W najbliższą sobotę odbędzie się charytatywny bieg Razem dla Sary, którego celem jest zebranie środków na rzecz Sary Szymańskiej, walczącej z wyniszczającą chorobą jaką jest anoreksja. Jeszcze do niedawna Sara Szymańska odnosiła spore sukcesy biegowe. Niestety z powodu narastających kłopotów zdrowotnych musiała przerwać ukochane bieganie.
– Anoreksja stała się ode mnie silniejsza. Chcę przestać, ale nie potrafię i wciąż chudnę. Z dnia na dzień jest mnie coraz mniej. Panicznie boję się przytyć, a co najgorsze sport, który tak bardzo kochałam stał się tylko sposobem na zrzucanie kolejnych kilogramów. Nie jest już przyjemnością, a musem, który narzuca mi choroba. Czuję, że powoli wszystko tracę – pasję, siłę i własne życie.
Od dziecka miałam niską samoocenę. Porównywałam się do innych. Przeglądanie zdjęć szczupłych dziewczyn było jak trucizna, która zatruwała moją psychikę. Chciałam zrzucić kilka kilo. Byłam pewna, że wtedy pokocham siebie – będę przecież idealna. Każdy zrzucony kilogram zbliżał mnie do anoreksji – do piekła, z którego do dzisiaj nie potrafię się uwolnić. Całe moje życie zaczęło kręcić się wokół jedzenia.
Obsesyjne liczenie kalorii, odmierzanie czasu do kolejnego posiłku i kontrolowanie wagi – tak wygląda codzienność kiedy dyryguje nią choroba. Po każdym posiłku miałam wyrzuty sumienia – jakby za każdą kalorię należała mi się kara. Kiedy nie jadłam, byłam zła, bo czułam głód. Kiedy coś zjadłam, znów byłam wściekła, bo miałam wyrzuty sumienia. Błędne koło choroby.
W końcu stałam się agresywna, nie potrafiłam skupić się na niczym innym, niż na jedzeniu, liczeniu kalorii i bieganiu. Stałam się cieniem samej siebie. Kiedyś wszędzie było mnie pełno. W szkole wygrywałam każdy bieg, jeździłam na zgrupowania kadry, miałam wiele osiągnięć. Sport był moim życiem. Życiem, które zaczęłam tracić przez chorobę.
Moje BMI jest tak niskie, że zagraża życiu. Jeśli nie zareaguję teraz, mogę już nie zdążyć nigdy. Lekarze skierowali mnie na oddział do szpitala psychiatrycznego. Tam na miejsce czeka się pół roku, a to dla mnie zbyt długo. Dziś mam 165 cm wzrostu i ważę niecałe 40 kg. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem, bo nadal chudnę i tracę siłę.
Jestem świadoma swojej choroby i jej skutków. Wiem, że prowadzi do śmierci, a ja przecież tak bardzo chcę żyć! Chcę walczyć z tą chorobą, chcę znów cieszyć się życiem, wrócić do biegania i zwyczajnie pokochać siebie. Jedyną i ostatnią szansą jest dla mnie pobyt na turnusie terapeutycznym, na którym otrzymam profesjonalną pomoc. Cena pobytu w ośrodku jest wysoka, ale czy jest coś cenniejszego niż życie?
Dlatego bardzo proszę o pomoc, o podarowanie mi szansy na życie. Obiecuję, nie zmarnuję jej. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby wyzdrowieć.
Start biegu Razem dla Sary: 15 lipca o godzinie 19:00
Miejsce: Plaża Miejska w Sztumie
Zapisy: na miejscu od godziny 17:00
Opłata: 20 zł
Dystans: 4,6 km
Więcej na: zantyr.pl i siepomaga.pl/saraszymanska.
Maciej Gach