O problemach trawiących Arkę, zbliżających się derbach z Lechią Gdańsk, o motywacji, by nie odstawiać nogi (ani głowy) rozmawialiśmy z Leszkiem Ojrzyńskim, nowym trenerem żółto-niebiezkich. Wywiad przeprowadził Mariusz Hawryszczuk. Mariusz Hawryszczuk: Zdiagnozował pan co jest największym problemem Arki? Co trzeba jak najszybciej naprawić, żeby ten zespół prezentował się tak jak na początku sezonu?
Leszek Ojrzyński: Mam swoje przemyślenia, ale będę mądrzejszy kiedy porozmawiam z zawodnikami, kiedy spotkam się z nimi na treningu. Pewne pomysły chodzą mi po głowie i wszystko okaże się w praniu, czy będę musiał zmieniać zdanie na temat tego zespołu. Od początku rozgrywek śledzę dokładnie drużynę i obserwowałem nawet jak grała w pierwszej lidze. Trzeba obserwować ten rynek pierwszo i drugoligowy, bo jest tam wielu ciekawych zawodników. Teraz w Arce też grają piłkarze, który występowali w pierwszej lidze.
Jest tutaj potencjał, by stworzyć bandę świrów, taką jaką Pan prowadził w Kielcach. Korona to był zespół, który miał charakter.
Nie wiem czy to się uda zrobić. To zależy od ludzi. Jeden Trytko był u mnie tam w szatni, ale przyszedł na końcówkę mojej pracy, bo po trzeciej kolejce mojego trzeciego sezonu zwolnili mnie. Na pewno będziemy chcieli grać charakternie. Są tu chłopcy, którzy potrafią grać w piłkę bardzo dobrze i na pewno bazą będzie kolektyw. Na to będziemy stawiać. I na dyscyplinę, bo tu widzę jakieś rezerwy. Spotka nas piękna przygoda w finale Pucharu Polski, ale najważniejsze jest to pierwsze spotkanie, a tak się składa, że będą to derby Trójmiasta. Wiadomo, ze derby są zawsze najważniejsze dla tych drużyn, które w nich grają.
Już na starcie może Pan się wkupić w łaski kibiców. Dla Pana derby to nie pierwszyzna, bo pamiętamy, że brał Pan udział w wielkich derbach Śląska.
Tych derbów Śląska nie będę dobrze wspominał, bo przegrałem pierwszy mecz w Chorzowie 0:1, ale to ten drugi bardzo mnie zabolał. Przegraliśmy 0:2 na inaugurację stadionu w Zabrzu i 24 tysiące kibiców przyszło oklaskiwać swój zespół, a ten zespół zawiódł. O te mecze derbowe jestem mądrzejszy.
W roli strażaka jeszcze nie mieliśmy okazji Pana obserwować. Zwykle Pan otrzymywał więcej czasu, by wdrożyć swoją filozofię i poznać się z piłkarzami. Teraz z marszu trzeba zacząć sprzątanie.
Nie wiem czy sprzątanie, ale ostatnie mecze spowodowały, ze jest zmiana na stanowisku trenera i ja z tego w jakiś sposób skorzystałem zastępując Grześka. Można powiedzieć, że jest to ostatnia prosta sezonu i trzeba dobrze manewrować, dobrze przepychać się łokciami. To jest dla mnie nowość. Zawsze przychodziłem wcześniej do klubu. Musi być kiedyś ten pierwszy raz, a życie trenera jest takie, że nigdy nie wiesz kiedy znowu wejdziesz do tej rzeki i musisz zawsze umieć pływać. Będę robił wszystko, aby Arka dalej płynęła w ekstraklasie.
Co Pan powie na pierwszym spotkaniu z zawodnikami? Ułożył Pan sobie w głowie jakąś mowę motywacyjną?
Przed takim meczem jak derby nie trzeba motywować. Oni wiedzą o derbach więcej niż ja. Oni czuli już tę atmosferę. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś odstawił nogę albo głowę. Trzeba może bardziej niektórych tonować, wyluzować atmosferę, żeby nie przesadzili z determinacją. Obym miał w kim wybierać, bo kilka problemów mamy.
Głód piłki i ławki trenerskiej jest duży po ponad roku oczekiwania?
Bardzo duży. Z niecierpliwością na to czekałem. Miałem dużo propozycji z pierwszej ligi, nawet drugiej. W przerwie zimowej była propozycja z ekstraklasy. Bardzo długo czekałem. Jeszcze nie miałem takiej długiej przerwy i będę chciał wykorzystać zaufanie prezesa oraz działaczy. Mam nadzieję, że kibice będą nam pomagać do końca. Bo tu trzeba walczyć do końca, każdy mecz będzie ważny.
Jakie skojarzenia z Gdynią i ze stadionem przy Olimpijskiej?
Nie byłem na tym stadionie. Jak byłem trenerem Korony graliśmy sparing z Arką i z Bałtykiem na stadionie rugby, jak prowadziłem Zagłębie Sosnowiec. Plażę znam, bardzo piękne miasto – każdy mi to powtarzał. Do 4 czerwca trzeba zakasać rękawy i pracować po kilkanaście godzin dziennie, żeby ten upragniony cel, jakim jest utrzymanie, osiągnąć. Gramy dla swoich rodzin, kibiców. Trzeba sobie uświadomić, że nie można niczego zostawiać na potem, bo to już ostatnia prosta.
Rozmawiał Mariusz Hawryszczuk. Cały wywiad do odsłuchania poniżej: