Biegi z przeszkodami cieszą się w Polsce bardzo dużą popularnością, czego dowodem jest ogromna frekwencja na tego typu imprezach. Ciekawym fenomenem ekstremalnych imprez biegowych jest liczba startujących w nich kobiet. Często ma się wrażenie, że to panie chętniej decydują się na udział w błotnych zawodach, niż sami panowie.
Z tej okazji rozmawiamy z Błotnymi Siostrami, czyli Katarzyną Babicką (Babcioch) i Moniką Bańkowską (Monia), które wyjaśniają na swoim przykładzie – zainteresowanie biegami z przeszkodami. Również opowiadają nam o zmaganiach z walką ze zbędnymi kilogramowi, będąc świetnym przykładem dla innych kobiet, które zamierzają rozpocząć metamorfozę wagową.
Maciej Gach: Na początek wyjaśnijmy, że nie jesteście prawdziwymi siostrami, ale biegowymi jak najbardziej. Jak się poznałyście i w jakich okolicznościach?
Kasia (Babcioch) i Monika Bańkowska (Monia): Poznałyśmy się zupełnie przypadkowo i to dość niedawno, bo w sierpniu zeszłego roku, podczas treningu przygotowującego do jednej z imprez biegowych. Od samego początku złapałyśmy wspólny język i tak jest do dzisiaj.
Jak szybko narodziły się Błotne Siostry?
Dokładnie 11 listopada 2015 roku. Wtedy po raz pierwszy wzięłyśmy razem udział w biegu. Co prawda był to bieg uliczny, ale od niego zaczęła się nasza biegowa przyjaźń. Prawie każde kolejne zawody, zwłaszcza te z przeszkodami – biegłyśmy od startu do mety ramię w ramię.
Skąd pomysł na to, aby założyć blog pod powyższym tytułem?
Nie jesteśmy pewne, która z nas zaczęła tak mówić. Możliwe, że ktoś z naszej ekipy sportowej nazwał nas Błotnymi Siostrami. Tak czy siak, przyjęło się i nazwa przylgnęła do nas – więc taki wybór nazwy był oczywisty. Natomiast blog narodził się dość spontanicznie. Ma na celu nas zmotywować do dalszej pracy nad sobą, ale w szczególności chcemy pokazać innym dziewczynom, iż można taplać się w błocie dla samej radochy.
Oprócz tradycyjnych biegów, jesteście miłośniczkami zawodów z przeszkodami.
Brałyśmy udział w biegach z przeszkodami tworzonych w wielu miejscach Polski. Prawdę mówiąc żadna z nas nie jest miłośniczką biegania samego w sobie, chociaż lubimy potruchtać. Generalnie biegi z przeszkodami pozwalają sprawdzić sprawność, a przy okazji bieganie jest mniej męczące, bo przerywane przeszkodami. Każdy bieg charakteryzuje się innymi trudnościami i terenem, dlatego to się nie nudzi się, gdyż nigdy nie wiemy co nas może spotkać.
Co daje sam start w takich błotnistych imprezach?
Zauważyłyśmy, że jak się chce, to nie ma rzeczy niemożliwych. Postawiłyśmy sobie poprzeczkę bardzo wysoko, mimo, że jest to nasz pierwszy sezon startowy w biegach ekstremalnych. Ze zdziwieniem stwierdziłyśmy, że pomimo wielu kryzysowych chwil na trasach, udało nam się ukończyć wszystkie ciężkie biegi. Swoją drogą, jeszcze nie tak dawno nie uwierzyłybyśmy, że w ogóle możemy w nich wystartować. Piękne jest też to, że dzięki tym biegom poznałyśmy wiele wartościowych osób z różnych zakątków kraju.
Zapewne przekroczenie linii mety pod tak trudnych zawodach jest niezwykłym przeżyciem?
Nie należymy do najsprawniejszych i najszybszych, więc w czasie biegu mamy chwile zwątpienia i zastanawiamy się, czy w ogóle dobiegniemy do mety. Dzięki takim momentom, ukończenie biegu jest jeszcze piękniejsze. Na mecie zwykle czekają na nas szybsi znajomi, kibicując nam z całych sił, co dodaje takiej mocy, że ciężko to opisać. Już nieraz zdarzyło nam się płakać ze wzruszenia na ostatnich metrach trasy. Ciężko to opisać, więc gorąco polecamy to samemu przeżyć!
Które zawody wspominacie w szczególny sposób?
Mimo, że brałyśmy udział już w wielu biegach, to jeden jest wyjątkowy. Mowa o Runmageddon Hardcore w Myślenicach. Zapisałyśmy się na ten bieg bardzo spontanicznie, od początku wiedząc, że to ponad nasze siły. Trasa dłuższa niż półmaraton i to na dodatek wiodąca przez góry oraz usiana bardzo ciężkimi przeszkodami. To było ogromne wyzwanie, które przypieczętowało naszą przyjaźń. Przez 8 godzin, które spędziłyśmy na trasie, bardzo się wspierałyśmy i rozumiałyśmy bez słów. Często wspominamy ten bieg, bo to było niesamowite przeżycie. Ciężko pokrótce to opisać, dlatego zapraszamy na naszą relację, którą możecie przeczytać – TUTAJ.
