Którymikolwiek liczbami się nie podpierać, Legia wygrywała częściej, wydawała więcej, kupowała lepszych. Ale Arka nie chce grywać z przeciętniakami, woli grabić z kolejnych tytułów najlepszych.
Puchar Polski z 1979 roku wspominano w Gdyni z rozrzewnieniem. Przez 38 lat był to największy sukces zespołu z Gdyni. Do 2 maja zeszłego roku, kiedy targana ligowymi problemami ekipa świeżo upieczonego trenera, podniosła drugie z najcenniejszych trofeów w Polsce wysoko ponad własne możliwości.
DZIŚ PUCHAR, TO BRZMI DUMNIE
Bo zwycięstwo sprzed roku chcąc nie chcąc, jest dużo bardziej spektakularne od tego sprzed blisko czterech dekad. Wówczas Puchar Polski miał inną oprawę, inne znaczenie, nieraz był traktowany po macoszemu. Dość powiedzieć, że ten odbywający się w 1979 roku w Lublinie, nie wyglądał poważnie. Trenerzy w trakcie meczu udzielali wywiadów telewizyjnych, a oba zespoły przed spotkaniem spały w jednym hotelu.
Od tamtego czasu zmieniło się wszystko – miejsce rozgrywania finału, jego ranga, pieniądze i splendor. To już nie trofeum dyskusyjnie zdobywane przez Amikę Wronki w 1998 roku czy dekadę temu grane na kameralnym stadionie… GKS-u Bełchatów, z burdami w tle zresztą.
ROZKŁAD SIŁ? 18:2
Podniesienie Pucharu Polski to zresztą chyba maksimum, co może osiągać klub z takim zapleczem finansowo-inwestycyjnym. 15 milionów złotych budżetu, okrągłe 0 złotych wydane na transfery w sezonie 2017/18 i równie okrągłe 0 reprezentantów Polski w składzie. Te same liczby w przypadku Legii? 150 milionów złotych w kasie klubu, 3 reprezentantów Polski, którzy z wielkim prawdopodobieństwem pojadą za miesiąc na Mundial w Rosji, do tego ciągłe rotowanie na rynku transferowym. Faworyt jest więc jeden, zresztą w całej bogatej historii aż 18-krotnie zdobywał Puchar Polski.
Za Legią przemawia dosłownie wszystko. Skomplikowana sytuacja w lidze nakazuje im traktować pucharową szansę jako być może jedyny pozytywny akcent sezonu. Awaryjny trener Dean Klafurić usilnie stara się odkleić łatkę tymczasowego, stawiając zespół do pionu i wygrywając. Kto wie, może właśnie zdobycie Pucharu Polski będzie pierwszą kartą przetargową w rozmowach nad nowym kontraktem?
ARKA NIGDY NIE PRZEGRAŁA FINAŁU
A Arka? W finale Pucharu Polski meldowała się dwukrotnie. Za każdym razem wygrywała, no i jak zgodnie podkreślają wszyscy zawodnicy, żółto-niebiescy są „drużyną pucharową”. Jeśli nie wygrają w środę, znacznie skomplikują sytuację swojego trenera, Leszka Ojrzyńskiego. Bo ona jest skrajna: zwycięstwo w PP będzie absolutnym szczytem możliwości, sukcesem nieprawdopodobnym, a porażka wysunie na plan pierwszy przegrane trzy mecze derbowe i da argumenty do zwolnienia trenera.
Paweł Kątnik