Piłkarze Lechii remisują, a kibice żegnają prezesa. Nudny mecz na zakończenie sezonu

Remisem zakończyło się ostatnie w tym sezonie spotkanie na Stadionie Energa w Gdańsku. Lechia zremisowała z Sandecją Nowy Sącz 1:1. Kibice pożegnali 7 zawodników, których w Gdańsku już nie zobaczymy. Biało-zieloni fani, poprzez wulgarny transparent, dali jasno znać prezesowi Adamowi Mandziarze: Chcemy zmian, ale już bez pana.

Mecz w Gdańsku bardziej przypominał przedsezonowy sparing niż ligowe spotkanie. Pewna utrzymania Lechia i zdegradowana Sandecja raczej myślami były już przy zbliżających się wakacjach i nikt nie myślał o „zabijaniu się” za trzy punkty.

POŻEGNANIE

VIP-owska trybuna pękała w szwach od zawodników, którzy opuszczą Gdańsk. Grzegorz Kuświk, Marco Paixao, Simeon Sławczew, Jakub Wawrzyniak, Sebastian Mila, Oliver Zelenika, Mato Milos – lista jest długa. W przerwie klub podziękował piłkarzom za współpracę wyświetlając na telebimach pożegnalny film. Ładne, ale szkoda, że nie na boisku i w szpalerze utworzonym przez piłkarzy.

Zapewne spokojnie spać nie może także prezes klubu – Adam Mandziara. Kibice w bardzo wyraźny sposób dali mu do zrozumienia, że w Gdańsku ma już status persona non grata. Słów, które znajdowały się na transparencie, cytować nie będziemy, ale w skrócie brzmiało to w następujący sposób: panie prezesie, panu już podziękujemy.

NAJPIERW SANDECJA

Z walorów stricte piłkarskich, Lechia była lepsza, ale bramki zaczęła strzelać Sandecja. Zgodzić się trzeba, że Lechia miała przewagę, strzeliła nawet gola, ale sędzia Dobrynin po wideoweryfikacji decyzję zmienił. Lechia zamiast „przycisnąć” oddała pole do gry, a piłkarzy z Nowego Sącza zachęcać nie trzeba było. Weteran polskich boisk Wojciech Trochim ośmieszył gdańskich obrońców i w 25. minucie strzałem po dalszym słupku pokonał Kuciaka.

Pierwsza połowa upłynęła nam bardziej na wysłuchiwaniu wyzwisk lecących z trybun w kierunku Adama Mandziary niż na jakimś piłkarskim spektaklu. Patrząc jednak na obie drużyny w tym sezonie, często o wiele ciekawej było właśnie na trybunach niż boisku. Ciężko o tym pisać kolejny raz, ale drużyna z absolutnego dna dyktowała w Gdańsku warunki. Mecz biało-zielonych z Sandecją niemal bliźniaczo przypominał ten sprzed kilku tygodni przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza. 30 minut dobrej gry – po czym albo Lechii zaczyna brakować sił, albo nie ma absolutnie żadnego pomysłu jak zaskoczyć rywala.

LEPSZA DRUGA POŁOWA

W drugiej połowie zaczęło to wyglądać odrobinę lepiej. Stokowiec ratował się zmianami i trzeba mu to oddać – trafił. Kompletnie niewidocznego Żukowskiego zmienił Flavio Paixao i to on bardzo szybko doprowadził do remisu. Kolejny raz sędzia Dobrynin musiał skorzystać z VAR-u. Początkowo asystent dopatrzył się pozycji spalonej, ale kamery widziały to lepiej. Gol zdobyty prawidłowo – Lechia doprowadziła do remisu.

Poziom sobotniego sędziowania zdecydowanie odbiegał od normy. Sędziowie chyba też nie mogli doczekać się wakacji, bo wyraźnie zaczęło brakować im koncentracji. Zarówno asystenci jak i sędzia Dobrynin aż trzy razy musieli korzystać z wideoweryfikacji, a ta dwukrotnie pokazała, że w dwóch kluczowych sytuacjach popełnili wyraźny błąd. Obecność VAR-u rozleniwia? Niech kibice to ocenią.

Piłkarze Lechii sezon zakończyli remisem z Sandecją Nowy Sącz. Zarówno o sobotnim meczu, ale także o całym sezonie, jak najszybciej będziemy chcieli zapomnieć. Z Gdańskiem żegna się, na razie, 7 zawodników, Lechię czeka kadrowa rewolucja, mamy wrażenie nie tylko w szatni, ale także w prezesowskich gabinetach. W meczu z Sandecją kibice „zakończyli współpracę” z Adamem Mandziarą i dali mu wyraźnie do zrozumienia „Dziękujemy za współpracę… żegnamy”.

 

 

Wojciech Luściński

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj