Wcześniejsze powroty Woodsa do Gdyni zawsze były szczególnym wydarzeniem dla fanów Asseco. 36-letni Amerykanin obecnie jest jednak cieniem zawodnika, który jeszcze kilka lat temu wprawiał w podziw całą koszykarską Polskę.
Na zakończenie roku kibice w Gdyni zobaczą swojego dawnego pupila. W najbliższą sobotę o 18:00 Asseco podejmie AZS Koszalin, którego zawodnikiem jest Qyntel Woods.
„JUŻ SZRON NA GŁOWIE, JUŻ NIE TO ZDROWIE”
Mimo prawie 37 lat, siwych włosów na głowie, licznych kontuzji i nie najlepszej dyspozycji fizycznej, Woods to nadal w polskiej lidze postać wyjątkowa. Nie jest już tak efektowny i efektywny jak w czasach, kiedy swoją grą czarował gdyńskich kibiców, ale nadal ma umiejętności pozwalające mu wyróżniać się w PLK. Amerykanin jest przykładem zawodnika, który bazując wyłącznie na wrodzonym talencie, nie znika w tłumie. O takich graczach mówi się, że nawet „na jednej nodze” mogą wygrać mecz dla swojej drużyny.
NAJLEPSZY W HISTORII PLK
Po polskich parkietach biegało wielu znakomitych koszykarzy, ale zdaniem dużej grupy kibiców, ekspertów a także samych zawodników, tak wybitnego gracza jak Woods w naszej lidze jeszcze nie było. „Q” pojawił się w się w Gdyni w 2009 roku z łatką wielkiej gwiazdy z niełatwym charakterem. W Ameryce był oskarżony o organizowanie nielegalnych walk psów, w Grecji został zawieszony za za złamanie przepisów antydopingowych. Takim jak on jednak wiele się wybacza, bo nawet jeśli poza boiskiem nie był wzorem profesjonalisty, to kiedy pojawiał się na parkiecie, działa się prawdziwa magia.
ZGARNĄŁ WSZYSTKO
Zawodnik, który z powodów głównie pozasportowych nie zrobił kariery w kilku klubach NBA, mógł traktować Asseco jako miejsce zesłania. Nawet jeśli publicznie twierdził, że w Polsce czuje się znakomicie, trudno oczekiwać, aby Gdynia stała się jego drugim domem. Kiedy pojawił się w Asseco, wzniósł zespół na wyższy poziom i przyczynił się do najlepszego sezonu w historii klubu. TOP 8 Euroligi, 3 Mistrzostwa Polski, nagroda dla najlepszego strzelca rozgrywek, MVP finałów i uwielbienie trybun. W Polsce „Q” był koszykarskim królem. Do PLK wracał już 3 razy. Ostatniego sezonu w Gdyni nie może jednak wspominać dobrze. Po średnio udanych wojażach na Ukrainie, we Francji i Hiszpanii w 2014 roku zakotwiczył w Koszalinie, gdzie momentami przypominał Woodsa z najlepszych czasów.
PRZYBLAKŁA GWIAZDA
W tym sezonie Woods jest zaledwie cieniem gracze sprzed kilku lat. Czasu nie da się oszukać. Od dawna amerykański skrzydłowy ma problemy z plecami. Przed podpisaniem ponownego kontraktu z AZS-em prawie 2 lata nie grał zawodowo. O tym, że od najlepszej formy dzielą go lata świetlne świadczy małe zainteresowanie jego usługami polskich klubów. Kiedyś posiadanie takiego gwiazdora w zespole, nawet ze względów wyłącznie marketingowych było opłacalne. O tym czy nazwisko Woods jest jeszcze magnesem przekonamy się w sobotę kiedy „Q” wybiegnie na parkiet Gdynia Arena i wcale nie jest powiedziane, że w pierwszym składzie. W ostatniej kolejce po raz pierwszy w tym sezonie i dopiero po raz drugi w historii swoich występów w PLK zakończył mecz z zerowym dorobkiem punktowym.
Mariusz Hawryszczuk