Znakomity Jałocha i senni koledzy z pola. Arka zremisowała w Lublinie

Przerwa na reprezentacje nie wyzwoliła w piłkarzach Arki głodu meczowego. Gdynianie tylko przez pół godziny meczu w Lublinie byli lepszym zespołem. Później spotkanie się wyrównało, a w końcówce to Górnik miał większą szansę na zwycięstwo.

ZMIANY W „11”

Trener Grzegorz Niciński zaskoczył mieszając w wyjściowym ustawieniu swojego zespołu. Po raz pierwszy w tym sezonie w podstawowym składzie znaleźli się Krzysztof Sobieraj i Dominik Hofbauer. Najbardziej doświadczony w zespole stoper na środku obrony zastąpił Dawida Sołdeckiego. Austriak, który z żółto-niebieskimi trenuje dopiero od miesiąca,  mecz w Lublinie rozpoczął na środku drugiej linii. Na tej pozycji wcześniej występował Adam Marciniak, który z kolei został przesunięty na lewą stronę obrony, co oznaczało ławkę dla Marcina Warcholaka. Przeciwko Górnikowi szanse pokazania się od początku spotkania otrzymał także Paweł Abbott.

W podstawowym ustawieniu gospodarzy znalazło się trzech byłych piłkarzy Lechii Gdańsk: Piotr Grzelczak, Adam Dźwigała i Gerson, a także Maciej Szmatiuk, który przy okazji poprzedniej przygody Arki z ekstraklasą był kapitanem gdyńskiego zespołu.

DOBRY POCZĄTEK ARKI

W pierwszych minutach to Arka prowadziła grę,  zdecydowanie częściej utrzymując się przy piłce. Już w 3 minucie znakomitym podaniem popisał się Hofbauer. Piłka po dograniu austriackiego pomocnika odbiła się od Pawła Abbotta, ale do pozycji strzeleckiej doszedł Mateusz Szwoch, który bardzo dogodną sytuację zakończył niecelnym uderzeniem. W 12 minucie kolejną wyborną okazje dla Arki zmarnował Paweł Abbott. Środkowy napastnik żółto-niebieskich po lewej stronie pola karnego zwiódł rywala, przekładając sobie piłkę z lewej na prawą nogę. Akcję złamał do środka, ale strzałem nie zaskoczył Sergiusza Prusaka.
 
GROŹNY BONIN

W 22 minucie po raz pierwszy próbie został poddany Konrad Jałocha. Bramkarz Arki wybronił jednak strzał sprzed pola karnego Grzegorza Bonina. Od tej akcji Górnik zaczął coraz śmielej atakować. W 26 minucie kolejny raz w roli głównej wystąpił Bonin, który serią zwodów wymanewrował Adama Marciniaka na lewej stronie pola karnego. Po jego podaniu jako ostatni futbolówki dotykał i Hernandes, po którego strzale piłka nieznacznie minęła bliższy słupek. Po pierwszych 30 minutach w kolejnych fragmentach spotkania obie drużyny nie uraczyły kibiców niczym ciekawym.

PO PRZERWIE SPUŚCILI Z TONU

Druga połowa, podobnie jak końcówka pierwszej, nie zachwyciła. W tej części meczu dopiero w 70 minucie senną atmosferę w Lublinie przerwał mocnym strzałem niemal z zerowego kąta Bonin, który trafił w głowę Jałochę. W pierwszej chwili wydawało się, że bramkarz Arki został znokautowany, ale po kilkudziesięciu sekundach ponownie uchronił swój zespół przed utratą gola.

W 73 minucie trener Niciński chcąc pobudzić swój zespół dokonał pierwszej roszady. Na boisku pojawił się, Rafał Siemaszko zastępując Mateusza Szwocha. Ruchliwy napastnik 10 minut po tym jak zameldował się na murawie stanął przed szansą na bramkę. Po dośrodkowaniu Damiana Zbozienia na piąty metr, trafił wprost w bramkarza gospodarzy Sergiusza Pruska. Górnik po chwili odpowiedział strzałem Krzysztofa Danielewicza, który z dużym trudem powstrzymał Jałocha. Kilkanaście sekund później bramkarz żółto-niebieskich nie dał się pokonać najpierw Przemysławowi Pitremu, następnie Gersonowi. Przy okazji strzału Brazylijczyka gdynianie mieli sporo szczęścia. Ostatnie minuty meczu Arka dała zepchnąć się do defensywy sama sporadycznie wybierając się w okolice „szesnanstki” łęcznian.

Mariusz Hawryszczuk
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj