Zaledwie 3 punkty w trzech meczach i dopiero dziesiąte miejsce w tabeli. Do tego niepokojące informacje na temat odejścia kolejnych piłkarzy, a także trenera. Lechia Gdańsk na początku nowego sezonu znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Jakby tego było mało, biało-zieloni mają również problemy finansowe. Według informacji „Przeglądu Sportowego” gdańscy włodarze zapożyczyli się na kwotę 1,7 miliona złotych. Lechia zamiast wzmocnienia zespołu, który w poprzednim sezonie otarł się o awans do europejskich pucharów, postanowiła stopniowo rozebrać drużynę. Z drużyny z poprzedniego sezonu brakuje już sześciu kluczowych zawodników, a w drzwiach z napisem „wyjście” według nieoficjalnych informacji stoi jeden z liderów Milos Krasić, którego kusi słoneczna Australia.
GORĄCE KRZESEŁKO TRENERA NOWAKA
Dwie porażki z rzędu zachwiały pozycją trenera Piotra Nowaka. Jego wina w tym całym zamieszaniu jest jednak najmniejsza. Nie miał wpływu na wysprzedaż zawodników, a także kontuzje Rafała Wolskiego i Lukasa Haraslina oraz pauzę spowodowaną kartkami Sławomira Peszki. Ci, którzy ich zastępują oraz ci, którzy przyszli w miejsce wypożyczonych lub sprzedanych, na razie nie podnoszą jakości Lechii.
ZABRAKŁO NA PENSJE
Oprócz problemów kadrowych, Lechia boryka się się z kłopotami finansowymi. Te, według informacji Przeglądu Sportowego, są nadszarpnięte i włodarze gdańskiego klubu zdecydowali się na pożyczkę. Jak informuje gazeta, Lechia pożyczyła 1,7 miliona złotych od… byłego właściciela – Andrzeja Kuchara. Pieniądze nie zostały jednak przeznaczone na wzmocnienie drużyny, a jedynie podtrzymały funkcjonowanie klubu. Ruchy czynione przez gdański klub nie idą w parze z deklaracjami, że drużyna jest gotowa podjąć kolejną próbę wskoczenia na podium ekstraklasy – zarówno w aspekcie sportowym, ale także finansowym.
lus