Z piekła do nieba i z powrotem. Prawdziwy emocjonalny rollercoaster mieli okazję obserwować w piątek kibice Lechii. Biało-zieloni po szalonym meczu ostatecznie przegrali ze Śląskiem Wrocław 2:3. Dwa trafienia dla gdańszczan zanotował Portugalczyk Marco Paixao. Rewolucja w Lechii widoczna jest nie tylko na rynku transferowym, ale również w wyjściowej jedenastce. Trener Piotr Nowak ma coraz mniejsze pole manewru i we Wrocławiu spotkanie rozpoczął eksperymentalny skład. Do wyjściowego zestawienia wrócił Daniel Łukasik, który z Mateusz Matrasem stworzył duet środkowych napastników. We Wrocławiu zabrakło Milosa Krasicia, który według niepotwierdzonych jeszcze informacji niebawem może opuścić skład. Ściągnięciem Serba zainteresowany jest FC Sydney. Oficjalne źródła mówią jednak o kontuzji Serba, który ma pauzować jeszcze przez cztery tygodnie. To marne pocieszenie dla trenera Piotra Nowaka, który przeciwko Śląskowi musiał ratować się Florianem Schikowskim, grającym za plecami napastnika. To także pokłosie kontuzji, z którą w dalszym ciągu walczy Rafał Wolski.
DWA ZABÓJCZE CIOSY ŚLĄSKA
Od początku spotkania stroną dominującą był Śląsk. Niestety eksperymentalne zestawienie gdańskiej defensywy nie spełniało pokładanych oczekiwań. Potwierdziło się to już w 4. minucie. Składną akcję po rzucie rożnym strzałem głową wykończył niepilnowany Piotr Celeban. Po dobrym początku Śląsk nie cofnął się do defensywy. W pierwszej połowie aż 8 krotnie celnie uderzył na bramkę Dusana Kuciaka. Gospodarze byli bardzo konkretni w swoich poczynaniach. Mieli dużą przewagę w środku pola, z której, z łatwością korzystali. W Lechii wyraźnie było widać brak podstawowych zawodników. Lechia na kwadrans przed końcem na moment odzyskała inicjatywę, ale indywidualne umiejętności Pawła Stolarskiego i Flavio Paixao to za mało. Gdańszczanie nawet się nie obejrzeli, a było już 0:2. Świetnie w środku pola zachował się niechciany w Gdańsku Michał Chrapek. Pomocnik zagrał świetną piłkę do wychodzącego na wolne pole Jakuba Koseckiego. Mobilny skrzydłowy świetnie zabrał się za piłką, a zadanie ułatwił mu Dusan Kuciak, który wybiegł z bramki i minął się z futbolówką. Były gracz Legii Warszawa skierował piłkę do pustej bramki, a pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gospodarzy 2:0.
CZY WIDZIAŁ KTOŚ SCHIKOWSKIEGO?
W przerwie Piotr Nowak starał się reagować i podjął dość radykalne kroki. Wyraźnie niepewnego i zagubionego Michała Nalepę zmienił Mateusz Lewandowski, a za kompletnie niewidocznego Floriana Schikowskiego na boisku pojawił się Grzegorz Kuświk. Przyniosło to natychmiastowe skutki. Już w pierwszej akcji po wznowieniu gry, Lechia zdobyła bramkę kontaktową. Kolejny raz doskonale na prawej flance zachował się Paweł Stolarski, dograł w pole karne, a tam był już Marco Paixao. Nie kryty Portugalczyk dobił piłkę do pustej bramki. To był zabójczy kwadrans w wykonaniu Lechii. 4. minuty później Lechia doprowadziła do remisu. Świetnie z rzutu rożnego dośrodkował Daniel Łukasik, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Marco Paixao. Najlepszy strzelec z poprzedniego sezonu przymierzył doskonale, a piłka trafiła w samo okienko bramki strzeżonej przez Jakuba Wrąbla.
Z PIEKŁA DO NIEBA I Z POWRTOEM
Po strzelonej drugiej bramce Lechia chciała pójść za ciosem, ale swoich okazji nie wykorzystał wprowadzony w przerwie Mateusz Lewandowski. Gra przeniosła się na środek pola, ale coraz więcej inicjatywy miał Śląsk. Gospodarze po raz kolejny na prowadzenie wyszedł na 10 minut przed końcem. Z pozoru nie groźną okazję na bramkę zamienił Piotr Celeban. Cotra dośrodkował z rzutu rożnego, do piłki wyskoczył Dusan Kuciak, ale bramkarz Lechii kolejny raz minął się z piłką, a Celeban trafił do pustej bramki. Słowacki bramkarz o piątkowym meczu będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Ostatecznie Śląsk zwyciężył i zdobył pierwsze punkty w tym sezonie. Lechia notuje drugą porażkę z rzędu.