Delikatnie mówiąc, nie był w ubiegłym sezonie ulubieńcem kibiców Arki. W spotkaniach owszem, dbał o emocje, ale często jego wybory boiskowe, przyprawiały fanów o zawrót głowy. Dziś, niezliczony raz z rzędu Pavels Steinbors, jest najjaśniejszą gwiazdą Arki.
Zespół z Gdyni traci obok Korony Kielce najmniej bramek na wyjazdach. Jest to nie tylko efekt zachowawczej, często defensywnej taktyki, dyktowanej przez trenera Ojrzyńskiego, ale także tego, co w bramce potrafi wyczyniać łotewski bramkarz. Gdyby nie jego interwencje, los żółto-niebieskich mógł wyglądać inaczej, a pozycja w tabeli nieco mniej optymistycznie. Złośliwi powiedzą, że taka rola bramkarza. Ale gdy spojrzymy na charakter obron, w jakich interweniował Steinbors, wówczas powstaje solidny argument by z szeregowego bramkarza, który w zeszłym sezonie przegrywał rywalizację z Konradem Jałochą, zrobić kogoś więcej niż jednego z jedenastu, zdobywającego punkty.
OD KIKSU DO PUCHARU W… MIESIĄC
W bluzie ze swoim nazwiskiem zwiedził kluby Wysp Brytyjskich, Cypru i RPA. Przyglądał mu się legendarny selekcjoner Sven Goran Errikson, ale w Polsce do niedawna pamiętano mu tylko kiksy.
Był rewanżowy mecz półfinału Pucharu Polski pomiędzy Arką a Wigrami Suwałki w kwietniu 2017 roku. Ekstraklasowicz z Gdyni w znakomitych nastrojach – z Suwałk przywiózł trzybramkową zaliczkę, u siebie był więc pewien swego. W bramce gospodarzy rzadziej wykorzystywany Łotysz. Wigry przy Olimpijskiej sensacyjnie strzelają aż cztery bramki. Przy trafieniach nr 3 i 4, kibice winią Steinborsa. Szczególnie ta ostatnia bramka wydaje się nieprawdopodobna. W transmisji telewizyjnej leci właśnie powtórka jednej z sytuacji – realizatorzy nie przypuszczają przecież, że trzymający w rękach piłkę Steinbors, zapomni, o czającym się za jego plecami napastniku Wigier. Chwilę później wypuści piłkę z rąk, po prostu dając ją w prezencie Damianowi Kądziorowi.
OD ZERA DO BOHATERA
Krytyka trwała miesiąc. Później nadeszły chwała i sukcesy. Był bohaterem Pucharu i Super Pucharu Polski. W tym sezonie naliczyliśmy co najmniej 5 meczów, w których uchronił Arkę od straty punktów. Ale życie prywatne Steinborsa nie ocieka bogactwem i luksusami, znanymi z piłkarskich życiorysów. Łotysz wynajmuje mieszkanie od swojej nauczycielki języka polskiego. Wskutek nie do końca klarownej przyszłości, podeszłego jak na piłkarza wieku 32 lat, podjęli z żoną decyzję, że ona wraz z dzieckiem zamieszkają w Rydze.
ZAMIENIŁ GARNITUR NA… LIPAWĘ
A sportowo? Choć w angielskim Blackpool nie zrobił kariery, to półroczna przygoda z wyspiarskim klubem, mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Anglicy za bramkarza ze wschodniej Europy, chcieli płacić w ratach, na co nie zgodziła się rodzima Jurmala. W efekcie Steinnbors trafił do Metalurgsa Lipawa. Zamienił więc 15 tys. Stadion i garnitur na odprawach przedmeczowych, na 5 tysięczny kameralny obiekt i dres łotewskiego klubu. A tam, po Euro 2004, na które kadra Łotwy pojechała, futbol jest podrzędną rozrywką. Kocha się i podąża na mecze hokeja i koszykówki, a piłka nożna jest na trzecim miejscu. Podobnie wygląda to pod względem zarobków, dlatego szansą dla łotewskich piłkarzy, jest wyjazd do znacznie silniejszych i lepiej płatnych lig białoruskiej i polskiej.
PO SUKCESY REPREZENTACYJNE
Dziś Steinbors jest wyróżniającym się w Ekstraklasie bramkarzem. Być może kropką nad i w karierze, która biegła przez Afrykę, Wyspy Brytyjskie i polską Ekstraklasę, będzie pozycja bramkarza nr 1 w reprezentacji jego kraju? Na razie do tego faktu daleko. Steinbors 31 razy otrzymywał powołanie do reprezentacji, ale tylko 3-krotnie pojawiał się na boisku, za każdym razem w meczach towarzyskich. Ale idzie ku dobremu! Dokładnie dwa lata temu, przeciwko Irlandii Północnej zagrał jedynie 17-minutowy epizod w debiucie w seniorskiej reprezentacji. W tym roku już, najpierw 45 minut w marcu w meczu z Gruzją, by w czerwcu strzec bramki w całym spotkaniu przeciwko Estonii. W kraju tak ubogim w piłkarskie sukcesy, może jeszcze znajdzie się miejsce na historię jak z książki, czyli objęcie pozycji bramkarza nr 1, w wieku 32 lat. W Arce się udało, czemu na Łotwie miałoby się nie udać?
Paweł Kątnik