12 żółtych kartek i trzy czerwone. Niecodzienne były okoliczności porażki piłkarzy Lechii Gdańsk z Poznaniu z Lechem. Na kibicowskich forach pojawiają się nazwiska winowajców – Peszko, Kuświk, Marciniak. Włodzimierz Machnikowski dopisuje jeszcze jedno.
Od niego bym zaczął. Bjlelica. Nenad Bjelica – syn Czarnogórca i Chorwatki, mąż Serbki. Bałkańska gorąca krew. Trener Lecha. To on pierwszy za niesportowe zachowanie został wyrzucony na trybuny. Od tego momentu zaczęło iskrzyć.
Po stracie bramki w 70. minucie, zrobiło się naprawdę gorąco. Czerwone kartki ujrzeli za faule Sławomir Peszko i Grzegorz Kuświk. Zasadności ich pokazania nie kwestionują w Lechii, choć oficjalnych komentarzy nie będzie. W Lechii raczej nie zagra już sprzedany do Torino Vanja Milinkovic-Savic, ale i jemu na ławce puściły nerwy i ostatnich 15 minut już nie oglądał, bo został odesłany do szatni.
MARCINIAK TRAKTUJĘ POLSKĄ LIGĘ JAK PROWINCJĘ?
Jeśli chodzi o arbitra… Szymon Marciniak to bywalec światowych salonów. Był na EURO 2016. W Lidze Mistrzów na Santiago Bernabeu potrafił utemperować samego Cristiano Ronaldo. Odnoszę jednak wrażenie, że polską ligę i Trójmiasto traktuje troszkę jak piłkarską prowincję. Nie lubią go w Gdyni za mecz Jagiellonią. W niedzielę też nie potrafił utrzymać ładu na boisku w Poznaniu. Acz podkreślam, kartki dla Peszki i Kuświka były zasadne a konsekwencje sięgną pewnie meczu z Mistrzem Polski – Legią Warszawa na Stadionie Energa Gdańsk 19 marca.