Macie jakiś wymarzony start w biegu z przeszkodami, w którym chciałybyście wziąć udział?
W zeszłym roku Monice udało się wystartować w Katorżniku, za rok chcemy go ukończyć wspólnie. Poza tym chcemy też zaliczyć Formoza Challenge, który organizowany jest przez jednostki specjalne.
Prowadząc bloga oraz fan page Błotniste Siostry – nie zanudzacie ludzi poradami o tym jak schudnąć, gdyż uważacie, że najodpowiedniejszą dietą jest pasja? Zwłaszcza Ty Monia wiesz doskonale, że diety cud nie działają, bo sama przeszłaś sporą metamorfozę wagową. Opowiedz o tym.
Monia: Nie ma diety cud, gdyż walka z nadwagą, żeby była skuteczna, musi trwać. Chodzi o to, żeby wyrobić w sobie dobre nawyki żywieniowe i oczywiście wstać z kanapy. Ratunkiem dla mnie okazał się sport i odniosłam sukces – choć przyznam, że dieta nie zawsze była u mnie idealna. Sport dał mi energię do życia, zmienił moje podejście do siebie oraz do świata. Pasja sprawiła, że cieszę się życiem, robię to co kocham, a kilogramy same lecą w dół.
Co według Ciebie najważniejsze jest w walce ze zbędnymi kilogramami, aby nie popełniać błędów?
Wytrwałość i niestety, z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę, że sam regularny wysiłek fizyczny, nie zawsze daje zadowalające efekty – jeśli nie zmienimy kuchennych nawyków. I nie myślę tutaj o liczeniu składników odżywczych, gramatury, czy o diecie 1000 kcal. Jem to, co mi potrzebne. Wyrzuciłam z menu gotowce, fast foody, słodycze – choć czasami na coś słodkiego się jednak skuszę. Pamiętajmy, że odchudzanie musi być dla nas przyjemne i każdy musi odnaleźć swoją drogę oraz wytrwale dążyć do celu.
Swoją drogą to także kochasz crossfit.
Zgadza się. Crossfit pochłonął mnie w zupełności. To świetny trening siłowy i sprawnościowy. Regularna praca z ciężarem daje też dużo satysfakcji, bo efekty są szybko widoczne. Jest to sport którego dopiero się uczę i muszę przyznać, że technicznie dużo jeszcze nauki przede mną.
Ty również Kasia uprawiasz trening obwodowy i tak jak Monia, chętnie przerzucasz żelazo na siłowni.
Kasia (Babcioch): Bardzo lubię chodzić na siłownię, bo jak wiadomo, wzmacniamy w ten sposób ciało, co bardzo pomaga w bieganiu. Poza tym lubię też pływać, a to też usprawnia układ oddechowy.
Powiedzcie dziewczyny, co według Was jest najistotniejszego w aktywności fizycznej?
Nasza filozofia to robić to, co sprawia przyjemność. Obie uwielbiamy zastrzyk endorfin po treningu. Szczególnie w takie dni jak teraz, gdy szybko robi się ciemno, a pogoda jest raczej depresyjna. Właśnie w taki sposób, warto sobie poprawić humor. Już nieraz wyciągałyśmy się nawzajem z domu, żeby zażyć trochę ruchu i za każdym razem trening wywoływał uśmiech na twarzy.
Jakbyście zachęciły inne kobiety do przełamywania swoich barier?
Wydaje nam się, że jesteśmy całkiem dobrym przykładem tego, że naprawdę każdy może czerpać radość ze sportu. Wystarczy chcieć albo czasem po prostu chociaż dać się namówić. Zapraszamy też wszystkich chętnych na wspólne treningi na gdyńskich klifach. Spotykamy się tam właściwie co niedzielę. Chodzi właśnie o to, aby zachęcić wszystkich niezdecydowanych do wyjścia z domu. Poza tym nie ukrywamy, ze dla nas to też ogromna motywacja. Informacje o spotkaniach biegowych zamieszczamy na naszym profilu – Błotne Siostry.
Wasze sportowe cele, które zamierzacie zrealizować w przyszłym roku?
Długo trzeba byłoby wymieniać. Ten rok był bardzo aktywny, a na przyszły planujemy jeszcze więcej. Jednym z naszych celów jest udział w Rzeźniczku na dystansie około 27 kilometrów, w którym suma podbiegów i zbiegów wynosi odpowiednio +1070m/-1200m. Prosimy o trzymanie kciuków, aby udało nam się dotrzeć na metę nie tylko tego biegu, ale i wielu innych, które wpisałyśmy w kalendarz na 2017 rok.
Więcej informacji możecie znaleźć na blogu: Błotne Siostry.
Maciej Gach