Bez szalonej piłkarskiej jakości, bez kibiców gości, ale nigdy bez emocji – za nami 39. derby Trójmiasta. Lechia dopisuje do swojego konta ważne trzy punkty. Arka zaś – choć aura nie sprzyja – budzi się wreszcie z zimowego snu, wysoko podnosi głowę i ostrzega: jeszcze się nie poddaliśmy.
Nawet wtedy, gdy nie padają w nich bramki stadionów świata, każde kolejne są piłkarskim świętem. W tym roku świętować, dość dosłownie, pomógł dodatkowo kalendarz. Nie pomogła już jednak ani pogoda, ani piłkarski kunszt. W wielkanocny lany poniedziałek kibiców Lechii nie rozpieszczała na trybunach temperatura, zaś zwolenników jednych i drugich barw – ta wywołana przez wydarzenia na murawie. „To nieważne”, powie każdy z nich. Bo na brak emocji nie narzekali ani jedni, ani drudzy.
Posłuchaj audycji:
EFEKTOWNY POWRÓT
Derbowego spotkania z Arką zapewne nie mógł doczekać się Sławomir Peszko, który od początku marca, w skutek ujrzenia czerwonego kartonika w spotkaniu z Lechem Poznań, nie wystąpił na boiskach Ekstraklasy.
– Odcierpiałem tą swoją karę czterech meczów, której bardzo żałowałem, bo oglądać mecze z trybun jednak nie jest łatwo – mówił po spotkaniu do mikrofonu Radia Gdańsk. – Cieszę się z powrotu, cieszę się, że dobrze wszedłem w mecz – dodał z zadowoleniem Peszko, który kilkadziesiąt minut wcześniej zdobył dla biało-zielonych drugą bramkę spotkania.
„ZA DERBY TEŻ SĄ TYLKO TRZY PUNKTY”
Na jego koncie – nie tylko bramka. – Kilka dobrych akcji, ale też kilka momentów, w których być może nie czułem się bardzo pewnie. To dlatego, że długo nie grałem – analizował po meczu. – Ważne, że drużyna dowiozła zwycięstwo. To prestiżowy mecz dla całego klubu, ale i za niego są tylko trzy punkty. Sześciu nikt nam nie dopisze – zauważył.
Żadnych punktów po meczu w Gdańsku nie dopisała do swojego konta Arka Gdynia. Jednak choć gdynianie wciąż zajmują w tabeli trzecią pozycję od końca, derby z Lechią spowodowały, że i zawodnicy i kibice ujrzeli światełko w tunelu.
– Nasz styl był lepszy niż w poprzednich meczach, w których przegrywaliśmy, i jeśli można wyciągnąć z tej porażki jakiś pozytyw to jest on właśnie taki. Drużyna była podbudowana i stylem gry, i walką do samego końca – powiedział po meczu Dariusz Formella, który bardzo szybko mógł zmienić bieg derbowej potyczki. Zaskoczyć drużynę gospodarzy się udało, lecz niestety tylko strzałem w poprzeczkę.
POMYSŁ BENIAMINKA NA PRETENDENTA DO PUCHARÓW?
Równie mocno, jak szybko oddany na bramkę Lechii strzał, zaskoczył stanowczy, ofensywny bieg Arki od pierwszych minut spotkania.
– Początek mieliśmy bardzo dobry. Wysoko wyszliśmy, później ustawiliśmy się troszeczkę głębiej – kontynuował wypożyczony z Lecha do Gdyni pomocnik. – Czekaliśmy na rywala, chcąc go skontrować, bo wiadomo, że nie byliśmy w tym meczu faworytem i przyjechaliśmy grać tutaj również z kontrataku. Ciężko jest wywierać pressing przez całe spotkanie. Myślę, że wypełniliśmy założenia trenera – dodał.
WALKA O EKSTRAKLASĘ – PO PODZIALE PUNKTÓW
Założenia trenera Ojrzyńskiego okazały się efektowne, acz nieefektywne. Arka, choć z wyraźnie podniesioną głową, wyjechała z Gdańska bez punktów.
– W tej chwili pozycja w tabeli nie ma najmniejszego znaczenia, to jest jedynie ciekawostka. Możemy być ostatni nawet do ostatniej kolejki. Ważne, żebyśmy się utrzymali – mówi Formella. – To, czy teraz jesteśmy na 14. czy 15. miejscu nie ma żadnego znaczenia. Za chwilę będzie podział i punkty zaczną się liczyć razy dwa, z kolei zdobyte do tej pory zaraz nam podzielą. Prawdziwa walka o Ekstraklasę zacznie się dopiero po podziale – podsumował reprezentant Polski U-21.
„Piłkarski wtorek” na antenie Radia Gdańsk co tydzień o godz. 14:05. Zapraszamy!