Niecałe 180 cm wzrostu, kolczyk w uchu, w ustach taktownie skrywana guma do żucia. – Zimno tu u was – takimi słowami przywitał nas nowy napastnik Arki Gdynia, który jeszcze trzy tygodnie temu był przekonany, że kolejny etap swojej kariery spędzi w ojczystej Argentynie. Wtedy jednak okazało się, że trzeba wsiąść do samolotu, by ze słonecznego Buenos Aires udać się do Polski, kolejnego celu na jego piłkarskiej mapie. Wydaje się, że z miłości do futbolu był już wszędzie: grał w Ameryce Południowej, w Europie, a nawet w modnym ostatnio wśród zawodników po trzydziestce Katarze. Polska zatem absolutnie nie robi na nim wrażenia. – Najbardziej oryginalnie było chyba w Izraelu, gdzie grałem zanim wyjechałem na Cypr. Wszyscy wiedzą, jaka obowiązuje tam religia i jak jest ważna. Nie było mi tam najłatwiej – przyznaje Argentyńczyk.
BRAK DOKUMENTÓW I CHOROBA
I u nas miał jednak już okazję zagrać. W 2013 roku, w barwach Apollonu Limassol, zmierzył się z Legią w fazie grupowej Ligi Europy. Gdy o tym rozmawiamy, słowo „Legia” konsekwentnie wymawia jako „Lechia”, przestrzegając zasad fonetyki języka hiszpańskiego, w którym ‘g’ przed samogłoską ‘e’ wymawia się jak polskie ‘ch’. A zatem – mimo tego, że w Gdańsku nigdy nie był – „zagrał przeciw Lechii”, „Lechii” strzelił także gola. Fakt, to po bramce Sangoya Legia przegrała spotkanie przy Łazienkowskiej 0:1.
Do Polski jednak nie wrócił po to, by zagrać w Gdańsku. Absolutny hit transferowy 1. Ligi rozpoczął swoją przygodę w Gdyni od oczekiwania na dokumenty, z których wysłaniem katarski klub Al-Wakrah bynajmniej się nie spieszył. Gdy w końcu nadeszły, złapał infekcję, która opóźniła jego debiut w żółto-niebieskich barwach o kolejny tydzień. Ostatecznie zadebiutował w sobotnim spotkaniu drugiego zespołu Arki w Koszalinie, gdzie już w 17. minucie strzelił swoją pierwszą bramkę.
Posłuchaj rozmowy:
Anita Kobylińska: Zobaczmy, czy będę potrafiła wymienić wszystkie kraje, w których zagrałeś. Argentyna, Peru, Kolumbia… Hiszpania, Cypr, Izrael… Holandia i Katar. Zapomniałam o którymś?
Gastón Sangoy: Są wszystkie. No i dochodzi jeszcze Polska.
AK: Czy najlepszy moment swojej kariery przyporządkowałbyś do pobytu na Cyprze?
GS:Tak myślę, że na Cyprze spędziłem swoje najlepsze chwile jako piłkarz. Także w Hiszpanii, gdzie miałem szansę gry w Primera División i również były to dla mnie znakomite lata.
AK: Czy Polska to najbardziej egzotyczny kraj, w którym przyszło ci zagrać? Przyznałeś już, że jest u nas bardzo zimno.
GS: Myślę, że futbol w Polsce jest rozpoznawalny na całym świecie. Być może najbardziej oryginalnie było w Izraelu, gdzie grałem w drugiej lidze, zanim wyjechałem na Cypr. Wszyscy wiedzą, jaka obowiązuje tam religia i jak jest ważna. W Izraelu nie było mi najłatwiej, ale wszędzie starałem się skupiać na plusach i na piłce, bo w tym celu tam pojechałem.
AK: Jakim zawodnikiem jest Gastón Sangoy?
GS: (śmiech) Oglądałem trochę nagrań i wygląda na to, że na boisku mam charakterek. Posiadam duży temperament i zawsze lubię wygrywać – nie znoszę przegrywać, nigdy. Jestem też graczem zespołowym – przede wszystkim lubię pomagać drużynie. I kocham futbol.
AK: W jednym z wywiadów powiedziałeś: „Kibice na Cyprze są bardzo specyficzni. Trochę przypominają mi fanów z Argentyny – ci to dopiero są szaleni. Zresztą o kibicach Arki słyszałem to samo, dlatego bardzo mnie to cieszy”. No to zdradź nam: co dokładnie i od kogo usłyszałeś na temat kibiców Arki?
GS:Podczas poprzedniego meczu w Gdyni zasiadłem na trybunie i bardzo odczuwalna była ich obecność. Jak na drugą polską ligę przyszło ich bardzo wielu. Świetnie, że są z drużyną i razem z nią mierzą się z tym wyzwaniem. Zostało dwa i pół miesiąca spotkań, z których każde będzie jak finał. Kibice stanęli na wysokości zadania i mam nadzieję, że podczas kolejnych meczów też z nami będą, bo bardzo ich potrzebujemy.
AK: Media w Hiszpanii pisały, że ukończywszy sezon na Cyprze, gdy podpisany był już twój kontrakt ze Sportingiem Gijón, pojechałeś tam, by jeszcze przed wakacjami poznać miasto i przyszłych kolegów z drużyny. A co wiedziałeś o Polsce, zanim dołączyłeś do Arki? O Gdynię nawet nie pytam, bo pewnie nie potrafiłbyś jej wówczas znaleźć na mapie.
GS: Nie wiedziałem wiele – tylko to, czego dowiedziałem się przy okazji meczu Apollonu w Pucharze UEFA, przeciw Legii. Nie śledziłem polskiej ligi, wiedziałem tylko co nieco o drużynie, przeciw której zagraliśmy, i z którą zresztą w Warszawie wygraliśmy.
AK: Jak wyglądał proces twojego przejścia do Arki i jakie oferty odrzuciłeś po drodze?
GS: Tak naprawdę miałem zostać w Argentynie. Bardzo długo już tam nie grałem i między innymi dlatego przyjechałem do Gdyni tak późno. Chciałem zostać w ojczyźnie i tam spróbować swoich sił. Nie udało się i w międzyczasie pojawiła się oferta z Arki. Musiałem dołączyć do drużyny jak najszybciej, żeby stracić jak najmniej i zacząć grać, więc nie zastanawiałem się długo. Spodobał mi się fakt, że Arka jest druga i walczy o awans do Ekstraklasy. Miejmy zatem nadzieję, że sprostamy zadaniu i wykonamy konieczną pracę ku temu, by awansować.
AK: Przy okazji wiadomości o twoim transferze, w polskich mediach powtarzały się różne informacje: że zagrałeś w Copa Libertadores, że zdobyłeś Puchar Cypru, że swego czasu byłeś najlepszym strzelcem tamtejszej ligi. Jednak najwięcej słyszało się o tym, że jesteś wychowankiem słynnej akademii piłkarskiej Boca Juniors. Gdy taką informację czyta przeciętny kibic, zapewne od razu myśli: ten to będzie grajek! Motywuje cię to? Czy jest to rodzaj niepotrzebnej ci do niczego presji.
GS: Zawsze powtarzam jedno: że nie żałuję pobytu w żadnym z miejsc, w których byłem. Wszędzie szedłem dlatego, że chciałem. Nikt mnie do niczego nie zmuszał i zawsze dawałem z siebie wszystko. Czasami ci idzie, czasami nie, ale myślę, że pod względem sportowym nie szło mi najgorzej. Mam nadzieję, że w Arce powrócę do poziomu gry, do którego jestem przyzwyczajony, i na którym niestety – ze względu na pewne problemy – nie mogłem grać w Katarze. Musiałem stamtąd wyjechać i przez kilka miesięcy zostawić grę w piłkę. W przeciągu najbliższych dwóch i pół miesięcy mam jednak nadzieję pokazać, dlaczego Arka zdecydowała się mnie sprowadzić.
AK: Najbardziej poczytny dziennik sportowy w Polsce, „Przegląd Sportowy”, stworzył przed rozpoczęciem rundy wiosennej ranking najlepszych transferów pierwszej ligi. Zgadniesz, na której pozycji cię w nim umieszczono?
GS: Nie mam pojęcia, na której?
AK: Na pierwszej.
GS: No popatrz, świetnie! Liczby jednak nic nie znaczą, trzeba to jeszcze udowodnić na boisku. Moje osobiste wyzwanie rozpocznie się już w ten weekend – udowodnić swoje i pomóc Arce, bo po to tutaj jestem.
AK: Widziałeś już kilka spotkań Arki, a zatem: jaką drużynę zobaczyłeś, czym przyciągnęła twoją uwagę, a może którzy zawodnicy to zrobili?
GS: To bardzo młody zespół. Jest w nim dużo młodych chłopaków, ale też ze trzech doświadczonych zawodników, którzy dają drużynie równowagę. To zespół, który lubi grać w piłkę, dużo biega i zawsze ma jasny cel: atakować i zdobyć trzy punkty – zarówno u siebie, jak i w meczach wyjazdowych.
AK: Jak dogadujesz się z kolegami? Są już pierwsze przyjaźnie?
GS: Koledzy wspaniale mnie przyjęli. To moje pierwsze dni, więc to normalne, że nie mamy jeszcze do siebie maksymalnego zaufania. Myślę jednak, że z czasem i wraz z kolejnymi treningami zapracuję także na nie.
AK: Masz zamiar nauczyć się trochę polskiego? Czy będziesz funkcjonował w drużynie na przykład tak, jak robi to Rashid, któremu nauka nie idzie, ale zawsze jest blisko Alana, który rozumie polski, a ponadto bardzo dobrze mówi po angielsku?
GS: Tak, słyszałem o tym. Kilku słów na pewno się nauczę, chociaż mam na to mało czasu. Nauka języków nie jest moją mocną stroną, ale myślę, że w środowisku piłkarskim czasami nie trzeba nawet nic mówić. Język piłki wszędzie jest taki sam, wystarczy więc, że będę rozumiał kilku kolegów wokół. Przyjechałem tu grać w piłkę i pomóc drużynie. Postaram się więc zrobić to jak najlepiej.
AK: Czego mogę życzyć ci na kolejnych 13 spotkań, które pozostały do zakończenia sezonu?
GS: Żebyśmy wygrali je wszystkie! Począwszy od najbliższej niedzieli. To będzie trudny mecz, na wyjeździe, i najważniejsze jest to, byśmy powrócili do serii zwycięstw oraz przywieźli do domu 3 punkty. Oczywiście mamy też nadzieję, że lider trochę ich po drodze zgubi.
AK:Powodzenia zatem!
GS: Bardzo dziękuję.