Dziękujemy za rekordową serię meczów bez porażki w pierwszej lidze, dziękujemy za wywalczony w dobrym stylu awans do ekstraklasy. Dziękujemy za udany początek sezonu w elicie i za drugi w historii klubu finał Pucharu Polski. Za to wszystko, a także za przywiązanie do klubowych barw i bycie Arkowcem z krwi i kości. Grzegorz Niciński został uznany przez słuchaczy Radia Gdańsk Sportową Osobowością Pomorza. O zwolnieniu trenera jako pierwszy poinformował portal kibicowski Arki.
Według naszych informacji po sobotnim meczu z Pogonią trener Niciński pożegnał się z zawodnikami. Wśród najpoważniejszych kandydatów do objęcia schedy po Nicińskim jest Leszek Ojrzyński, który przebywa na rozmowach w klubie.
DUMA KIBICÓW
Grzegorz Niciński w kilku momentach sprawił, że kibic Arki mógł z dumą deklarować przywiązanie do klubowych barw. Należy pamiętać, że drużynę przejął w trudnym momencie, w którym żółto-niebiescy nie wyróżniali się z szarzyzny pierwszej ligi. Zastępując Dariusz Dźwigałę we wrześniu 2014 cudu nie dokonał, ale gra zespołu uległa poprawie, a sezon Arka zakończyła na 10 miejscu.
Progres, jaki gdynianie wykonali pod batutą Nicińskiego widoczny był w sezonie 15/16. Drużyna wywalczyła awans do ekstraklasy szybciej niż zakładał to rozpisany przez klubowe władze plan. Arka „Nitka” w drodze do elity była najbardziej bramkostrzelnym zespołem na zapleczu oraz zanotowała rekordową w historii klubu serię 18 meczów bez porażki w pierwszej lidze. Ten wynik jeszcze długo może zostać nie pobity.
MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI
Po pierwszych tygodniach obecnego sezonu Arka udowadniała, że progi ekstraklasy nie są dla niej zbyt wysokie. Nawet inauguracyjna porażka nie wywołała zbyt wielu negatywnych opinii. Wręcz przeciwnie – eksperci twierdzili, że mimo przegranej w Niecieczy drużyna pokazała, że drzemie w niej spory potencjał. Kolejne mecze potwierdziły, że faktycznie dzięki żółto-niebieskim liga może stać się barwniejsza, a nagroda gracza kolejki dla Yannicka Sambei Kakoko i pochwały, płynące pod adresem Mateusza Szwocha tylko potęgowały postrzeganie Arki jako zespołu, który może kandydować nawet do miana rewelacji sezonu.
Ekipa Nicińskiego była niezwykle groźna na własnym stadionie, gdzie grała bez kompleksów i całkiem przyjemnie dla oka. Próby zdobycia twierdzy przy Olimpijskiej bardzo boleśnie skończyły się dla Wisły Kraków, Ruchu Chorzów i Śląska Wrocław. Opuszczając Gdynię Arka traciła jednak większość ze swoich atutów i będąc w gościach czuła się bardzo nieswojo.
Wyjątkiem było zwycięstwo przy Łazienkowskiej, które jeszcze bardziej zamazało rzeczywistość. Jaka była ona naprawdę, doskonale wiedział Grzegorz Niciński, który na każdym kroku niemal do znudzenia powtarzał: nie zapominajmy, że jesteśmy beniaminkiem, podstawowym celem jest utrzymanie. Punkty będą dzielone na pół.
„Nitek” miał świadomość, że wyniki osiągane przez jego drużynę są ponad stan i kiedyś przyjdzie zadyszka. Niewielu jednak zakładało, a jeśli już, to próbowało odgonić od siebie tę myśl, że zadyszka skończy się totalnym odcięciem od tlenu.
ZJAZD ZACZĄŁ SIĘ WE WRZEŚNIU
Jeśli prześledzimy to, jak żółto-niebiescy gubili formę, okaże się, że pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się już we wrześniu. W spotkaniu z Cracovią Arka nie grała już z takim polotem jak wcześniej, a zwycięstwo zrodziło się w bólach. Z Poznania gdynianie wrócili z punktem zdobytym w dość szczęśliwych okolicznościach. Po meczu z Piastem padła twierdza przy Olimpijskiej, ale paradoksalnie mogło to pomóc zawodnikom ściągając z nich presję walki o podtrzymanie miana niepokonanego zespołu na własnym stadionie. Od tego momentu Arka przeżywała jednak prawie dwumiesięczną posuchę.
Nie wygrała ligowego meczu ani w październiku, ani w listopadzie. W sześciu spotkaniach zdobyła 3 punkty, a po wyjazdowej porażce z Drutex Bytovią, miała ogromny problem, by awansować do półfinału Pucharu Polski. Zespół był ewidentnie w dołku. Trochę spokoju wprowadziły dwa grudniowe zwycięstwa i perspektywa zbliżającej się przerwy zimowej, a także transferów, które miały okazać się receptą na wspomnianą wcześniej zapaść.
LICZBY NIE KŁAMIĄ
Liczby z ostatnich miesięcy dla Arki i Grzegorza Nicińskiego są brutalne. Jeżeli prześledzimy wszystkie ligowe meczu gdynian od 1 września okaże się, że żółto-niebiescy są zdecydowane najgorszym zespołem w ekstraklasie. W ostatnich dwudziestu spotkaniach zdobyli 17 pkt. Znajdujące się w strefie spadkowej Cracovia i Górnik wywalczyły po 21 pkt. Jeszcze bardziej przeraża to, co działo się w marcu i dzieje w kwietniu. To, że Arka nie wygrała od sześciu meczów, nie pobudza wyobraźni tak bardzo jak fakt, że w ostatnich sześciu spotkaniach straciła 21 goli!
Napisać, że obrona żółto-niebieskich jest dziurawa jak ser szwajcarski, to nie napisać nic. Usprawiedliwieniem nie może być fakt, że gdyńskiemu klubowi podczas ostatniego okienka transferowego nie udało się ściągnąć nowego stopera. Napastnik też był na liście najpilniejszych potrzeb i zakontraktowano dwóch, a i tak najlepiej prezentuję się ten, który miał być ostatnim w hierarchii, a więc Rafał Siemaszko. Niewykluczone, ze z nowym obrońcą mogłoby być podobnie i częściej siedziałby na ławce niż biegał po murawie.
ZESPÓŁ NIE ZGUBIŁ UMIEJĘTNOŚCI PIŁKARSKICH
W temacie zimowych wzmocnień „Nitek” zapewne nie miał wiele do powiedzenia, bo i tak, o tym kogo uda się ściągnąć decydowały przede wszystkim pieniądze i kontakty dyrektora sportowego. Za decyzje personalne w składzie odpowiedzialność ponosi trener, a rotowanie przez Grzegorza Nicińskiego liną obrony w ostatnich meczach było, delikatnie rzecz ujmując, zaskakujące. Spoglądając na to, jak prezentują się gdyńscy defensorzy, można odnieść wrażenie, że trenują ze sobą dopiero od niedawna i są na etapie wzajemnego poznawania się. Trudno znaleźć logiczne wytłumaczenie ich postawy. Na pewno nie zapomnieli jak gra się w piłkę, bo przecież na początku sezonu udowadniali, że potrafią i to na przyzwoitym poziomie.
Podobnie rzecz ma się z zawodnikami drugiej linii i ataku. Poza Siemaszką I Hofbauerem praktycznie wszyscy obniżyli loty i to wyraźnie. Brakuje lidera i zawodnika, który potrafiłby utrzymać wysoką dyspozycję przez kilka miesięcy, a nie tylko błysnąć raz na kilkanaście meczów. W gdyńskiej drużynie wytworzył się nieprzyzwoity bałagan, którego trener Niciński niestety nie potrafił ogarnąć. Tylko ludzie, którzy mają wstęp do szatni wiedzą czy w próbach posprzątania tego nieładu „Nitek” mógł liczyć na pomoc zawodników. Na boisku piłkarze Arki na pewno nie pokazali, że są gotowi umrzeć za swojego szkoleniowca, jakby dając sygnał, że czekają na nową miotłę.
Pod wodzą Nicińskiego Arka rozegrała 96 meczów – 87 ligowych i 9 w Pucharze Polski. Ich bilans to 42 zwycięstwa – 28 remisów i 26 porażek. „Arkowcy” zdobyli w nich 141 bramek, stracili 109. Bilans w ekstraklasie to 28 spotkań (8 zwycięstw – 6 remisów – 14 porażek), bilans bramek 35 – 47. Arka prowadzona przez Nicińskiego zdobywała w lidze średnio 1,55 punktu na mecz. Najwyższą średnią uzyskała w sezonie 2015/16, gdy awansowała do ekstraklasy – było to 2,03 pkt na mecz.