Poobijana Arka i koszmar, który stał się faktem. Jak opuścić strefę spadkową? [PIŁKARSKI WTOREK]

Dyskusje o potencjalnym pierwszoligowcu, który gra w eliminacjach do europejskich pucharów rosną w siłę. Przed finałem Pucharu Polski były tylko widmem przyszłości. Teraz są smutną rzeczywistością, której jak najszybciej trzeba zaradzić.
– Zostało pięć spotkań. Moja subiektywna opinia jest taka, że trzy mecze u siebie – Łęczna, Wisła Płock i Ruch Chorzów – będą miały decydujący wpływ na utrzymanie Arki w Ekstraklasie, mówił w rozmowie z Radiem Gdańsk Janusz Kupcewicz. Pierwszy z nich odbędzie się już w najbliższy piątek.

Posłuchaj rozmowy z Januszem Kupcewiczem i Michałem Globiszem:

DÉJÀ VU?

Finał Pucharu Polski z 1979 roku przypominał tegoroczne rozgrywki nie tylko pod względem o wiele silniejszego rywala, którego Arka – wbrew wszelkim wyliczeniom i zdrowemu rozsądkowi – zdołała pokonać. Taki sam wynik obu spotkań, zakończonych rezultatem 2:1, także nie jest kwestią najistotniejszą. Bo gdy żółto-niebiescy po raz pierwszy w historii sięgali po Puchar Polski, sytuacja drużyny w lidze również daleka była od wymarzonej. Tamta Arka także zyskała sławę zdobywcy wspomnianego trofeum, jednocześnie nie radząc sobie w rozgrywkach ligowych.

– Kilka pierwszych meczów po finale Pucharu Polski nam nie wyszło i więcej odnotowaliśmy porażek, niż zwycięstw – mówi zdobywca jednej z dwóch bramek we wspomnianym finale, Janusz Kupcewicz. – Niemniej jednak zaliczka, jaką wypracowaliśmy sobie wcześniej wystarczyła i spowodowała, że zajęliśmy dziesiąte czy jedenaste miejsce – dodaje.

Obecna Arka zaliczki przed finałem nie posiadała, teraz zaś wciąż gubi punkty, które mogą kosztować spadek.

ŻÓŁTO-NIEBIESCY VS SZALONY TRENER

Kolejną szansę na spowolnienie toczącej się w dół lawiny podopieczni Leszka Ojrzyńskiego będą mieli w najbliższy piątek. Naprzeciw zdesperowanej już ligowymi niepowodzeniami Arce stanie „szaleniec” wśród trenerów, Franciszek Smuda – człowiek, który w niemożliwym widzi więcej, niż możliwe. A jego zawodnicy coraz częściej potwierdzają to na boisku, pokonując m.in. Śląsk Wrocław, Wisłę Kraków, czy Arkę, w Gdyni.

– Zespół Łęcznej gra coraz lepiej – mówi Michał Globisz. – Franek Smuda przygotował ich bardzo dobrze pod względem motorycznym, bo widać, że jest to zespół bardzo wybiegany, zmotywowany. Wprawdzie swój ostatni mecz przegrał, ale oni naprawdę grają dobrą piłkę – kontynuował.

Recepta na poprawę mocno niepokojącej sytuacji jest jedna. – Jeśli chcemy myśleć o utrzymaniu w Ekstraklasie, to mecze rozgrywane przed własną publicznością nie mogą kończyć się porażką, a w tej sytuacji nawet remisem – stwierdza stanowczo Globisz.

PECHOWY KRAKÓW

Jakby problemów Arka miała niewystarczająco dużo, w poniedziałkowy wieczór doszedł kolejny. W końcówce przegranego 0:2 spotkania z Cracovią, podwójnego złamania ręki doznał Adrian Błąd. Zawodnik, choć rezerwowy, zawęża możliwości trenera Ojrzyńskiego, który w tym samym czasie mierzy się z walką o utrzymanie Arki w Ekstraklasie oraz zachowanie stanowiska trenera gdynian.

– Na tym etapie rozgrywek chyba każdy zespół ma tego typu problemy – zauważa trener Globisz. – Jeśli chodzi o boki pomocy, mamy Formellę, mamy Marcusa, który wraca. Jest też Bożok i Zarandia. Trener na pewno znajdzie optymalne rozwiązanie.

„Piłkarski wtorek” na antenie Radia Gdańsk co tydzień po godzinie 14:05. Zapraszamy!
 

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj