Nowy trener w Arce, bramkarz Lechii z nowym, 2-letnim kontraktem. – Nie wyobrażam sobie, żeby w tak ważnym meczu ktoś odstawił nogę czy głowę, czy by nie pobiegł wystarczająco szybko – zapowiada szkoleniowiec żółto-niebieskich. W Gdańsku i w Gdyni kluczowe ruchy na tydzień przed Wielkimi Derbami Trójmiasta.
Walka o ekstraklasowe punkty wkracza w swoją ostatnią fazę. Do podziału punktów pozostały dwa spotkania, a atmosferę w Trójmieście dodatkowo podgrzewa fakt, że jednym z nich będzie mecz derbowy. Na tydzień przed spotkaniem na przysłowiowych zwiększonych obrotach pracują nie tylko obie drużyny, ale i ich działacze. Arka za sterami żółto-niebieskiej łodzi postawiła nowego trenera, a Lechia sfinalizowała nową umowę kluczowego obecnie Dusana Kuciaka.
Posłuchaj audycji:
KUCIAK 2019
– Chcę być najlepszym bramkarzem w Ekstraklasie – powiedział bramkarz biało-zielonych we wtorkowe popołudnie, gdy na konferencji prasowej oficjalnie potwierdzona została informacja o nowym kontrakcie Słowaka. Były zawodnik m.in. Legii Warszawa i Hull City pozostanie w Gdańsku do czerwca 2019 roku.
– Nie wiem, czy przedłużenie kontraktu było krokiem do przodu, ale na pewno był nim powrót do Polski. Gdybym nie był o tym przekonany, nie przedłużyłbym umowy – mówił bramkarz.
GOTOWY NA WSZYSTKO?
Choć w Gdańsku spędził już ponad dwa miesiące, wciąż nie lubi wypowiadać się na temat swojej formy i jej postępów. – Ocenę zostawiam trenerom, dziennikarzom i kibicom – powtarza. – Sam oceniam się po każdym meczu i treningu, dzięki czemu wiem co mam wykonywać lepiej, w których aspektach powinienem pracować więcej. Ale ocenę tę zawsze zostawiam dla siebie – podkreśla.
Najbliższą notę golkiper Lechii wystawi sobie w wielkanocny poniedziałek, po swoim pierwszym derbowym meczu z Arką Gdynia. Póki co – do czego zdążył już przyzwyczaić – jest powściągliwy w wypowiedziach na ten temat. – Mam nadzieję, że meczem z Arką potwierdzimy, iż walczymy o mistrzostwo, stwierdza krótko.
UTRZYMANIE VS PUCHAR(Y)
O równie konkretne cele walczył będzie przynajmniej do czerwca nowy trener żółto-niebieskich, Leszek Ojrzyński. Pochodzący z Ciechanowa szkoleniowiec ma przed sobą dwa paradoksalnie odległe od siebie cele: z jednej strony musi za wszelką cenę starać się utrzymać gdynian w ekstraklasowym boju na przyszły sezon, z drugiej zaś – pokazać się z jak najlepszej strony w finale Pucharu Polski.
– Do Arki przychodzę ze swoim asystentem, który pomagał mi w poprzednich klubach. Na miejscu są też pozostali, dotychczasowi trenerzy. Myślę, że współpraca będzie owocna, i że będziemy godnie reprezentowali Arkę w rozgrywkach – zaczął skromnie.
Choć przez rok pozostawał bez pracy, czasu tego nie zmarnował. I między innymi dzięki temu doskonale wie, do jakiej drużyny przychodzi. – Arkę dokładnie śledzę od początku rozgrywek, obserwowałem ją też w 1. Lidze. Grając w Ekstraklasie trzeba przyglądać się pierwszo i drugoligowemu rynkowi, bo są na nich bardzo ciekawi zawodnicy. W przypadku Arki większość piłkarzy nadal gra i reprezentuje drużynę w Ekstraklasie – zauważa.
Z LIVERPOOLU DO GDYNI
Do Gdyni Leszek Ojrzyński został ściągnięty w sytuacji mocno awaryjnej, w której znalazła się drużyna po piątym przegranym spotkaniu przeciw Pogoni w Szczecinie. Gdy zadzwonił telefon z klubu, przebywał zagranicą na testach ze swoim synem.
– Byłem z synem w Manchesterze i w Liverpoolu, i to właśnie z Liverpoolu zostałem ściągnięty na rozmowy – zdradza. Z zaproszenia, które nadeszło z Gdyni trener skorzystał, choć nie obyło się bez logistycznych utrudnień. – Musiałem zostawić syna samego w Liverpoolu. Dobrze, że było z kim! – żartuje.
DERBY? Z LECHIĄ WYGRYWAŁ W DZIESIĄTKĘ
Choć w roli trenera jego klubowe portfolio liczy już dziewięć drużyn, jeszcze nigdy nie dołączył do obejmowanego zespołu tak późno. Na ugaszenie żółto-niebieskiego pożaru Ojrzyńskiemu pozostało zaledwie dziewięć kolejek. Na początek – mecz derbowy, a w tych pewne doświadczenie już ma: derby Śląska.
– Derbów Śląska nie będę dobrze wspominał. Pierwszy mecz przegraliśmy w Chorzowie 0:1, ale to drugi bardzo mnie zabolał, zresztą nie tylko mnie. Przegraliśmy u siebie 0:2 na inaugurację stadionu w Zabrzu. Na mecz przyszły 24 tysiące kibiców, by oklaskiwać swój zespół, a zespół zawiódł – przyznaje z powagą.
Z Lechią jednak już wygrywał. – Przez ponad 60 minut graliśmy w dziesięciu, w dziesięciu zdobyliśmy też bramkę i wygraliśmy 1:0 – wspomina z zadowoleniem. Ojrzyński był wówczas trenerem Podbeskidzia Bielsko-Biała.
STUDZENIE ATMOSFERY
Starcie, w którym nowy trener zadebiutuje na ławce Arki z jednej strony stanowi wyjątkowe wyzwanie, z drugiej zaś w ciemno można określić je meczowym „samograjem”. – Przed takim meczem nikogo nie trzeba motywować – przyznaje świadomy wagi spotkania szkoleniowiec.
– Nie wyobrażam sobie, żeby w tak ważnym meczu ktoś odstawił nogę czy głowę, czy by nie pobiegł wystarczająco szybko. Tu wręcz trzeba niektórych tonować, by nie zrobili czegoś nadto – bo są i takie przypadki, że trzeba wyluzować atmosferę, aby zawodnicy nie przesadzili z determinacją, analizuje.
„DOBRZE PRZEPYCHAĆ SIĘ ŁOKCIAMI”
Jak zatem rozpocząć pełen plan naprawczy? – Na tej ostatniej prostej trzeba dobrze manewrować i dobrze przepychać się łokciami, tak by być z przodu, a nie gdzieś na samym końcu – zapowiada Ojrzyński. – Bazą będzie kolektyw i dyscyplina, na to będziemy stawiać – dodaje.
Choć na przepychanki nie zostało dużo czasu, wyzwanie zostało podjęte. – Takie jest życie trenera: nigdy nie wiesz, kiedy wejdziesz do danej rzeki, ale bez względu na to trzeba potrafić w niej pływać. Będę robił wszystko, by Arka dalej płynęła w Ekstraklasie – zakończył.
Na „Piłkarski wtorek” w Radiu Gdańsk zapraszamy co tydzień po godzinie 14:05.