Denis Urubko odkrył tajemnicę gór. Góra odkryła naturę człowieka [OPINIA]

Denis Urubko ujawnił kilka prawd o Górach. Piszę świadomie „z dużej litery”, bo One obnażyły Małość człowieka. Po Narodowej Wyprawie na K2, niezależnie od tego czy zakończonej zdobyciem szczytu, czy nie, nic nie będzie już takie samo. Przynajmniej z naszej „nizinnej” perspektywy.

W górach pewnie nic się nie zmieni. Członkowie tej samej wyprawy będą czynić starania, by atak szczytowy odbywał się z ich udziałem. Okazało się nie pierwszy raz, ale tym razem w sposób bardzo spektakularny, że oto nieprawdą jest, iż wyprawa jest udana dla wszystkich uczestników, jeśli na szczyt wejdzie ktokolwiek. Tak naprawdę każdy pisze swoją własną biografię, a rozdziałów będzie w niej tyle, ile zdobytych szczytów. 

PARTNER

Do tej pory myślałem, że z obozu wychodzi się parami. Dla bezpieczeństwa, także skuteczności i szybkości wspinania. Że pary dobrane są według przymiotów fizycznych i mentalnych. Denis Urubko i Adam Bielecki byli najmocniejsi. Udowodnili to, gdy na sąsiedniej górze ratowali Francuzkę Elizabeth Revol. Tomasz Mackiewicz był już poza zasięgiem. Ich brawurowa akcja przydała chwały, Revol musiała odpierać zarzuty i przekonywać, że tam, u góry, zrobiła dla Mackiewicza wszystko, co się dało. Wprawdzie mogła zostać i umrzeć razem z nim, ale nie jestem przekonany, czy byłoby to bardziej pragmatyczne rozwiązanie.

Urubko i Bielecki „przetarli się” na Nanga Parbat, odpoczęli na dole i pełni werwy wrócili do ekipy. Szczególne powody do zadowolenia miał Bielecki, który pięć lat wcześniej na Broad Peak nie zaczekał ma kolegów, którzy zostali w górach na zawsze. Teraz poszedł z pomocą i odkupił jedno życie.

ZAWODNIK

Szef Narodowej Wyprawy na K2 – Krzysztof Wielicki – mówi o Denisie Urubko, że to świetny zawodnik. Ma rację. Rekord życiowy Kazacha, Rosjanina i Polaka po trosze jest imponujący – zdobył Koronę Himalajów. Poszczególne wejścia były szybkie i stylowe. Urubko uchodzi za jednego z najlepszych alpinistów na świecie. Kiedy jednak 24 lutego po śniadaniu wstał i nie konsultując tego z kimkolwiek ruszył na szczyt, dał świadectwo, że nie liczą się dla niego ludzie, a jeśli już, to on sam.

OPĘTANIE

Decyzja Urubki była szalona. Nie zabrał radiotelefonu, nie skonsultował decyzji z szefem wyprawy, zlekceważył jej uczestników. Miał własny kalendarz, w którym zimowe wejścia mierzy się tylko do końca lutego. Nieważne. Istotne jest to, że jedną decyzją, której nie utrzymano w tajemnicy, zrujnował legendarną, mityczną, wykraczającą ponad „nizinne” i codzienne standardy alpinistyczną solidarność. Pokazał, że zdobywanie kolejnych szczytów, a gdy wszystkie już zdobyte to zimą albo bez tlenu, jest egoistyczną pobudką. Że wyprawa jest udana tylko wtedy, gdy samemu wejdzie się na szczyt. Że inni się nie liczą i wobec tego nie można być niczego pewnym.

Góra kolejny raz obnażyła ludzką słabość. Urubko pokazał, że najważniejszy jest wynik, że inni to nie partnerzy, ale rywale. Pokazał, że w górach nie można być nikogo pewnym.To nie jest pierwszy i odosobniony przypadek, tylko że Narodowa Wyprawa na K2 na sprawą telewizji stała się „reality show”. I teraz już wiemy, że toczy się rywalizacja w parach o to, komu przypadnie „okno pogodowe” i możliwość ataku szczytowego. Urubko pokazał więcej, że to nie jest nawet rywalizacja w parach. W górach wysokich każdy żyje, atakuje, zdobywa i umiera na własny rachunek.

Włodzimierz Machnikowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj