Tylko dwa zespoły roztrwoniły przewagę dwóch bramek na poziomie ćwierćfinału Pucharu Polski lub wyższym w ostatnich dziesięciu latach. Dwukrotnie bliska takiej katastrofy była także Arka. W środę gdynianie grają o spokój – dla siebie i dla kibiców – ale w pewnym sensie również o uniknięcie kompromitacji. Pierwszy w ostatnich dziesięciu latach przypadek zmarnowania dwubramkowej zaliczki to ćwierćfinałowe spotkania Korony z Jagiellonią z sezonu 2009/10. Kielczanie wygrali na swoim boisku 3:1 i z dużymi szansami na awans czekali na rewanż w Białymstoku. Tam jednak zdecydowanie lepsi okazali się gospodarze, którzy również strzelili trzy gole, ale zachowali czyste konto i to oni przeszli do półfinału rozgrywek.
O KROK OD DRAMATU
Dwa lata później o krok od zmarnowania dwubramkowej przewagi były dwa zespoły. Ruch Chorzów w pierwszym meczu wygrał z Wisłą Kraków 3:1, ale w drugim przegrał w takim samym stosunku. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w serii rzutów karnych lepsi okazali się jednak „Niebiescy”. Drugi przypadek to… Arka. Gdynianie, podobnie jak w tym roku, wygrali pierwsze spotkanie 2:0. Różnica polega na tym, że w tym meczu żółto-niebiescy byli gospodarzami. W rewanżu przegrali 1:3, ale bramka strzelona na wyjeździe zapewniła im awans.
PRZEWAGA ROZTRWONIONA, ALE KOMPROMITACJI NIE BYŁO
Najnowszym przypadkiem zmarnowania dwubramkowej zaliczki jest anomalia pucharowa z sezonu 2014/15, czyli Błękitni Stargard Szczeciński. Rewelacja rozgrywek, która wcześniej wyeliminowała GKS Tychy i Cracovię, w półfinale podejmowała Lecha i w pierwszym meczu sensacyjnie wygrała 3:1. W rewanżu także prowadziła, ale „Kolejorz” jeszcze przed przerwą strzelił dwie bramki, w 74. minucie trzecią i doprowadził do dogrywki. W niej, głównie za sprawą przygotowania fizycznego, dominowali poznaniacy, którzy ostatecznie wygrali 5:1.
O KOLEJNY ROZDZIAŁ PIĘKNEJ HISTORII
Blisko roztrwonienia jeszcze większej zaliczki byli w zeszłym roku sami gdynianie. Po pierwszym półfinałowym spotkaniu z Wigrami, które żółto-niebiescy wygrali na wyjeździe 3:0, kibice rezerwowali już hotele w Warszawie, a tymczasem niespodziewanie zespół z Suwałk sprawił żółto-niebieskim ogromne problemy w rewanżu. Wigry wygrały jednak tylko 4:2 i to Arka, nie bez wyraźnego uczucia ulgi po ostatnim gwizdku, awansowała do finału. Resztę historii wszyscy już znają i w środę gdynianie postarają się napisać jej ciąg dalszy. Miejmy nadzieję, że tym razem mniej dramatyczny.
Początek meczu Arka Gdynia – Chrobry Głogów o 18:00 na Stadionie Miejskim w Gdyni.