Peter Ekroth: W Gdańsku we mnie nie wierzyli. Nie dali mi czasu

Przerwana misja Petera Ekrotha w hokejowej Automatyce. Były trener gdańskich hokeistów w rozmowie z Radiem Gdańsk zdradza kulisy swego odejścia. Opowiada o trzyletnim planie budowy drużyny, o rozwiązaniu umowy po trzech miesiącach i nierozliczonym kontrakcie. Szwedzki szkoleniowiec krytycznie ocenia zawodowe kwalifikacje swoich byłych podopiecznych i organizację gdańskiego klubu. Ze szwedzkim szkoleniowcem rozmawiał Wojciech Luściński. Posłuchaj:

WL: Panie trenerze. Czego nie możemy powiedzieć o kulisach Pana odejścia z Automatyki?
PE:Możemy rozmawiać swobodnie. Nie ukrywam, że wszystko nie zostało jeszcze wyjaśnione. Wydaję mi się jednak, że uda nam się dojść do porozumienia w przeciągu kilku tygodni.

WL: Podaliście sobie rękę z zarządem? Te okoliczności Pana odejścia nie są do końca jasne.
PE: Zacznę od tego, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Przyjechałem do Gdańska z trzyletnim planem, który dopiero zacząłem wdrażać. Nikt nie byłby w stanie zrealizować trzyletniego planu w trzy miesiące. Nie wiem dlaczego tak się stało. Wydaję mi się, że byłem idealną osobą na to stanowisko i byłem w stanie zrealizować postawiony przede mną cel. Jeżeli zarząd oczekiwał rezultatów po trzech miesiącach, to wybacz, ale jest to mission impossible. Gdybym miał świadomość, że muszę z tym zespołem zrobić wynik w trzy miesiące, to wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. Byłem wręcz przekonany, że nakreślony plan będziemy stopniowo wcielać w życie. W pierwszym roku mieliśmy wprowadzać do gry nowych zawodników, koncentrować się na nauce nowych rzeczy. Tak jednak nie było. Z taką świadomością na początku mojej pracy w Gdańsku podszedł bym do drużyny inaczej, a ona nie znajdowałaby się w takim miejscu jak teraz.

WL: Automatyka była niecierpliwa?
PE: To nie moja decyzja, ale w pełni ją szanuje. Szkoda, że zawiodła komunikacja. Byłem wręcz przekonany, że wszystko co robiliśmy na treningach szło w dobrym kierunku. W trakcie sezonu robiliśmy zawodnikom testy. Ich wyniki jednoznacznie wskazywały na postęp. Patrząc na zawodników, przykładowo na Mateusza Stróżyka. Nie sądzę, że wcześniej zdobył tyle bramek, co w tym sezonie. W drużynie jest wielu młodych i perspektywicznych zawodników. Oni w przyszłości będą stanowili o sile tej drużyny. Mogę śmiało powiedzieć, że będzie tak już w przyszłym sezonie. Rozumiem decyzję zarządu. Była na pewno trudna do podjęcia, ale szanuje ją, bo oni muszą robić to co dla klubu jest najlepsze. Nie mam z tym żadnego problemu.

WL: Gdzie leżał główny problem w tych słabych wynikach drużyny?
PE: Nie uważam żeby coś poszło nie tak, tutaj potrzebny był tylko czas. Można zapytać się kogokolwiek kto zna się na hokeju, że w takich przypadkach potrzeba czasu i cierpliwości. Patrząc na Automatykę i na każdego z zawodników. Przecież masz w niej 4, czy 5 zawodników, którzy przez kilka lat grali w ekstralidze i są co najwyżej przeciętni. Ile klubów z polskiej ekstraklasy chciałoby takich zawodników u siebie? Większość z nich jest w tej drużynie pierwszy rok. Nigdy nie grali na takim poziomie, niektórzy z nich nie grali nawet w Polsce. Przecież te aspekty też się liczą i trzeba je uszanować. Porównujemy się do drużyny z Jastrzębia, która ma młody zespół. Ale wystarczy na nich popatrzeć. Mają świetną organizację i zawodników, którzy już jakiś czas na tym poziomie grają. Mają także wielu zawodników z młodzieżowych reprezentacji, którzy mają umiejętności, których brakuje zawodnikom z Gdańska. Jeżeli takie same oczekiwania masz wobec zawodników Automatyki – życzę ci powodzenia. Ja tego tak nie widzę. Spójrz na nasz budżet. Koszt zawodników grających w tej drużynie, porównując to z innymi drużynami z Polski jest wręcz żenujący. Z taką kadrą nie ma szansy na coś więcej. Na początek jeśli mógłbym zrobić coś inaczej to zmieniłbym bramkarza. To nie znaczy, że miałem złego bramkarza. Nie zwalam winy na Szczerbę, czy Kielera, ale oni potrzebują czasu na stopniowe ogrywanie w lidze, żeby mogli złapać doświadczenie.

