Arka miała w Lubinie przede wszystkim nie stracić bramki. Ta motywacja szczególnie wpłynęła na poczynanie żółto-niebieskich. Gdynianie rozgrywali piłkę zbyt wolno, w środku pola częściej obwarowując własne tyły, niż kreując coś z przodu. Miedziowi opowiedzieli tym samym i w efekcie skończyło się 0:0. Stawką meczu było zadomowienie się w ósemce, gwarantujące spokojniejsze przygotowania do zbliżającego się wielkimi krokami Pucharu Polski. Arkowcy, chcąc skupić się na bronieniu trofeum, muszą w lidze punktować jak najczęściej. Ale na inaugurację 24. kolejki tego zęba i głodu zdobywania punktów nie było widać.
Zespoły przez sporą część widowiska powoli i mozolnie budowały ataki, zupełnie jakby nie chciały podjąć ryzyka. Choć posiadanie piłki było wyraźnie po stronie Miedziowych, nie znajdowali oni drogi do bramki rywali. Trzeba gospodarzom oddać – w drugiej połowie robili więcej, by zdobyć trzy punkty, ale próby obu Filipów – Jagiełły i Starzyńskiego okazywały się daremne.
VAR OCHRONIŁ
Znów przed kapitulacją Steinborsa uchronił system VAR. Po wideoweryfikacji, gol zdobyty przez Zagłębie w 13. minucie nie został uznany. Podopieczni Mariusza Lewandowskiego byli zresztą dużo aktywniejsi od żółto-niebieskich. Od 70. minuty praktycznie nie wychodzili z połowy rywali, ale Arka miała w tych sytuacjach dużo szczęścia.
W kontekście kilku dobrych sytuacji Zagłębia, podział punktów można uznać za satysfakcjonujący graczy Arki. Nic po tym spotkaniu Leszek Ojrzyński z podopiecznymi nie zyskali, ale też nic nie stracili. Walka o ósemkę trwa w najlepsze.