Lechia gorsza od Cracovii w pierwszym meczu sezonu przed własną publicznością. Podopieczni Piotra Nowaka przegrali 0:1, ale wynik mógł być wyższy. Dwukrotnie z systemu wideo weryfikacji korzystał Szymon Marciniak, który nie uznał dwóch bramek dla zespołu z Krakowa. Trener Piotr Nowak przed sobotnim spotkaniem dokonał kilku istotnych zmian. W środku pola, w porównaniu z ostatnim meczem w Płocku, zabrakło Daniela Łukasika. Wiązało się to także ze zmienionym ustawieniem drużyny. Trener Nowak postawił na klasyczne 4-4-2 i miejsce w środku pola zajął usposobiony nieco defensywnie Mateusz Matras. Do składu wskoczył Grzegorz Kuświk, który z Marco Paixao stworzył duet napastników, a w środku obrony, kontuzjowanego Mario Malocę zastąpił Joao Nunes.
DOMINACJA
Lechia od początku rzuciła się na rywali. W pierwszych 5. minutach biało-zieloni mogli co najmniej dwa razy objąć prowadzenie. Świetną formę prezentował Lukas Haraslin. Praktycznie każde wejście Słowaka z lewej strony boiska w pole karne rywali, kończyło się powodzeniem. Obrońcy z Krakowa nie potrafili zatrzymać rozpędzonego pomocnika, który mijał defensorów Cracovii niczym tyczki. Jednak żadna z akcji Lechii nie zakończyła się powodzeniem.
Podopieczni Michała Probierza nastawili się na grę z kontry, ale ciężko im było wyjść z własnej połowy. Krakowianie korzystali głównie z błędów, które przytrafiały się gdańskim defensorom. Tak było w 15. minucie, kiedy ogromną niefrasobliwością popisał się Michał Nalepa. Przed szansą stanął Mateusz Wdowiak, ale trafił prosto w Dusana Kuciaka i piłka wyszła na rzut rożny.
ODDANIE INICJATYWY
Im dalej w mecz, tym więcej inicjatywy miała Cracovia. Podopieczni Michała Probierza zaczęli groźnie atakować. Przyjezdni blisko objęcia prowadzenie byli także w 30. minucie. Świetną, dwójkową akcję przeprowadził Mihalik z Piątkiem. Ten pierwszy świetnie zwiódł obrońców, ale Piątek zbyt długo czekał na strzał i piłkę na rzut rożny wybili gdańscy obrońcy.
Przewaga Cracovii rosła. W 34. minucie kolejny raz doskonale zachował się Piątek. Dostał piłkę na 18. metr od bramki, huknął niczym z armaty, a piłka uderzyła w spojenie słupka z poprzeczką i wyszła w pole. Lechii ewidentnie dopisywało szczęście. Podopieczni Piotra Nowaka starali się do końca pierwszej połowy odzyskać inicjatywę, ale akcje gdańszczan rozbijały się o szczelną defensywę „Pasów”. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
SYSTEM VAR
Lechia drugą część spotkania mogła zacząć od mocnego uderzenia. Podobnie jak na początku pierwszej połowy, bardzo aktywny był Lukas Haraslin. Słowak dostał świetne podanie na lewą stronę boiska, z łatwością minął obrońcę Cracovii i uderzył technicznie. Piłka o centymetry minęła lewy słupek bramki strzeżonej przez Adam Wilka.
Niestety niewykorzystana sytuacja mogła zemścić się chwilę później. Piłka wpadła co prawda do bramki, ale sędzia Marciniak miał wątpliwości i skorzystał z wchodzącego do polskiej piłki systemu VAR. Okazało się, że strzelec bramki Jaroslav Mihalik był na pozycji spalonej i gol nie został uznany.
SŁOWACKI PECHOWIEC
Od tego momentu tempo gry spadło. Lechia starała się uspokoić grę, Cracovia nie forsowała, ale zdecydowanie lepiej wyglądali biało-zieloni. Niestety do przykrej sytuacji doszło w 60. minucie. Walczący na lewym skrzydle Lukas Haraslin niefortunnie wygiął nogę. Niestety boisko opuścił na noszach. Chwilę później Cracovia była już na prowadzeniu. Tym razem wszystko odbyła się zgodnie z przepisami. W polu karnym sam na piątym metrze znalazł się Krzysztof Piątek. Napastnik „Pasów starał się strzelać, ale piłkę wślizgiem zablokował jeden z obrońców Lechii. Piłka nieszczęśliwa odbiła się od uda defensora Lechii i wpadła pod nogi Michała Helika, a ten skierował piłkę do pustej bramki. Uderzenie pomocnika Cracovii przerwało doskonałą passę Lechii bez straconej bramki, która trwała 817 minut. To jednak nie było największym zmartwieniem podopiecznych Piotra Nowaka. Lechia miała nóż na gardle, a gra wyraźnie się nie kleiła. Biało-zieloni praktycznie nie stwarzali zagrożenia pod bramką „Pasów”.
KOLEJNA WIDEO WERYFIKACJA
W końcowych fragmentach spotkania za kreację ofensywnego potencjału Lechii zabrał się Paweł Stolarski, ale jego podania ze skrzydła rzadko docierały do gdańskich napastników. W 84. minucie Cracovia strzeliła kolejnego gola, ale po raz kolejny sędzia Marciniak miał wątpliwości czy bramka została zdobyta poprawnie. Arbiter podbiegł do monitora umieszczonego tuż przy linii bocznej, obejrzał powtórkę i dopatrzył się spalonego. Pomimo zmasowanych ataków pod koniec meczu Lechii nie udało się zdobyć wyrównującego gola i ostatecznie Cracovia zwyciężyła 1:0.