WL: A Pan ma sobie coś do zarzucenia?
PE: Nie zrobiłem niczego złego, myślę, że to komunikacja między mną, a zarządem i resztą zespołu zawiodła. Rozmawiałem z nimi, słuchałem ich wskazówek. Byłem wręcz przekonany, że wynik w tym sezonie jest sprawą drugorzędną, bo mieliśmy zbyt wiele rzeczy do wdrożenia i nauczenia. Dlaczego polskie drużyny nie stają się lepsze? Dlaczego polska reprezentacja nie jest lepsza? Jedynym sposobem na to by stawać się lepszym jest robienie rzeczy inaczej niż dotychczas. W Polsce tego nie ma. Taki przecież mieliśmy plan z zarządem i takie cele były przede mną postawione. Wiedziałem także jak zagrać przeciwko drużynie z Torunia w walce o utrzymanie. Nie był to dla mnie żaden problem. Przed tą drużyną bardzo, podkreślam bardzo długa droga. Nie byłem zaskoczony wynikami patrząc na kwestie finansowe i umiejętności zawodników. Profesjonalna drużyna siłę powinna opierać na zawodnikach zagranicznych. Oni powinni robić różnicę. Teraz wymień mi moich zawodników z zagranicy. Nie będę ich oceniał, bo szkoda czasu. Niech inni to zrobią. Jedynym graczem, z którego jestem dumny jest Dima Szczerbakow. Jest młody, ma zaledwie 18 lat i poczynił ogromne postępy. W Gdańsku we mnie nie wierzyli, nie dali mi czasu. Zawodnicy także powinni mieć świadomość w jakiej sytuacji się znajdują. Tak nie było i zaczyna się robić mało stabilnie. Podkreślam jednak że zarząd był niecierpliwy i nie wierzył, że mogę wykonać z tą drużyną kawał dobrej roboty. Życzę im powodzenia.

WL: Automatyka była gotowa na grę w hokejowej ekstralidze?
PE: Zdecydowanie nie. Zarząd, ja i wszyscy wokół klubu o tym wiedzieli. Zastanawiam się gdzie podział się ten 3-letni plan. Myślałem, że jakiś był. Musieliśmy od początku radzić sobie z wieloma rzeczami. Nawet takimi drobnymi jak brak koszulek treningowych. To są bardzo ważne szczegóły. Według mnie Automatyka jest daleko od bycia profesjonalnym klubem. Brakuje im wielu rzeczy i to mnie martwiło. W pewnym momencie pojawiła się także presja ze strony kibiców. Mam tylko nadzieję, że zarząd wie co robi i ma plan. Wierzę, że dadzą w spokoju pracować kolejnemu trenerowi. Na koniec sezonu nie będzie miało to jednak żadnego znaczenia, bo i tak znajdą kogoś winnego. Jeśli chcą obwiniać mnie, nie mam z tym problemu, ale grajcie fair, bądźcie uczciwi. Bycie profesjonalnym to jedno z kluczowych słów. Zawodnicy mają potencjał, ale jak wspomniałem, niektórzy nie grali jeszcze w tej lidze. Jeśli oczekiwano czegoś w 3 miesiące to brak mi słów. Pozostawię to innym do oceny. Mam jednak wielki szacunek do kibiców i też tych którzy myślą, że to moja wina. Jeśli oczekujecie rezultatu po tak krótkim czasie, chciałbym się dowiedzieć kto tak potrafi. Oczywiście ja też potrzebuję wsparcia, ale z tą drużyną nie zrobiłbym niczego więcej. Klub ma problemy z wieloma kluczowymi kwestiami. Nie chodzi o jedną lub dwie. Jest ich po prostu wiele. Patrząc na aspekty sportowe. Miałem trzech podstawowych zawodników. Szweda Kastel-Dhala, Rompkowskiego i Stebera. Przecież w trakcie sezonu oni nie grali 30 procent meczów. To odbija się na całej drużynie, bo to najlepsi gracze w tym zespole. Jak mieliśmy wygrywać mecze? Patrząc jednak na całą drużynę i indywidualne umiejętności zawodników – to nie były one wystarczające, aby w trzy miesiące osiągnąć jakikolwiek wynik.

WL: O co ma Pan pretensje do zarządu?
PE: Nie mam im nic do powiedzenia. Życzę im powodzenia i cierpliwości. Nie są jedynymi, którzy tracą cierpliwość w sytuacjach takich jak ta. Nikt nie zrobiłby tego inaczej, a wszystko związane jest z pieniędzmi. Zawsze główną kwestią są pieniądze. Potrzeba doświadczonych graczy, a oni kosztują. Jeśli nie ma do wyboru młodych zawodników, trzeba znaleźć takich w których można uwierzyć. Już teraz mogę wymienić zawodników, którzy w przyszłym sezonie w Gdańsku nie będą występować. Będąc trenerem widziałem, że się starają, ale za dużo w tym wszystkim było narzekania. Wszystko trzeba było im mówić. Chodzi zwłaszcza o zawodników urodzonych w latach 90.

WL: A finanse wobec Pana się zgadzają?
PE: Nie. Nie jest wszystko rozliczone w 100 procentach. Jestem przekonany, że wszystko wyjaśni się najbliższej przyszłości. Tylko tyle mogę powiedzieć.

Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj