Arka i Lechia na „piątkę”. O co grają trójmiejscy piłkarze?

Dwie drużyny w górnej połówce tabeli. Puchar Polski dla Gdyni, porozumienie na linii Zarząd – Strażnicy Pieczęci w Gdańsku. Mundial ze Sławomirem Peszko i Rafałem Wolskim. Nadeszła piłkarska wiosna, a z nią nowe nadzieje i wyzwania.

Po najlepszym w klubowej historii sezonie, kolejny może być… jeszcze lepszy. Wystarczy zdobyć pucharowe trofea i zachować naprawdę dobre z perspektywy budżetu i zasobów ludzkich szóste miejsce.

ARKA

Jeśli Esqueda okaże się transferem na miarę Angulo, w klubie zostaną Zbozień i Marcjanik, Siemaszko jeszcze bardziej będzie przypominał Gerda Müllera (tego samego, który w 1974 roku uniemożliwił nam zdobycie mistrzostwa świata), a trener Ojrzyński nie straci przychylności niebios, to Arka znowu będzie co najmniej drużyną roku w Gdyni.

LECHIA

Piąte miejsce to przedsezonowy plan minimum piłkarzy Lechii. Teraz to szczyt marzeń. W tym sezonie zdarzyło się mnóstwo niefortunnych rzeczy. Zmiana trenera na razie nie przyniosła zmiany stylu i poprawy wyników. Budżet dwukrotnie wyższy niż w Arce oraz „nazwiska”, które nie grają na swoją miarę, każą postrzegać 11. miejsce jako wynik zdecydowania poniżej potencjału. Do tego dochodzi konflikt zarządu z udziałowcami mniejszościowymi, mglista transparentność, czego konsekwencją spekulacje dotyczące długów i konkret w postaci karnego punktu.

Jest sposób, by rozpędzić chmury. Wystarczy strzelać gole i wygrywać. Dobrą robotę na odcinku PR wykonują Kuciak i Peszko, którzy wyzwalają pozytywne emocje nie tylko postawą na boisku. Obaj są sympatyczni i otwarci, nazywają rzeczy po imieniu i złoszczą przede wszystkim na siebie, gdy drużynie nie idzie.

Piąte miejsce na koniec rozgrywek przyjęlibyśmy jako wartościowe osiągnięcie.

Włodzimierz Machnikowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj