Piłkarze Arki Gdynia w trzech ostatnich meczach zdobyli zaledwie 3 punkty. Żółto-niebiscy z pozycji wicelidera tabeli obsunęli się na szóste miejsce. Po udanym początku nowego sezonu i rozbudzeniu nadziei wśród gdyńskich kibiców nastąpił nieoczekiwany regres wyników podopiecznych trenera Grzegorza Nicińskiego. W pierwszych trzech spotkaniach Arka zdobyła 7 punktów prezentując ofensywną grę. W zremisowanym meczu z Zawiszą Bydgoszcz 1:1, wygranych spotkaniach z Wisłą 2:0 i GKS Katowice 1:0 żółto-niebiescy stwarzali sporą liczbę sytuacji podbramkowych. Ich gra momentami była bardzo atrakcyjna. Współpraca Pawła Abbotta z Rafałem Siemaszką wyglądała bardzo obiecująco. Dobrze prezentowały się skrzydła, środek pola także funkcjonował bez większego zarzutu. Tylko skuteczność pod bramką rywala pozostawiała sporo do życzenia. Zawodnicy sprawiali wrażenie pewnych siebie i podkreślali znakomitą atmosferę jaka panuje w szatni.
Kapitan Arki Krzysztof Sobieraj studził nastroje zauważając, że to dopiero początek rozgrywek i za wcześnie mówić o tym czy żółto-niebiescy mają szansę na walkę o ekstraklasie. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i po serii gier z wymagającymi przeciwnikami w kolejnych tygodniach, w których terminarz teoretycznie wydawał się bardziej przyjazny, gdynianie powiększą swój dorobek punktowy.
Zamiast umocnić swoją pozycję w górnych rejonach tabeli gdynianie dostali zimny prysznic w Sosnowcu. Na Śląsku jako pierwsi strzelili gola, jego autorem był Michał Nalepa, który po tym jak na potęgę marnował okazje przeciwko GKS Katowice zarzekał się, że w najbliższych meczach trafi do siatki. Słowa dotrzymał, ale zespół od momentu strzelenia gola kompletnie oddał pole Zagłębiu stając się workiem treningowym dla beniaminka. Porażka 2-4 z Zagłębiem była bolesna, ale można było ją rozpatrywać jako wypadek przy pracy.
Cztery dni okazały się jednak niewystarczające na oczyszczenie głów i wyciągnięcie wniosków przez Arkowców. Gdynianie kolejne spotkanie rozgrywali przy Olimpijskiej i przegrali w słabym stylu z Wigrami Suwałki 0:2 – Wstydzimy się tej porażki, ale nie stylu, starał się bronić zespołu Krzysztof Sobieraj. Po porażce z Wigrami mógł pojawić się niepokój, czy drużynę nie trawi jakiś poważniejszy problem, a po ostatnim remisie z beniaminkiem z Kluczborka zapaliła się czerwona lampka. Problem na pewno jest. Rozwiązanie jak najszybciej musi znaleźć trener Niciński.
Mariusz Hawryszczuk/mat