Nadal nie wiadomo w której lidze zagrają hokeiści Stoczniowca. Gdańszczanie mają pewnie miejsce w pierwszej lidze do której zgłosiły się w sumie tylko dwa zespoły, ale otrzymali także propozycję występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. O tym, na których lodowiskach będą występować w nowym sezonie zdecyduje Polski Związek Hokeja. Centrala zaproponowała gdańszczanom rozgrywanie meczów w ekstralidze, ale bez przyznawania punktów. Sytuację dodatkowo komplikują kluby z południa Polski, które są przeciwne powrotowi gdańszczan do elity. Prezes Stoczniowca Bartosz Purzyński przyznaje, że sytuacja jest kuriozalna. – Nie wiem nawet jak to skomentować. Jest to absolutna farsa, Nie mamy na to kompletnie wpływu. Byliśmy przygotowani na wszystkie warianty, żeby próbować sił w wyższej lidze. PZHL zaproponował nam, że można dołączyć nas do dolnej połówki ekstraklasy po rundzie zasadniczej, ale mecze, które mielibyśmy rozgrywać nie byłyby o punkty. Dla nas jest to rozwiązanie nie do przyjęcia. Mecze bez punktów nie wzbudzają emocji ani wśród zawodników, ani wśród kibiców. Do Gdańska przyjeżdżałyby czwarte składy, albo młodzieżowcy. Nikt nie wysłałby zawodników podstawowych na mecz bez stawki punktowej, bo po co?, mówi Purzyński.
PZHL zaproponował Stoczni wykupienie „dzikiej karty”, która umożliwiałaby pełnoprawny udział gdańszczan w rozgrywkach ekstraklasy. Włodarze Stoczniowca postawili jednak warunek, że w tym przypadku musiałby być zmieniony terminarz rozgrywek. – Nasi zawodnicy pracują i uczą się. Nie ma takiej możliwości, żeby wyjeżdżali na mecze w środku tygodnia. Stwierdziliśmy, że możliwe jest dołączenie do PHL, ale będziemy potrzebowali pomocy w zakresie terminarza. Takie zapewnienie otrzymaliśmy, ale potem okazało się, że jest to niemożliwe, dodał prezes Stoczniowca.
Przeciwko klubowi z Gdańska wystąpiły również inne kluby z południa, które zażądały dopłat od hokejowej centrali na dojazdy do Gdańska. – My praktycznie na każdy mecz musimy dojeżdżać na południe i nikt z tego nie robi problemu. To byłoby chyba najbardziej przykre zaskoczenie, ponieważ rozmawiałem z prezesami klubów i wszyscy wyrazili zrozumienie dla sytuacji, w której się znaleźliśmy. Była wola pomocy w rozwiązaniu tej sytuacji, natomiast podczas spotkania okazało się, że tej woli nie ma. Wszyscy podnoszą argument braku finansów, który przy klubach o budżecie dwóch milionów złotych jest śmieszny. Koszt wyjazdu do Gdańska i zorganizowanie meczu u siebie to 10 tysięcy złotych. To jest ułamek budżetu zaplanowanego na konkretny sezon. Ja nie przyjmuję takich argumentów, powiedział Purzyński
Stoczniowiec przygotowania do sezonu rozpoczął już w maju, co również wiąże się z kosztami. – Przygotowujemy się w sposób profesjonalny. Opłacenie trenerów, obiektów, wynajmu lodu, ubezpieczenia zawodników. Niestety przytrafiło się też kilka kontuzji, więc ubezpieczenie okazało się jak najbardziej potrzebne. Zakup i uzupełnienie sprzętu po poprzednim sezonie, to są naprawdę ogromne koszty, zaznaczył Purzyński.
Oprócz Stoczniowca do pierwszej ligi zgłosiła się UKH Dębica i właśnie z tym zespołem gdańszczanie mieliby walczyć awans do ekstraligi. W sumie zespoły miałyby rozegrać siedem spotkań, które wyłoniłby zwycięzcę.