Szlagier dla Lechii Gdańsk. Lech wraca do domu bez punktów

Lechia Gdańsk lepsza od Lecha Poznań w szlagierowym spotkaniu 9. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Podopieczni Piotra Nowaka pokonali przed własną publicznością „Kolejorza” 2:1. Bramki dla Lechii strzelali – Marco Paixao i Maciej Wilusz, który zaliczył samobójcze trafienie.
Lech w pierwszej połowie niedzielnego spotkania był stroną dominującą. Bardzo aktywny na skrzydle był Maciej Makuszewski, który ma za sobą występy w barwach Lechii. 25-latek był motorem napędowym większości ofensywnych akcji poznańskiego klubu.

TWARDA GRA

Lech grał brutalnie. Już w pierwszej połowie sędzia Kwiatkowski ukarał zawodników „Kolejorza” dwoma żółtymi kartkami. Lech przewagę potwierdził w 35. minucie meczu. Kolejną świetną akcję prawą stroną przeprowadził Makuszewski. Skrzydłowy perfekcyjnie dorzucił piłkę w pole karne, tam niepilnowany Marcin Robak pokonał bezradnego Vanję Milinkovicia-Savicia. Trzy minuty później Lechia doprowadziła do wyrównania. Krasić dośrodkował z rzutu rożnego piłka wpadła wprost na głowę Marco Paixao. Pierwszy strzał przed siebie odbił Jasmin Burić. Przy dobitce był już bezradny. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie i drużyny do szatni schodziły z remisem 1:1

Na początku drugiej połowy Lechia miała bardzo dużo szczęścia. Na skrzydle tempa nie zwalniał Makuszewski. Po kolejnej akcji na prawej stronie, 25-latek zerwał się z piłką tuż przy końcowej linii, dograł w pole karne, tam świetnie odnalazł się Robak, ale tym razem doskonale piłkę obronił Milinković-Savić.

NA RATUNEK BRAMKARZ

Od 60. minuty Lech zaczął mieć coraz większą przewagę nad biało-zielonymi. Jednak w bramce fantastyczne spotkanie rozgrywał Vanja Milinković-Savić, który raz za razem ratował Lechię przed utratą bramki. Serb popisał się fantastycznymi paradami przy próbach Marcina Robaka.

Na 10 minut przed końcem spotkania gra nieco się wyrównała, ale cały czas optyczną przewagę miał Lech. Lechia rzadko pojawiała się w okolicach pola karnego gości. Jednak jak już się znaleźli to zrobili to co do nich należało. Świetnie w pole karne dośrodkował Sławomir Peszko, a tam znalazł się Michał Chrapek, który precyzyjnym strzałem skierował piłkę w kierunku bramki Buricia, a tego pokonał własny obrońca – Maciej Wilusz. Po bramce ofensywa Lechii z jeszcze większą intensywnością zaczęła atakować „Kolejorza”. Do końca już nic się nie zmieniło. Lechia wskoczyła na pozycję wicelidera tabeli piłkarskiej Lotto Ekstraklasy.

Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj