Bieganie to dla mnie zastrzyk energii – mówi Marzenna Matysiak

4 copy

Bieganie to nie tylko życiówki i starty w zawodach. To również jeden z najlepszych pretekstów, żeby zmienić coś w swoim życiu – zwłaszcza po czterdziestce. Coraz więcej osób przekonuje się, że bieganie daje solidnego kopa to przeprowadzenia zmiany stylu życia. Taką osobą jest Marzenna Matysiak, która nie tylko odżyła na nowo dzięki bieganiu, ale również zachęciła swoje córki do rozpoczęcia przygody z bieganiem.

Od Marzenny bije od duża dawka pozytywnej energii, gdyż jak mówi – nie tylko rekordy są najważniejsze, ale przede wszystkim radość z aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu z najbliższymi.   

Maciej Gach: Mija rok odkąd zaczęłaś biegać. Jak przez ten czas zmieniło się Twoje życie?

Marzenna Matysiak: Zmieniło się naprawdę sporo i to na dobre. Poprawiła się kondycja, mam dużo więcej energii, a hormony szczęścia buzują po każdym treningu.

Jaki był powód, że po 40-stce zdecydowałaś się na rozpoczęcie przygody z bieganiem?

Powodem były sprawy zdrowotne. Mam niedoczynność tarczycy, czyli Hashimodo, która osłabia serce. Choroba niszczyła mój organizm i dodatkowo spowodowała nadwagę, bo ważyłam 89 kg. Dzięki bieganiu schudłam 15 kg i naprawdę jest zdecydowanie lepiej i lżej. Natomiast do samego biegania namówiła mnie moja młodsza córka Natalia.

Pewnie początki były trudne?

Zgadza się, łatwo nie było. Tak jak wiele osób, zaczęłam od marszobiegów na krótkich dystansach. Po jakimś czasie za namową koleżanki z pracy – zapisałam się wraz z córką Natalią na parkrun Gdynia.

Były nerwy na starcie?

Oj był stres – zwłaszcza, że w jednym miejscu zobaczyłam naraz tylu doświadczonych biegaczy. Wsparciem była Danusia i Natalia z którą pobiegłam razem. Było naprawdę ciężko i trochę głupio się czułyśmy, że byłyśmy ostatnie, ale na mecie przyjęto nas z entuzjazmem jakbyśmy były pierwsze. Ta niesamowita atmosfera i miły gest od uczestników było czymś wspaniałym. Dzięki temu cosobotni bieg parkrun Gdynia stał się dla mnie obowiązkową formą rozpoczęcia weekendu. Poza tym nabrałam pewności siebie i tak zaczęło się moje bieganie również w innych imprezach biegowych. Swoją drogą, to aż trudno uwierzyć, że już rok minął odkąd zaczęłam biegać.

Zastanawiałaś się dlaczego parkrun tak wciąga i cieszy się takim powodzeniem?

Sobota bez parkruna jest dniem straconym. To jest jak uzależnienie. Cosobotnie biegi parkrun pozwalają na regularne spotkania z innymi uczestnikami, dzięki czemu nawiązują się przyjaźnie. Rodzinna atmosfera powoduje, że tutaj każdy jest wygranym bez względu na uzyskany rezultat.

2 copy copy copy

Co ciekawe, razem z Tobą biegają na parkrunie córki.

Jestem dumna z córek, dwudziestodwuletniej Izy i piętnastoletniej Natalii. Obserwując mnie na zawodach z dłuższym kilometrażem oraz moje cosobotnie wyjścia na pięciokilometrową przebieżkę – stwierdziły, że również one dadzą radę i tak zaczęły biegać w parkrunie. Same mówią, że są dumne ze mnie. Ja także cieszę się z osiąganych przez córki rezultatów i jestem dumna, że razem biegamy.

Tak jak wspomniałaś – uczestniczyłaś w innych zawodach biegowych. Wymień dla Ciebie najważniejsze z nich?

Sopocka 10-tka w ubiegłym roku była moim pierwszym startem na dystansie 10 km. Było trudno, ale dałam radę pokonując trasę marszobiegiem. Następnie był Bieg Kaszubski i gdyński Bieg Niepodległości. W tym roku dziesiątek zebrało się już całkiem sporo, natomiast najdłuższym dystansem jaki pokonałam na zawodach  był piętnastokilometrowy Bieg Turystyczny Czterech Jezior w Skórczu.  

6 copy copy

Masz jakieś marzenia biegowe?

Chciałabym pokonać 10 km poniżej 55 minut, ale żeby uzyskać taki wynik, czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy. Takim nieformalnym marzeniem jest również napisanie książki o bieganiu po 40-tce.

Jesteś przykładem, że każda kobieta może rozpocząć swoją przygodę z bieganiem. Jakbyś zachęciła panie w swoim wieku do zdrowego i aktywnego trybu życia?

Nie każdy musi biegać, ważne aby się ruszać. Jest naprawdę dużo możliwości aktynowego spędzania czasu jak nordic walking, rower, fitness i basen. Początki zawsze bywają trudne, gdyż trzeba poznać swoje ciało i jego możliwości. To pozwala nam na maksymalne wykorzystanie sił i przyzwyczajać się do wysiłku fizycznego. Kondycja przyjdzie szybciej, niż nam się może wydawać. Pamiętajcie drogie panie, że wszystko jest w naszej głowie. Największą nagrodą po każdym wysiłku jest ten niesamowity zastrzyk energii. Zachęcam do przełamywania swoich barier, bo to naprawdę nie boli, a wręcz pomaga w życiu codziennym, o czym sama się przekonałam.

Rozmawiał Maciej Gach

Fot. Przemek Dalecki                                                                                                                                                  

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj