Stokowiec i Ojrzyński walczą o posady. W Lechii zdecyduje wynik. Arka na pewno nie zatonie, ale wciąż nie wiadomo, kto stanie za sterem

Obaj trenerzy – Piotr Stokowiec i Leszek Ojrzyński nie są zainteresowani zmianą pracodawcy. Jeśli Lechia spadłaby z ekstraklasy, to mielibyśmy zapewne armagedon i niewielu przeżyłoby ten kataklizm. Pozycja Arki na miarę potencjału piłkarzy i budżetu. Dziwić mogą zatem spekulacje dotyczące nieprzedłużenia umowy z Leszkiem Ojrzyńskim. Podobno presja jest duża.

Leszek Ojrzyński ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Dwa razy prowadził drużynę w finale Pucharu Polski. Przed rokiem z powodzeniem, tym razem bez. W sezonie 2016/17 Arka walczyła o utrzymanie do ostatniej kolejki. Teraz była blisko grupy mistrzowskiej. Nie udało się, ale nawet pięć kolejnych ligowych porażek nie doprowadziło do pozycji zagrożonej.

NIESPODZIEWANE PREZENTY OD GDYNIAN

Najbardziej Ojrzyńskiego „obciążają” trzy porażki w derbowych meczach z Lechią. To oczywisty dyshonor. Poza tym 9 punktów zdobytych na Arce najpewniej da Lechii utrzymanie. Takich prezentów w Gdyni nikt nie planował. Ojrzyńskiemu zarzuca się także zbyt defensywny styl gry i wynikający z tego minimalizm. Mówi się także o dyscyplinie, którą zaprowadził w niedostatecznym zakresie.

Warto jednak pamiętać o budżecie, jednym z niższych w polskiej ekstraklasie. O piłkarskiej jakości – w Arce grają piłkarze, z których w większości zrezygnowano w innych klubach. Grają tez wychowankowie z Michałem Marcjanikiem na czele, co nie jest standardem w polskiej lidze.

Ojrzyński sam sobie trochę zaszkodził, deklarując odważnie, że nie musi w Arce pracować. Nie wiadomo jak został przyjęty żart, że gdyby był prezesem, to podpisałby nowy kontrakt z Ojrzyńskim na 4 lata. Szkoleniowcowi Arki  nie sposób jednak odmówić charakteru i stanowczości. Ma posłuch w drużynie. Potrafi budować piłkarzy, czego najlepszymi przykładami w tym sezonie są Szwoch i Zarandia.

Wśród kibiców opinie na temat Ojrzyńskiego są podzielone mniej więcej równo. Podobno wątpliwości ma właściciel, ale umowy podpisuje prezes, a Wojciech Pertkiewicz Ojrzyńskiego podobno szanuje.

Listę potencjalnych następców otwiera Dariusz Wdowczyk, który ostatnio ze zmiennym szczęściem prowadził Piasta Gliwice. Wymienia się też nazwisko Zbigniewa Smółki, który ze Stalą Mielec walczy o ekstraklasę.

STOKOWIEC Z LECHIĄ TYLKO W EKSTRAKLASIE

Piotr Stokowiec nie osiąga na razie oszałamiających wyników. 3 zwycięstwa, remis i 5 porażek to bilans, który nie „rzuca na kolana”. Styl gry odbiega od kanonów estetycznych. Fizycznie piłkarze wciąż nie wyglądają najlepiej. To efekty pracy poprzednika – Adama Owena, ale plotkuje się także, że sztabowcy Stokowca zbyt intensywnie zabrali się za odbudowę motoryki. Fakty są takie, że do ostatniej kolejki ekstraklasowy byt może być zagrożony.

Piotr Stokowiec jest człowiekiem kulturalnym i taktownym. Potrafił przeprosić dziennikarzy i kibiców za to, że nie zabrał na konferencję prasową ani jednego piłkarza. Jest jednak także człowiekiem stanowczym, czego najbardziej spektakularnym przykładem rozstanie z najlepszym strzelcem – Marco Paixao.

Jeśli Lechia przegra w Szczecinie, nie wygra w ostatniej kolejce z Sandecją i spadnie z ekstraklasy, to nie będzie tematu Stokowca. Jeśli drużyna utrzyma się w elicie, to szkoleniowiec będzie mógł zrealizować autorski projekt, prawdopodobnie obarczony balastem karnych punktów, nawet ośmiu, z wciąż bardzo ograniczoną płynnością finansową.

Włodzimierz Machnikowski/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj