Arka wdziera się przebojem do Europy i zaskakuje Duńczyków. Midtjylland zabrakło argumentów

Niespodziewane zwycięstwo Arki. Gdynianie, w pierwszym meczu eliminacji Ligi Europy, pokonali na wypełnionym po brzegi Stadionie Miejskim duński Midtjylland 3:2. Gdynia ma dwóch bohaterów. Marcus da Silva dwukrotnie pokonał bramkarza rywali, a decydujące trafienie, w ostatnich sekundach meczu padło łupem etatowego strzelca – Rafała Siemaszki. To nie sen. Arka śmiało może zacząć myśleć o kolejnej rundzie tych elitarnych rozgrywek. W pierwszych minutach czwartkowego spotkania Arka cofnęła się do defensywy. Goście już w pierwszej minucie mogli poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Pavelsa Steinborsa. Hassan skierował jednak piłkę poza bramkę. Z każdą minutą pierwszej odsłony tego wyjątkowego dla gdyńskiej publiczności spotkania, Arka czuła się coraz pewniej. Po kwadransie, metr po metrze, zaczęła odzyskiwać pole gry. Bardzo aktywny na skrzydle był Patryk Kun, swoje robili również obrońcy, którzy co prawda radzili sobie z akcjami ofensywnymi, ale mieli gigantyczny problem ze stałymi fragmentami gry. Duńczycy ten element piłkarskiego rzemiosła mieli opanowany jednak do perfekcji.

ODWAŻNA ARKA

W 16. minucie Poulsen dokładnie dośrodkował z rzutu rożnego, w polu karnym najwyżej do piłki wyskoczył niepilnowany Onuachu, ale wyraźnie chybił. Arka coraz odważniej atakowała. Duńczycy nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze przygotowanych gdynian.

TREMA POSZŁA W ZAPOMNIENIE

W końcu przecież musiała opaść trema, a pierwszy który poradził sobie z „europejskim” stresem był Marcus da Silva. Brazylijczyk z polskim paszportem niespodziewanie otworzył wynik meczu. W 31. minucie przejął piłkę na środku boiska, z łatwością minął zwodem obrońcę Midtjylland i mocnym, ale technicznym strzałem trafił prosto w okienko bramki strzeżonej przez Hansena.

120 SEKUND RADOŚCI

Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego z prowadzenia nie cieszyli się długo. Radosć gdyńskich kibiców trwała zaledwie 120 sekund. Duńczycy odpowiedzieli szybką i zdecydowaną kontrą. Doskonale zachował się Wikheim, który minął dwóch obrońców Arki, dograł w środek pola karnego, a tam znalazł się Hassan. Nigeryjczyk nie miał problemów z pokonaniem Steinborsa i dokładnym strzałem w prawy róg doprowadził do remisu. 3 minuty później Duńczycy byli już na prowadzeniu. Tym razem Midtjylland potwierdziło siłę ze stałego fragmentu gry. W punkt z rzutu wolnego dośrodkował Poulsen, a piłka wpadła wprost pod głowę Dal Hende, który z 4. metra celnie uderzył i dał prowadzenie swojej drużynie.

To nie był jednak koniec strzelania na stadionie przy Olimpijskiej. 180 sekund później z kolejnym kontratakiem wyszła Arka. Do dośrodkowania wysoko wyskoczył Patryk Kun, to samo postanowił zrobić bramkarz gości, który brutalnie sfaulował pomocnika gdynian, a sędzia spotkania nie miał wątpliwości. Wyraźnym gestem wskazał na 11 metr od bramki. Karnego pewnie na bramkę zamienił Marcus da Silva, który po raz drugi zapisał się na liście strzelców. To była intensywna pierwsza połowa. Arka, trzeba przyznać, zaprezentowała się świetnie. Nie miała sentymentów dla wyżej notowanych rywali i gdyby nie kardynalne błędy w obronie, mogłaby się cieszyć z pewnego prowadzenia. 

TEMPO GRY SPADŁO

Na początku drugiej części gdynianie oddali pole rywalom, a ci coraz odważniej zaczęli sobie poczynać pod polem karnym żółto-niebieskich. W 53. minucie raz jeszcze Steinborsa mógł zaskoczyć Dal Hande, ale jego strzał zablokował… napastnik gości Onuachu. W kolejnych fragmentach spotkania tempo gry spadło. Arka starała się kontratakować, ale większość akcji rozbijała się o duńską defensywę. Najbliżej zmiany wyniku był Tadeusz Socha. W 68. minucie świetną kontrę wyprowadził Marcus da Siliva, dograł do wchodzącego w pole karne Sochy, ale były piłkarz Śląska Wrocław fatalnie chybił.

SIEMASZKO=POMNIK

Ostatnie słowo należało jednak do Arki. Doskonale z rzutu wolnego dośrodkował Nalepa, najwyżej do piłki wyskoczył Rafał Siemaszko i zapewnił gdynianom arcyważne zwycięstwo.

BEZ SKRUPUŁÓW

Arka w pierwszym meczu po 38 latach w europejskich pucharach pokazała pazur. Nie przestraszyła się wyżej notowanego rywala. Od początku, w miarę możliwości, starali się dominować nad rywalem. Klasę pokazał Marcus da Silva. Brazylijczyk z polskim paszportem strzelił dwie bramki i uszczęśliwił 15 tysięcy żółto-niebieskich fanów. Bohaterem po raz kolejny okazał się jednak filigranowy Rafał Siemaszko. Napastnik po raz kolejny potwierdził, że w Gdyni zasługuje na pomnik. W ostatniej akcji dał Arce zwycięstwo i wprawił tysiące kibiców w stan euforii. Arko! Witaj w Europie!

Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj