Mak, Chrapek, Janicki, Maloca, Pawłowski, Borysiuk, Sławczew – to piłkarze, których w Lechii na pewno nie zobaczymy. Niebawem do tego grona może dołączyć Milos Krasić. To jeszcze nieoficjalne informacje, ale pozyskaniem kreatora gry gdańszczan zainteresowane jest australijskie FC Sydney. Rozbiór Lechii trwa, a zawodnicy pokroju Chrapka stanowią o sile innych drużyn. Szkoda, że nie Lechii. Z zapowiadanej walki o europejskie puchary, może wyjść siermiężna batalia o awans do najlepszej ósemki Lotto Ekstraklasy.
W ligowym pojedynku przeciwko Śląskowi Wrocław transferowe zamieszanie było widać jak na dłoni. Trener Nowak zagrał iście awaryjnym składem.
W środku pola – Łukasik i Matras. Gołym okiem można dostrzec, że para pomocników się nie rozumie. Matras zaliczył kilka poważnych strat, nie błyszczał w ofensywie. Łukasik, mimo że zaliczył doskonałą asystę, z boiska powinien wylecieć. Nie mam wątpliwości, że faul na Rierze zasługiwał na czerwoną kartkę. W środku pola brakowało Milosa Krasicia. W pierwszej połowie Lechia grała w poprzek boiska, sztucznie budowała przewagę, a większość podań w okolice pola karnego gospodarzy kończyła się na wrocławskiej defensywie. Duet nie zdał egzaminu.
ŁATANIE DZIUR
Piotr Nowak musiał załatać także dziury w ofensywie. We Wrocławiu nie miał do dyspozycji Haraslina, Peszki i Wolskiego. Zdecydował się na Floriana Schikowskiego. Trema, trema i jeszcze raz trema. Młody pomocnik był niewidoczny. Nie wnosił nic do ofensywnego potencjału biało-zielonych. Dwa błyskotliwe zagrania na tym poziomie to zdecydowanie za mało. Słabiutka gra zaowocowała zmianą w przerwie.
NIEPEWNA DEFENSYWA
Zmiany w strukturach Lechii widać także w defensywie. Pierwsze symptomy tego, że Lechia w obronie nie wygląda najlepiej, mieliśmy okazję obserwować przed tygodniem w meczu z Cracovią. Do kulminacji doszło we Wrocławiu. Fakt faktem, zawalony mecz trzeba zapisać na konto Dusana Kuciaka, ale bramkowe sytuację nie wzięły się znikąd. Elektryczny, niepewny – Michał Nalepa. Nieobecny, niepewny – Steven Vitoria. Nie zdający egzaminu – Joao Nunes. To obraz formacji obronnej, która odpowiedzialność za przegraną we Wrocławiu, wspólnie z Kuciakiem, musi wziąć na siebie.
INDYWIDUALNOŚCI TO ZA MAŁO
Florian Schikowski, Mateusz Lewandowski i Meteusz Matras. To zawodnicy, którzy w letnim okienku transferowym wzmocnili biało-zielone szeregi. To jednak zdecydowanie za mało. Lechii brakuje jakości. Obecnie o wynikach w Gdańsku decydują indywidualności. Wysoka forma Marco Paixao i niesamowita przebojowość Pawła Stolarskiego to jednak kropla w morzu potrzeb.
TRANSFEROWE ZAMIESZANIE
Lechia potrzebuje wzmocnień, ale włodarze przyjęli inną taktykę. Pozbywają się zawodników na potęgę. Właśnie, ale czy to na pewno jest taktyka? Czym kierowali się przy oddawaniu Michała Chrapka, Michała Maka, Rafała Janickiego i Mario Malocy? Sportowo sensu nie widzę. Zresztą piątkowy mecz pokazał jaki potencjał drzemie m.in. w Michale Chrapku. Pomocnik Śląska „gryzł trawę”, był wiodącą postacią w drużynie Jana Urbana, a jego wyśmienite podanie otworzyło drogę do bramki dla Jakuba Koseckiego i pośrednio przyczyniło się do piątkowej porażki Lechii.
NA PEWNO KONTUZJA?
Być może zawodnicy sami chcieli opuścić okręt o nazwie „Lechia”? Klubowa polityka jest niejasna. Kibice żądają wyjaśnień, a ewentualny transfer Milosa Krasicia może przelać czarę goryczy. Oficjalnie Serb jest kontuzjowany i nie będzie do dyspozycji trenera przez najbliższe tygodnie. Pewności co do kontuzji podstawowego zawodnika nie mamy. Po ligowej porażce z Cracovią, trener Nowak pytany o powody absencji Mario Malocy, też wspominał coś o kontuzji. Dwa dni później „generał” defensywy został nowym zawodnikiem niemieckiego Greuther Fürth. Czy tak samo będzie w przypadku Milosa Krasicia? Niewykluczone.