Stracona szansa mundialowa Lechistów. Ostał się jeden Peszko, następców próżno szukać

Pięciu Lechistów grało z orzełkiem na piersi przez ostatnie trzy lata. Zapewniali punkty Biało-czerwonym w eliminacjach minionego Euro. Do Mundialu w Rosji dotrwa jednak co najwyżej Sławek Peszko. Potencjał „reprezentacyjnej” Lechii został zmarnowany, a wnioski na przyszłość należy wyciągać już teraz.

Wrzesień i październik 2015 roku. Reprezentacja Polski przeżywa szczyt popularności i akceptacji ze strony nadwiślańskiego kibica. Rok wcześniej pokonała historycznie Niemców 2:0, stojąc u progu zapewnienia sobie awansu na francuskie Euro 2016. Wśród bohaterów tamtych dni duet Lechistów – zdobywcy niezwykle ważnych bramek w eliminacjach – Sławomir Peszko i Sebastian Mila.

BYŁO ICH WIELU

Wawrzyniak, Mila, Wolski, Borysiuk i Peszko – w ostatnich trzech latach aż pięciu Lechistów przywdziewało koszulkę z orzełkiem na piersi. Kiedy więc Lechia w czerwcu zeszłego roku otarła się o Mistrzostwo Polski, przegrywając je dopiero ostatnimi minutami meczu w Warszawie z Legią, wydawało się, że następny rok przyniesie wzrost znaczenia biało-zielonych piłkarzy dla narodowej drużyny. Czekaliśmy z nadziejami na nowe nazwiska z gdańskiego zespołu, które zasilą kadrę Adama Nawałki.

Stało się jednak inaczej. Lechia pikowała w tabeli, kadra Adama Nawałki sukcesy osiągała już bez Sebastiana Mili i Ariela Borysiuka, Rafał Wolski złapał kontuzję, dzielnie w rotacji trzymał się jedynie Sławek Peszko.

ZAKURZONE REGAŁY HISTORII

Trudno więc w przeddzień rosyjskiego czempionatu nie czuć niedosytu. Mistrzostwa Świata w Rosji będą pierwszymi dla biało-czerwonych od 12 lat. Do wielkich emocji narodowych, można by dołączyć te lokalne, z nadzieją wypromowania piłkarzy Lechii na arenie międzynarodowej i zmierzenia się z wiekową historią Romana Korynta. A ta wciąż jest najjaśniejszą z reprezentacyjnych przygód Lechistów, choć mija już 60 lat od czasu jej napisania. Zostanie więc liczyć na występy Peszki, mimo, że jego powołanie do 23-osobowej kadry jeszcze nie jest przesądzone.

LIDERZY Z ZAGRANICY, POLAKÓW JAK NA LEKARSTWO

Posucha reprezentacyjna jest nieprzypadkowa. Choćby dlatego, że gwiazdami w Gdańsku są od lat zagraniczni piłkarze. Abdou Razack Traore, Ricardinho, czy ostatnio bracia Paixao i Sławczew. Nie widać młodych, gniewnych wychowanków Lechii, którzy mogą udanie łączyć grę w Lechii z powołaniami do reprezentacji. Tych, którzy faktycznie cieszą się zaufaniem selekcjonera, w Lechii nie udało się zatrzymać – Przemysław Frankowski i Maciej Makuszewski.

KATAR CZEKA

Jest jednak światełko w tunelu, nie ma bowiem ludzi niezastąpionych. Do poważnych wyzwań powoli dorasta Adam Chrzanowski, jego mentalność i obycie zagraniczne mogą okazać się kluczowe w kontekście przyszłości reprezentacyjnej. Warto więc dbać o to, by Chrzanowski został w Gdańsku jak najdłużej, by wzorem Frankowskiego nie odszedł zasilać szeregów konkurencji. Coraz dojrzalej wygląda Paweł Stolarski, za cztery lata będzie 26-letnim obrońcą, a cztery lata w futbolu to wieczność. Pamięta o tym, tyle że z trochę smutniejszymi wnioskami, inny z incydentalnych kadrowiczów – bramkarz Sebastian Małkowski. W 2011 roku zadebiutował w reprezentacji Franciszka Smudy, a cztery lata później wylądował… w 8. lidze angielskiej.

Do Mundialu w Katarze pozostały cztery lata, ale by poszerzać grono „lechijnych” reprezentantów potrzeba mądrych decyzji personalnych – począwszy od stabilnego trenera na długie lata, po utrzymanie młodych, perspektywicznych piłkarzy w zespole. Na zbieranie żniw przyjdzie czas.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj