiracjami. Swoją pasją potrafią zarazić każdego, a ich wspólna rywalizacja i świetne wyniki dały mi mocy impuls do bycia jeszcze lepszym biegaczem.

Asia: Muszę też wspomnieć, że bohaterkami są dla mnie dziewczyny, które będąc na podwójnym etacie, zawodowym i domowym, nie odpuszczają treningów, znajdują czas na pracę nad sobą, swoimi słabościami i doskonalą się w tym co lubią – co sprawia im przyjemność, choć na pewno kosztem wielu wyrzeczeń.

7

Osiągacie wspaniałe wyniki podczas zawodów biegowych, co jest rezultatem wylewania mnóstwa litrów potu na treningach. Ile razy trenujecie w tygodniu i jak mniej więcej wygląda Wasz trening?

Asia: Trenuję około pięciu razy w tygodniu, w zależności od możliwości czasowych i zdrowotnych. Staram się, aby treningi były zróżnicowane. Bieganie, rower, ćwiczenia ogólnorozwojowe w tym trening z ciężarami. Latem więcej czasu spędzam na świeżym powietrzu, teraz zimową porą, kiedy dni są krótkie, a temperatura nie zawsze zachęca do wyjścia na zewnątrz, (zwłaszcza takich zmarzluchów jak ja) rower zamieniłam na zajęcia w klubie fitness.

Od jakiegoś czasu razem z Piotrkiem zaczęliśmy biegać po naszym wspaniałym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym w ramach przygotowań do przyszłorocznych startów w biegach górskich. Ograniczenia zawodowe nie pozwalają nam na wyjazdy w góry i przygotowanie się w naturalnym górzystym terenie. Okazuje się, że mimo mieszkania nad morzem mamy świetne warunki do trenowania podbiegów. Szlaki TPK nie dość, że piękne, zachwycające kolorami jesieni i przyrodą, bywają bardzo wymagające i stanowią fajną alternatywę biegów górskich dla mieszkańców Trójmiasta.

Piotr: Staram się zaskoczyć mięśnie różnymi wariacjami i tak przykładowo poniedziałek zaczynam od interwału biegowego. Wyjście mocno poza strefę komfortu zwiększa siłę biegu i poprawia mocno wydolność organizmu. Następnie przechodzę do treningu ze sztangą. Sztanga jest o tyle uniwersalnym narzędziem, że można za jej pomocą oraz kilku kompleksowych ćwiczeń wykonać trening większości mięśni.

Wtorek to dzień zazwyczaj treningu biegowego z moją drugą połową Asią. Środy zaczynam od spinningu, świetna alternatywa dla roweru w zimowe dni. Podnosi kondycję i wzmacnia nogi. Po typowym kardio zostaje trening siłowy ze sztangą. Czwartki to treningi wspólne z Aśką, rozgrzewka z ergometrem wioślarskim i bieganiem do tego trening główny obwodowy.

Uważam, że każdy biegacz chcący osiągać lepsze rezultaty powinien wprowadzić tego typu trening, kształtuje siłę mięśniową, wytrzymałość i motorykę ciała. W piątki zazwyczaj odpoczywamy. Weekendy to długie i przyjemne wspólne wybiegania zazwyczaj po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.

Mam wielką satysfakcje, że moja praca nad formą i wysiłek jaki w to wkładam przynosi efekty. Staram się, żeby moje treningi były wszechstronne i nie skupiały się wyłącznie na bieganiu.

Wielu biegaczy amatorów takich jak ja, dochodzi do efektu ściany w swoich wynikach, co jest spowodowane adaptacją organizmu do wysiłku. W moim przypadku było podobnie i kiedy tylko wprowadziłem dodatkowy trening ogólnorozwojowy, to moje rezultaty mocno się poprawiły i bardzo szybko przeskoczyłem blokujące mnie bariery.

Pochwalcie się swoimi sukcesami, które w zeszłym roku były imponujące.

5

Asia: Mijający sezon był dla mnie wyjątkowo szczęśliwy. Zadebiutowałam w biegach ulicznych na wszystkich dystansach, w tym na królewskim dystansie w Maratonie Solidarności. Zaczęło się dość nieśmiało w lutym na Biegu Urodzinowym Gdyni.

Bardzo spodobał mi się medal i postanowiłam zebrać wszystkie elementy układanki GPX Gdyni. I tak moje pierwsze oficjalne 10 km ukończyłam w czasie 52 minut, będąc w tym dniu chyba najszczęśliwszą osobą w całej Gdyni – z pierwszym żaglem dumnie zawieszonym na piersi, bez pamięci zakochaną w atmosferze biegów ulicznych. Nie myślałam wówczas o tym, że uda mi się stanąć na podium i zdobyć puchar.

Za mój największy sukces do tej pory uważam start w Amber Expo Półmaraton Gdańsk. Niespodziewanie wybiegałam świetny jak dla mnie czas, 1:32;36, stanęłam na podium w kategorii wiekowej i byłam ósmą kobietą na mecie. Jestem też bardzo zadowolona z III miejsca w kategorii w Biegu Westerplatte oraz z tej samej pozycji w Verve 10k Run Sopot, ustanawiając oficjalny PB 42:03 na dystansie 10 km.

Razem z Piotrem zajęliśmy III miejsca w klasyfikacji generalnej Biegowego GP Dzielnic Gdańska, co było dla nas szczególnie miłe, bo akurat na jednej z edycji tych biegów się poznaliśmy!!!

Piotr: Największym i chyba najmniej oczekiwanym sukcesem jest ukończenie ultramaratonu Biegu 7 Dolin na dystansie 100 km w Krynicy Zdrój. Był to mój absolutny debiut w biegach górskich. Ukończony w 12 godzin i 53 minuty na miejscu 67, gdzie z 800 startujących do mety dobiegała jedynie połowa.

Bardzo się cieszę z wyniku pierwszej edycji Półmaratonu Gdańskiego, gdzie uzyskałem czas 1 godziny i 25 minut. Miło wspominam cykl trzech imprez Bałtyckich Biegów Przełajowych w Łebie, gdzie uzyskałem w każdej z nich miejsca na podium w kategorii wiekowej. Na uwagę zwraca też Biegowe Grand Prix Dzielnic Gdańska, bo jak wspomniała Asia – na jednej z edycji się poznaliśmy, nie licząc już zajętych miejsc na podium.

Jakie macie plany biegowe na przyszły rok?

Asia: W przyszłym roku planów startowych jest bardzo dużo. Na liście nie zabraknie naszych lokalnych biegów, jak Bieg Westerplatte czy Półmaraton Gdańsk. Mamy razem z Piotrem w planach udział w przyszłorocznej edycji Biegu Rzeźnika w Bieszczadach, do którego sumiennie się przygotowujemy. Chcielibyśmy tam godnie zaprezentować Pomorze, dowodząc, że ludzie znad morza dają radę w górach. Obok pomysłów na biegi górskie będzie też sporo startów na klasycznych dystansach, na których oczywiście będę starała się poprawić czasy. Naszym planem jest również udział w triathlonie. Oby tylko zdrowie dopisało, bo chęci do trenowania nie brakuje.

Piotr: Zgadza się, przyszły sezon zapowiada się naprawdę ciekawie z dużą ilością biegowych kilometrów. Tak jak powiedziała Asia, naszym głównym celem na 2015 rok jest start w Biegu Rzeźnika. Mogę też dodać fajną, lokalną propozycję, czyli cykl imprez Kaszuby Biegają. Mało komercyjne, a trasy ulokowane w malowniczych miejscach na łonie natury. Coraz bardziej jesteśmy przekonani, że tego typu bieganie sprawia nam najwięcej przyjemności. Oczywiście naszym głównym celem na 2015 rok jest start w Biegu Rzeźnika, chcemy razem wystartować w kategorii mix. Zastanawiamy się też nad Festiwalem Biegowym w Krynicy Zdrój.

4 2

Nie samym bieganiem człowiek żyje. Powiedziecie, czym zajmujecie się na co dzień?

Asia: Jestem fizjoterapeutką i na co dzień pracuję w Sanatorium w Sopocie rehabilitując kuracjuszy odwiedzających nasz piękny Kurort. W wolnym czasie oddajemy się z Piotrem wspólnej pasji jaką jest miedzy innnymi sport.

Piotr: Prowadzę własną działalność gospodarczą związaną z recyklingiem tworzyw sztucznych. W przyszłości chciałbym się dodatkowo zająć branżą sportową.

Jakbyście zachęcili innych, aby razem aktywnie spędzali czas?

Asia: Szczęśliwie łączy nas zamiłowanie do sportu i dzięki temu nie musimy wybierać, ani dzielić czasu między pasję, a drugą osobę. Możemy w 100% wykorzystywać wolne chwile na wspólne zainteresowania, nie narażając się przy tym na nieprzychylną reakcję drugiej osoby, że znowu trening, znowu jakiś start, znowu coś… .

Oboje lubimy biegać, ale bywa tak, że albo leń się wkradnie, albo pogoda nie jest wymarzona, wtedy jedno motywuje drugie do wyjścia z domu na trening. Oczywiście to ja z tej dwójki jestem tą osobą, którą częściej trzeba dodatkowo motywować. 

Nie samym bieganiem, rowerem, czy innym wysiłkiem fizycznym człowiek żyje. Oboje lubimy też gotować i jeść. A jak mawia Biegacz z Północy biegam, żeby móc więcej jeść – my również możemy po długim, dobrym treningu oddać się kolejnej przyjemności, jaką jest wspólne gotowanie i jedzenie przygotowanych dań bez wyrzutów sumienia.

Chyba niewiele osób aktywnych zawodowo cierpi na nadmiar wolnego czasu, dlatego warto zadbać o jego jakość, wykorzystać go możliwie dobrze i tak staramy się robić. Cieszyć się tym co robimy, podejmować wspólne wyzwania, dążyć do wspólnych celów i razem je realizować.

Kibicujemy sobie nawzajem, wspieramy się w kryzysowych chwilach i razem cieszymy się z odniesionych sukcesów. Dzięki Piotrowi polubiłam biegi długodystansowe, przebiegłam królewski dystans, a w przyszłym roku kolejnym celem jest wspólne ukończenie ultramaratonu w Bieszczadach.

Wyjazdy startowe traktujemy również jako formę rekreacji i wypoczynku. Każdy spędza urlop jak lubi i jak mu pasuje. My na szczęście jesteśmy zgodni w tej kwestii. Przy planowaniu wyjazdu o charakterze wypoczynkowym i tak ważną kwestią jest możliwość i warunki do uprawiania sportu, oczywiście razem. Nic nie łączy ludzi tak, jak wspólna pasja. Jestem wielką szczęściarą, że na swojej drodze spotkałam Piotra i teraz razem rozwijamy naszą pasję. Takiego szczęścia życzę innym.

Piotr: Pasja do sportu to coś, co nas mocno połączyło, cieszy nasz każda wspólna chwila spędzona razem – co jest czymś bardzo ważnym w życiu każdego z nas. Bieganie to coś co kochamy robić i w czym czujemy się spełnieni. To wspólna radość, motywacja, wsparcie.

Moim szczęściem na tej drodze jest Asia. Jest wyjątkowa, razem marzymy o kolejnych biegowych przygodach. Razem czerpiemy jeszcze więcej radości z życia. Ale nie tylko sport…, drobne  rzeczy jakimi potrafimy się cieszyć, to spontaniczna kawa albo lody czy też nasza ulubiona pizza.

Dużo radości sprawia nam wspólne odkrywanie nowych kulinarnych smaków. Nie ma nic lepszego jak wspólnie przygotowana kolacja przy świecach. Żeby być szczęśliwym trzeba wielu emocji, wrażeń i momentów, a przeżywać to razem, to najpiękniejsze chwile w życiu.

Rozmawiał Maciej Gach

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj