Mecz we Wrocławiu był jaskrawym przykładem tego, jak bardzo przewrotna bywa piłka nożna. Śląsk dwoił się i troił w ofensywie, a Arka cierpliwie czekała na swoje okazje. Żółto-niebiescy wygrali 2:1. Leszek Ojrzyński wykazał się trenerskim nosem, dając szansę zawodnikom z końca ławki. Ci odwdzięczyli się golami i asystami.
Trener Leszek Ojrzyński zaskoczył, ustalając wyjściowy skład, w którym znalazł się debiutant Szymon Nowicki. 18-letni pomocnik w pierwszym zespole zaliczył tylko jeden występ i było to w spotkaniu ze Śląskiem w Pucharze Polski. Dziś utalentowany piłkarz, który na co dzień gra w trzeciej lidze, ponownie otrzymał szansę zaprezentowania się przeciwko wrocławskiemu zespołowi. W wyjściowej „11” po raz pierwszy w tym sezonie znaleźli się Antoni Łukasiewicz i Sergiej Kriwiec. Okazało się, że byli kluczowymi postaciami tego spotkania.
ŚLĄSK KONTRA STEINBORS
Zgodnie z tym, co obie drużyny prezentowały we wcześniejszych meczach, Śląsk dłużej utrzymywał się przy piłce, a Arka okopała się na własnej połowie. Wrocławianie od początku starali się zamknąć gdynian w ich polu karnym. Żółto-niebiescy mieli problemy z powstrzymaniem bardzo zwrotnych skrzydłowych Śląska, a Pavels Steinbors miał pełne ręce roboty. Z prawej strony dośrodkowywał Jakub Kosecki, z lewej Robert Pich. Piłka często wpadała w „szesnastkę”, ale za każdym razem gąszcz żółto-niebieskich skutecznie ją wybijał albo blokował, szukających pozycji do strzału Marcina Robaka i Arkadiusza Piecha. Jeśli obrońcy byli spóźnieni w kryciu, na posterunku stał łotewski bramkarz, który obronił między innymi bardzo groźny strzał głową Piotra Celebana. Łotysz uratował skórę kolegom także odbijając strzał Picha. To były sytuacje z gatunku stuprocentowych.
NIEWYKORZYSTANA „SETKA” SZWOCHA i GOL ŁUKASIEWICZA
Arka nastawiła się głównie na szybkie ataki i stałe fragmenty gry, co nie było żadnym zaskoczeniem. Po jednej z kontr w dobrej sytuacji, by pokonać Jakuba Wąrbla, znalazł się Szymon Nowicki. Debiutant przestraszył się jednak szansy na zdobycie bramki i zbyt mocno wypuścił piłkę, ułatwiając interwencję bramkarzowi gospodarzy. Swoją okazję miał także Ruben Jurado, który otrzymał podanie z autu od Damiana Zbozienia i doszedł do strzału, ale uderzenie zostało zablokowane. Zdecydowanie najlepszą sytuację miał Mateusz Szwoch. Po podaniu Jurado miał przed sobą tylko Wrąbla, ale przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Śląsk nadal był aktywniejszy, ale to Arka otworzyła wynik spotkania. Gola do szatni zdobył Antoni Łukasiewicz, który najpierw wygrał walkę o pozycję z Jakubem Koseckim, a następnie wykorzystał podanie z rzutu rożnego Sergieja Kriwca i skierował piłkę do siatki głową. Łukasiewicz przed wyjazdem do Wrocławia, rozegrał w tym sezonie zaledwie minutę. W piątej kolejce zaliczył symboliczny występ przeciwko swojemu byłemu klubowi Górnikowi Zabrze. Dziś nie miał sentymentów w starciu ze Ślaśkiem, w którym występował przez 3 sezony.
GŁOWA ZBOZIENIA i PRZEWROTKA PIECHA
Łukasiewicz natchniony zdobytym golem i mający poczucie kapitańskiej odpowiedzialności zebrał kolegów z drużyny i wygłosił mowę motywacyjną. Ta okazała się skuteczna, bo w 52. minucie Arka prowadziła już 2:0. Ponownie asystę zanotował Kriwiec, a bramkę głową zdobył Damian Zbozień, który najwyżej wyskoczył na piątym metrze wykorzystując bierne zachowanie śląskiej defensywny. Śląsk, mimo trudnej sytuacji, zachowywał spokój i w każdej akcji dążył do bramki kontaktowej. Starania zakończyły się sukcesem w 66. minucie, kiedy efektowną przewrotką popisał się Arkadiusz Piech. Pavels Steinbors nie miał nic do powiedzenia, ale w kolejnych akcjach był opoką żółto-niebieskich. Gdyby nie Łotysz, nie byłoby punktów dla gdyńskiej drużyny.
SIEMASZKO NIE DOBIŁ RYWALA, ŚLĄSK STRACIŁ AUGUSTO
Mecz mógł zamknąć wprowadzony na boisko w drugiej połowie Rafał Siemaszko. 12 minut przed końcem napastnik Arki zmarnował jednak sytuację sam na sam z Wrąblem. Chwilę później sprintem w kierunku pola karnego Śląska pomknął kolejny z rezerwowych Patryk Kun, którego faulem zatrzymał Renato Augusto. Zawodnik Śląska za przewinienie przed „szesnastką” otrzymał czerwoną kartkę. Śląsk głównie przez swoją nieskuteczność nie wygrał z Arką, która zadała wrocławianom dwa bolesne ciosy i niczym wytrawny bokser umiejętnie cofnęła się do narożnika, od czasu do czasu kąsając odkrytego rywala.