Gdański zespół przed sezonem dokonał tylko 4 transferów do klubu. To wywołało sporą krytykę ze strony wielu kibiców. Nikt jednak nie zauważa, że to postawienie na równowagę ma przynieść biało-zielonym puchary.
W PŁOCKU NA TRZECIM BIEGU
Pełna kontrola i brak zagrożenia ze strony Wisły. Takim krótkim zdaniem można podsumować pierwsze spotkanie Lechii w tym sezonie Ekstraklasy. Jeszcze niedawno 3 punkty zdobywane na wyjeździe były rzadkością. W meczu inaugurującym tegoroczne zmagania poszło – o dziwo – niezwykle łatwo.
Biało-zieloni zagrali spokojnie w defensywie, czekając na swoją sytuacje. Ta przyszła w 24 minucie, kiedy to dośrodkowanie w punkt Pawła Stolarskiego na bramkę zamienił Marco Paixao. Niecały kwadrans później błąd defensywy rywala przy stałym fragmencie wykorzystał Mateusz Matras. Goście spokojnie dowieźli wynik do przerwy, a kiedy w 56 minucie z boiska został usunięty Dominik Furman, było wiadome, że pełna pula trafi nad Bałtyk.
Mecz ten był czymś nowym w wykonaniu gdańszczan, którzy wygrali bez nadmiernego wysiłku, przy okazji nie wrzucając nawet czwartego biegu. Trzeba przypomnieć, że rok temu sytuacja wyglądała zgoła odmiennie, kiedy to Lechia wypuściła jednobramkowe prowadzenie i przegrała w Płocku 1:2.
PROBLEMEM… ZAPOBIEGLIWOŚĆ
Lechia nie rozpieszcza kibiców podczas tego okienka. Takie zdania da się zauważyć na internetowych forach. Na taki obraz z pewnością wpływa zakontraktowanie trzech zawodników, jeszcze podczas ubiegłego sezonu. Wcześniej w Gdańsku zakontraktowano Michała Nalepę, Mateusza Matrasa i Mateusza Lewandowskiego. Dwaj pierwsi zagrali od początku do końca w piątkowy wieczór, zaś wychowanek Wisły Płock pojawił się w końcówce spotkania. Jako czwarty do Trójmiasta zawitał Florian Schikowski, 19-letni środkowy pomocnik, który ma za sobą dobre występy w Młodzieżowej Lidze UEFA.
Podsumowując: Lechia sprowadziła dwóch piłkarzy do pierwszego składu, człowieka walczącego o podstawową jedenastkę oraz młodego perspektywicznego zawodnika, na którym w przyszłości będzie można zarobić. Nie wygląda to najgorzej. Głównym problemem wydaje się to, że większość została zakontraktowana już wcześniej, co stwarza obraz braku wzmocnień w Lechii. Pojawia się tu pewien paradoks, ponieważ klub z Gdańska wykonując transakcje wcześniej, z całą pewnością działał dobrze.
UTRACONY KRĘGOSŁUP?
Odejście Ariela Borysiuka i Simeona Sławczewa może wydawać się dla biało-zielonych sportową stratą. Trzeba jednak pamiętać, że byli to zawodnicy wypożyczeni. Cechą wynajmu jest to, że płacimy za niego komuś innemu, ale nabywamy prawa tylko do używania danej rzeczy. Nie staje się ona nasza. A przecież trudno krytykować klub o utratę Sławczewa. Lechia starała się wykupić Bułgara. Niestety Sporting Lizbona ustalił zaporową cenę jak na możliwości polskich klubów.
W tym momencie jeszcze bardziej powinniśmy docenić działania zarządu, który przygotował się na to ściągając wcześniej Matrasa, który wydaje się być piłkarzem nieodbiegającym jakościowo od poprzedników. Co więcej do zespołu z wypożyczeń wrócili Daniel Łukasik i Aleksandar Kovacević, którzy wypełniają lukę w środku pola. Sprowadzony został również wcześniej wspomniany młody Schikowski. Działania Lechii wydają się więc przemyślane i długofalowe.
KONIEC Z PRZECIĘTNOŚCIĄ
W Gdańsku pożegnano się ze średniactwem. Symbolem tego jest odejście Rafała Janickiego. Jeden z podstawowych stoperów biało-zielonych nad morzem rozegrał 7 sezonów. Zawodnik solidny – nie aż, ale tylko to. I chyba właśnie to był największy problem środkowego obrońcy. Wiele lat grał na tym samym poziomie, niewidoczny był u niego progres i pojawiały się ciągle te same błędy, chociażby w ustawieniu.
Ponadto z zespołem pożegnali się Piotr Wiśniewski i Mateusz Bąk (obaj skończyli karierę), Denis Perger, Bartłomiej Pawłowski, Michał Kobylański, Adam Dźwigała, Michał Chrapek i Michał Mak. O ile większość decyzji nie dziwi, o tyle odejście dwóch ostatnich wzbudziło nieco kontrowersji. Zacznijmy od Chrapka, z którym w Lechii wiązano duże nadzieje. Zawodnik ten rozegrał świetny sezon 14/15 i odszedł do Włoch z Wisły za 1,4 mln euro. Tam mu nie poszło i, jak wielu, wrócił do Polski odbudować swoją karierę. W Trójmieście nie przebił się jednak do pierwszego składu, choć dawano mu szansę. Przez dwa lata zagrał w 34 spotkaniach, strzelając jedną bramkę i zaliczając 4 asysty. W ostatnim sezonie na boisku spędził 1091 minut, w żadnym spotkaniu nie przekonując do siebie trenera. Nie dziwi więc jego definitywny transfer do Śląska Wrocław.
Nieco inaczej wygląda sytuacja Michała Maka, którego przejście do Lechii było niewątpliwie awansem sportowym. Podczas pierwszego roku w Gdańsku skrzydłowy wystąpił w 23 spotkaniach, strzelił 6 bramek i zaliczył 2 asysty. Liczby ani najlepsze, ani najgorsze, po prostu przeciętne. W kolejnym sezonie Piotr Nowak szukając czegoś innego, po prostu zrezygnował z Maka, który rozegrał tylko 61 minut. Do Śląska został on wypożyczony z opcją wykupu.
DOŚWIADCZENIE GRUPY MISTRZOWSKIEJ
Czwarty sezon gry w najlepszej ósemce zaczyna przynosić rezultaty. W zeszłorocznej batalii o mistrzostwo Polski, Lechia została największym przegranym zajmując 4 miejsce. Jednak ostatnie 7 spotkań było czymś, co w Gdańsku wszyscy chcieliby oglądać. Biało-zieloni nie przegrali żadnego ze spotkań, co więcej nie stracili ani jednej bramki, 4 zwycięstwa i 3 remisy, w tym na trudnych terenach w Poznaniu i Warszawie. Dziś widać, że zespół znad Motławy posiada większą pewność siebie. Wie jak nie tracić bramek i szanuje każdy punkt zdobyty na wyjeździe. Tego wcześniej brakowało, głupio tracone bramki nie pomagały w walce o europejskie puchary. Dusan Kuciak nie wpuścił piłki do swojej siatki już od 733 minut. Daje to drużynie pewność w defensywie, która jest stale wzmacniana i wydaje się nie do przejścia.
Z nieco innym nastawieniem można jednak podejść do ofensywy Lechii. O ile Marco Paixao jest jednym z najlepszych napastników w lidze, a jego zastępcą jest solidny Grzegorz Kuświk, to boczne sektory boiska nie wyglądają już tak obiecująco. Po pierwsze zawodników wydaje się być za mało. Po drugie nie znajdziemy tam „pewniaków”.
Najmocniejszym punktem gdańszczan wydaje się być 21-letni Lukas Haraslin. Oprócz niego na tę pozycję przewidziani są chimeryczny Flavio Paixao i Sławomir Peszko, który jest dość nieprzewidywalny, co udowodnił w kluczowych momentach ubiegłego sezonu. Ewidentnie braki w ofensywie są widoczne, na szczęście okienko transferowe jest jeszcze otwarte.
PRZECIWNICY NIE SĄ LEPSI
Jeżeli patrzymy na kadry innych zespołów, to warto przypatrzyć się głównym rywalom do pudła. Z całą pewnością kandydatami do zdobycia mistrzostwa są zespoły Legii Warszawa i Lecha Poznań. Klub ze stolicy wykonał latem wiele ciekawych transferów ściągając m.in. reprezentanta Polski Krzysztofa Mączyńskiego, czy najdroższego w historii Ekstraklasy Armando Sadiku. Co więcej, zapowiadają oni kolejne transfery. Trzeba jednak pamiętać, że tamten sezon Legia zaczynała z Vadisem Odjidją-Ofoe, który został MVP rozgrywek, jak i skutecznymi Nemanią Nikoliciem i Aleksandarem Prijoviciem.
Podobnym przykładem jest Lech Poznań, którego działania na rynku robią ogromne wrażenie. Kolejorz został okrzyknięty królem tego okienka. Trzeba jednak pamiętać, że z zespołem pożegnali się Jan Bednarek, Dawid Kownacki, Tomasz Kędziora i Maciej Wilusz. Strata czterech podstawowych piłkarzy, jak pokazuje historia, może skończyć się… ekhm, różnie.
Kolejną drużyną, która dokonała ciekawych ruchów jest Śląsk Wrocław. Zespół ten skupił się na sprowadzeniu w swoje szeregi zawodników sprawdzonych już w Ekstraklasie. Jakub Kosecki, Arkadiusz Piech, Djordje Cotra, Igors Tarasovs – to tylko niektórzy z nowych nabytków klubu. Do tych należy zaliczyć również Michała Maka i Chrapka. Tylko czy drużyna składana tak szybko, na tak niepewnej konstrukcji może włączyć się do walki o podium? Na tę chwilę zapędy Śląska zatrzymała Arka, pokonując przeciwnika 2:0.
Uwagę należy zwrócić również na Jagiellonię, która wydaje się tracić na jakości. Z drużyny wicemistrza kraju odeszła największa gwiazda, Konstantin Vassiljev. Jaga straciła również trenera, który zagwarantował sukces w ubiegłych rozgrywkach. Michał Probierz został trenerem Cracovii i mimo ciekawych transferów, jak sam mówi, o sukces będzie ciężko. Czarnym koniem może okazać się rywal zza miedzy, Wisła Kraków. Kiko Ramirez postawił na Hiszpanów, a jeden z nich – Carlitos – okazał się rewelacją pierwszej kolejki zaliczając bramkę i asystę w wygranym meczu wyjazdowym z Pogonią Szczecin.
Czyżby Półwysep Iberyjski był dobrym kierunkiem chociażby dla Lechii w poszukiwaniu wzmocnień? Na papierze obecna sytuacja nie wygląda najgorzej. Biało-zieloni wykonali krok do przodu i chyba nieprzypadkowo bukmacherzy typują gdański klub jako trzeci w kolejności do zdobycia mistrzostwa Polski.
{module SondyArt7}
Piotr Purol
Jeśli chcesz, żeby Twój tekst również został opublikowany na naszej stronie internetowej, napisz do nas na: kontakt@radiogdansk.pl