„Na każdym kroku widać Kazia”. Gwiazdy piłki w Starogardzie Gdańskim oddały hołd Deynie

Spokój, opanowanie, precyzja. Cechy przywódcze jednego człowieka, które pomogły Polsce stać się potęgą światowej piłki. Następnie tragicznie przerwane życie za oceanem. A wszystko zaczęło się w Starogardzie, 70 lat temu i z tej okazji właśnie tu uhonorowano jego pamięć. Mowa oczywiście o Kazimierzu Deynie i święcie, które na jego cześć zorganizowało miasto rodzinne piłkarza – Starogard Gdański.

Na Stadionie Miejskim imienia właśnie Kazimierza Deyny zebrały się tłumy, jakich nie pamiętają nawet najzagorzalsi fani piłki nożnej. – Oglądałem ostatnio archiwalne filmy z tego stadionu. Podobne tłumy zebrały się jak tu na środku murawy przemawiał Lech Wałęsa. To były jeszcze czasy dawnej Solidarności – mówił uczestnik.

DO JEDNEJ BRAMKI

Szczęsny, Tomaszewski, Krzyżówek czy Kłos. To nazwiska, które na przestrzeni lat zdobiły murawy boisk polskich i światowych, zdobywając bramki uszczęśliwiające polskich kibiców. W niedzielę ci znamienici zawodnicy stanęli naprzeciw jedenastki Telewizji Polskiej. I strzelali jak za dawnych lat. Wynik 8-1 nie pozostawiał złudzeń, kto jest lepszy – czy młodzi amatorzy publicznej telewizji, wspierani przez niegdyś stanowiącego mur nie do przejścia Jana Tomaszewskiego, czy emerytowane gwiazdy polskiego futbolu. Wyróżniał się przede wszystkim Maciej Żurawski, zdobywca aż 6 bramek.

– Ogromne zmęczenie, trzeba oszczędzać siły, bo rzeczywiście człowiek coraz starszy, to i zdrowia trochę brakuje. Ale zachowania boiskowe zostają i to jest wielki plus – mówił najskuteczniejszy na boisku były napastnik Wisły Kraków.

OKIEM SELEKCJONERA

Całości z ławki rezerwowych przyglądał się wielki teoretyk, ale jak sam podkreśla, przede wszystkim praktyk futbolu, trener Andrzej Strejlau. – Sądzę że to jest piękne uhonorowanie Kazimierza Deyny, wielkiego zawodnika. Trzeci piłkarz świata, wyczynowiec, który rodzi się raz na kilkadziesiąt lat. Brawa dla całego Starogardu za organizację tego przedsięwzięcia – podsumował Andrzej Strejlau.

Jedynym obecnym w Starogardzie, który występował w drużynie z „Kaką”, jak skrótowo nazywano Deynę, był Jan Tomaszewski, polski bramkarz-legenda. – Przejeżdżając tutaj przez Starogard na każdym kroku widać Kazia. Był jednym z najwybitniejszych piłkarzy na świecie i to on rozsławił to miasto. Bez dwóch Kazimierzów – Deyny i Górskiego, nie byłoby Jana Tomaszewskiego – powiedział.

Dla Starogardu Gdańskiego osoba Kazimierza Deyny jest świetnym motorem napędowym  do wypromowania miasta szerszej publiczności. – Przygotowania do organizacji tej imprezy rozpoczęliśmy ponad pół roku temu. To odpowiedni czas, by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Systematyczna rzetelna i konsekwentna praca i dzisiaj są tego efekty. Myślę, że Starogard ma ogromny potencjał – nie krył satysfakcji prezydent miasta, Janusz Stankowiak.

PRZEKLĘTE SAN DIEGO

O okolicznościach śmierci Kazimierza Deyny narosło sporo legend. Kaka pod koniec swojego życia miał bardzo trudny okres. Środowisko piłkarskie w Polsce, chcąc wyciągnąć do niego pomocną rękę, namawiało go na powrót do kraju, lecz on, dumna legenda, nie chciał wracać. – Gdyby się Kazik nas posłuchał, mnie i Górskiego, kiedy byliśmy na turnieju oldboyów reprezentacji w Danii, gdy proponowałem mu dojście do sztabu trenerskiego reprezentacji narodowej, on się wahał. Stał przy tym autobusie, w ostatniej chwili podjął decyzję, że wraca do Stanów i parę dni później zginął – zakończył wspomnieniem trener Strejlau.

Kazimierz Deyna zginął 1 września 1988 roku na autostradzie w drodze do San Diego. Po wielu latach prochy byłego zawodnika m.in. Włókniarza Starogard, Legii Warszawa czy Manchesteru City, wróciły do Polski, pochowane na cmentarzu wojskowym na warszawskich Powązkach. 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj