Marcin Dybuk, dyrektor ds. rozwoju Radia Gdańsk postanowił przebiec maraton. Będzie to dla niego debiut na dystansie 42,195 km. Ten start będzie wyjątkowy z jeszcze jednego powodu.
Marcin jest współorganizatorem akcji Pomorze Biega i Pomaga, w czasie której biegacze zbierają pieniądze dla chorych dzieci. W tegorocznej edycji kwestują na rzecz Arka cierpiącego na dystrofię mięśniową, nieuleczalną, wciąż postępującą chorobę. Wszyscy możemy mu pomóc.
Piotr Puchalski: Pierwszy bieg maratoński dedykujesz Arkowi w ramach akcji Pomorze Biega i Pomaga. Dlaczego zdecydowałeś się na wolontariat?
Marcin Dybuk: Zawsze wyznawałem zasadę, że jeżeli osoby zdrowe, w tym przypadku biegacze, mogą zrobić coś dla chorych, to powinny to zrobić. I taki cel przyświecał nam, kiedy tworzyliśmy akcję Pomorze Biega i Pomaga. Przez 2 lata udało nam się pomóc 12 osobom i zebrać ponad 100 tys. zł. Obecnie trwa trzecia edycja akcji, w czasie której zbieramy pieniądze na wózek dla Arka.
Szykuje się też konkurs, w którym będzie można wygrać atrakcyjne nagrody. Na czym będzie polegał?
– Chcemy zaprosić naszych znajomych, biegaczy, a także słuchaczy Radia Gdańsk do wspólnej zabawy, która będzie polegała na obstawianiu, w jakim czasie uda mi się przebiec pierwszy maraton. Te osoby, które wpłacą minimum 10 zł, wspomagając Arka, i podadzą czas najbliższy temu, który uzyskam na mecie, otrzymają nagrody. Mamy dla nich 10 nagród, które z pewnością przypadną do gustu wszystkim biegaczom oraz osobom chcącym zacząć swoją przygodę z bieganiem. Dlatego już teraz zapraszam na stronę facebookową Pomorze Biega i Pomaga i zachęcam do typowania. 15 maja sprawdzimy, kto z was miał rację.
Wydarzenie na Facebooku i wszystkie informacje dotyczące akcji znajdziecie >>> TUTAJ.
Pozwolisz, że trochę ułatwimy konkursowiczom zadanie. Powiedz, w jakim czasie przebiegasz 10 km, a w jakim półmaraton?
– Dziesięć kilometrów przebiegam w 43 minuty, półmaraton w godzinę i 40 minut. Kalkulator maratoński podpowiada nam, że powinienem ukończyć maraton w czasie 3 godzin, 45 minut, ale to jest debiut, a debiuty rządzą się swoimi prawami. To nie jest półmaraton pomnożony przez dwa, to zupełnie inny bieg. Tak naprawdę nie znam swojego organizmu, żeby mieć absolutną pewność tego, jak się zachowa na trasie. Jeden z trenerów powiedział kiedyś, że mam mocny silnik, czyli mocną głowę. Tak łatwo nie da się mnie ściągnąć z trasy lub spowolnić. Będę się starał złamać barierę 4 godzin.
Tak wymagający trening i start to spore obciążenie dla organizmu. Przeprowadziłeś specjalistyczne badania lekarskie? Wiele osób o tym zapomina.
– Pogoda jest ostatnio bardzo zmienna, poranki są zimne. Wystarczy chwila nieostrożności i łatwo o przeziębienie. To jest dość groźne, szczególnie dla kogoś, kto nie ma śledziony, tak jak ja. Tak, dbam o zdrowie. Poza tym uważam, że bezpieczeństwo jest jednym z najważniejszych elementów rozsądnego treningu. Jak tylko zacząłem mocniej biegać, zbadałem serce. Teraz dodatkowo wykonałem badania EKG, echo serca i kolejną próbę wydolnościową. Maraton to olbrzymi, nienaturalny wysiłek. Staram się wykluczyć wszystkie zagrożenia. Już naoglądałem się przedziwnych sytuacji, kiedy ktoś tracił przytomność w trakcie startu. Rozmawiałem też z lekarzem, który podał mi przykład osoby przygotowującej się do maratonu, u której wykryto poważą wadę serca. Badania prawdopodobnie uratowały temu człowiekowi zdrowie, jeśli nie życie. Warto je robić.
Jesteś triathlonistą. Trudno ci się będzie przestawić z triathlonu na maraton?
– Triathlon może stać się elementem treningu maratońskiego. Biegając, obciążamy tylko jedna partię mięśni. Kiedy dodatkowo jeździmy na rowerze i pływamy, wzmacniamy inne mięśnie, które są przydatne podczas startu w maratonie. Zatem te treningi się uzupełniają. Mój kolega, Rafał Obłuski, przez dwa lata tylko biegał. W zeszłym roku udało mi się go namówić do startu w triatlonie. Przygotowania sprawiły, że znacznie poprawił swoje wyniki biegowe, chociaż jego trening nie był ukierunkowany na bieganie.
Wizualizujesz sobie trasę, którą będziesz biegł? Zdarza się, że w wyobraźni już jesteś na mecie?
– Trasę już poznałem, ale jeszcze nie biegam nią w wyobraźni. Zbliża się jednak moment, w którym będę dokładnie planował bieg. Jeśli ma się przemyślaną strategię, jest dużo łatwiej. W zeszłym roku, co prawda na innym dystansie, ścigałem się z swoim szwagrem, Markiem i wspomnianym Rafałem. Wiedziałem, że jeśli dogonię Marka, to już nie odpuszczę. Dopadłem go trzysta metrów przed metą. Podbiegłem do niego i przez 100 metrów odpoczywałem za jego plecami. To był element planu. Przed samą metą wyprzedziłem go i wygrałem o 4 sekundy.
Masz jakieś rytuały towarzyszące startom?
– Nie mam rytuałów, ale mam pewien reżim treningowy i dietetyczny. Od 14 tygodni wstaję co niedzielę o tej samej porze. O 7 jem śniadanie. To zawsze takie samo śniadanie: płatki z jogurtem i dżemem. Przyzwyczajam swój organizm. Przed ciężkimi treningami jem dodatkowo specjalny wysokoenergetyczny żel. W trakcie biegu sięgam po kolejne żele i po sprawdzony napój izotoniczny. Robię to, żeby na trasie nie mieć żadnych niespodzianek jelitowych.
Dostajesz pewnie porady od innych biegaczy. Zdradzisz je naszym czytelnikom?
– Dzisiaj dostałem taką radę na Facebooku: „pierwszy maraton na zawsze pozostanie w pamięci. Nie śpiesz się, zaliczaj ściany, toy-toyki, paś się na każdym punkcie, nie próbuj ganiać życiówek, dzieciakom przybijaj piątki, zostaw w domu stoper i pamiętaj, że ten pierwszy maraton masz tylko przebiec. Rekordy będziesz bił w czasie następnego”. Fajna rada, ale pewnie się do niej nie zastosuję. Będę walczył o czas. Na pewno posłucham przy tym doświadczonych ludzi. O, chociażby nie zawiążę zbyt mocno butów, bo to może być problemem na późniejszych kilometrach, kiedy puchną nogi.
Myśl o tym, że biegniesz dla Arka pomoże ci w chwilach kryzysów?
– Na pewno tak. Będę myślał o Arku i o mojej mamie, która będzie tego dnia kończyła 70 lat. Ten bieg będzie też dla mnie formą modlitwy. Moi znajomi powierzyli mi swoje intencje. Oni na pewno też wyślą mi pozytywne myśli. To bardzo pomaga. Bo tego dnia ważniejsza od nóg będzie głowa.
Piotr Puchalski