Gdyby młodość wiedziała a starość mogła. To piękna myśl, doskonale opisująca konfrontację nieopierzonej młodości, z rutyniarską, ale zachowawczą starością. W Lidze Mistrzów dostaliśmy to stracie w najwyższej jakości – pomiędzy Mbappe (18 lat) a Buffonem (39 lat).
Kiedy w grudniu 1998 roku, na przedmieściach Paryża Kylian Mbappe przychodził na świat, 20 letni Gianluigi Buffon, zmierzał z AC Parmą po Puchar Włoch. W światowych rankingach bramkarzy królował wówczas Fabian Barthez , a najlepszym piłkarzem globu obwołano Zinedine Zidane’a. Przyszła wschodząca gwiazda francuskiego futbolu, rodziła się w aurze euforii piłkarskiej po fantastycznym zdobyciu Mistrzostwa Świata przez Trójkolorowych.
Gianluigi Buffon był wtedy dopiero wzrastającą postacią futbolu europejskiego, nieświadomą tego, że w przyszłości pokocha miłością bezgraniczną Juventus Turyn. Wspomnienia tamtych lat, pokazują jak bardzo zmieniał się krajobraz piłki nożnej przez ostatnich 20 lat i jak stałym jego elementem jest 39 -letni golkiper. Los splótł historie obu zawodników w półfinale Champions League.
FANTAZJA CZY RUTYNA?
Górą w pierwszym starciu pomiędzy dwoma epokami piłkarskiej historii, okazał się reprezentant Starej Damy. Poprowadził on, jak na rutyniarza przystało, swoich równie rutynowanych kolegów, do gładkiego zwycięstwa nad młokosami ze stolicy europejskich kasyn. Całość wyglądała jak zabawa mądrego z nieopierzonym – dać się wyszaleć, wymęczyć rywala z premedytacją a w odpowiednich momentach zadać decydujące ciosy. A te wymierzył będący ostatnio w wybornej formie Gonzalo Higuain.
ZŁOTA PIŁKA CORAZ BLIŻEJ
W drugim spotkaniu ciśnienie było jakby mniejsze. Może to tylko spojrzenie okiem polskiego kibica, rozkapryszonego brakiem w szeregach jedenastek obu zespołów, polskich wątków. A może po prostu jednostronne widowisko, jakie rywalom derbowym zafundował Cristiano Ronaldo? Portugalczyk strzelając Hat-tricka, zanotował kolejno 8, 9 i 10 bramkę w Lidze Mistrzów, zbliżając się na jedno oczko do będącego już poza turniejową drabinką Leo Messiego. Jedynym więc konkurentem w drodze Portugalczyka po Złotą Piłkę wydaje się … nieśmiertelny „GiGi” Buffon
WIARA UMIERA OSTATNIA
Losy rywalizacji wydają się być przesądzone. Ale tegoroczna historia Ligi Mistrzów pokazuje, że na półmetku dwumeczu niczego nie można być pewnym. Wprawdzie AS Monaco to nie FC Barcelona, ale nieprzedawniona historia tego klubu pamięta wielki powrót w meczu rewanżowym. W sezonie 2003/04 w ćwierćfinale LM, zawodnicy z księstwa odrobili dwubramkową stratę względem Realu Madryt (4:2 dla Królewskich; 3:1 dla Monaco).
Paweł Kątnik