Przegrany piłkarz i szczęśliwy ojciec. Wspólna historia selekcjonera reprezentacji Anglii i dziennikarza Radia Gdańsk

26 czerwca 1996 roku był trudnym dniem dla nas obu – Garetha Soutgate’a, 25-letniego piłkarza reprezentacji Anglii i dla mnie – przyszłego ojca, oczekującego na narodziny pierworodnego syna.

Niemcy i Anglicy o 19.30 na Stadionie Wembley zaczęli grę o finał ME. Ja w pełnej gotowości, przed telewizorem czekałem na rozwój wypadków w szpitalu na Klinicznej. W tym czasie Francuzi jeszcze dochodzili do siebie po przegranym po rzutach karnych półfinale EURO z Czechami.

PAMIĘTNE „JEDENASTKI”

Niezawodny Alan Shearer dał Anglikom prowadzenie już w 3. minucie. Radość trwała tylko 13 minut, kiedy do wyrównania doprowadził Srefan Kuntz. Bramkarze do końca zachowali już czyste konta. Do wyłonienia finalisty potrzebne były rzuty karne.

Zaczął znowu Shearer, odpowiedział Haesler. Nie pomylili się Platt, Pearce i Gascoigne, ale błędów nie popełnili także Niemcy – Strunz, Reuter i Ziege. Było 4:4. Ok. 22.15 do piłki podchodził Sheringham, kiedy zadzwonił telefon. Pani doktor uznała, że można podjąć czynności położnicze i przystąpić do porodu rodzinnego.

Dopiero następnego dnia dowiedziałem się, że po celnych strzałach wspomnianego Sheringhama i Kuntza do piłki podszedł pomocnik Aston Villi – Gareth Soutgate. 25-latek nie zdołał pokonać Andreasa Koepke. Słaby strzał w środek nie sprawił problemów bramkarzowi reprezentacji Niemiec. Andreas Moeller się nie pomylił i Anglia, która w 30. rocznicę zdobycia mistrzostwa świata planowała wygrać EURO, musiała przełknąć gorycz niepowodzenia. Tu musiało być mniej więcej w momencie, gdy wsiadałem do „malucha” i z piskiem opon ruszałem w kierunku Wrzeszcza.

SZANSA NA ODKUPIENIE

Kuba przyszedł na świata dopiero nad ranem 27 czerwca. Zostałem szczęśliwym ojcem. O wyniku meczu Anglii z Niemcami dowiedziałem się od lekarki. Zdziwiła się, że nie obejrzałem karnych do końca. „Co pan myśli, że urodzić to się da ot – tak. Trzeba było obejrzeć mecz do końca” – do dziś dokładnie pamiętam tamte słowa.

Promieniałem z dumy w tym samym czasie, gdy ze swoim nieszczęściem zmagał się Gareth Soutgate.

Szansę rehabilitacji otrzymał po 20 latach. Jesienią 2016 roku po zdobyciu doświadczenia w pracy z „młodzieżówką” został selekcjonerem pierwszej reprezentacji Anglii. Jeśli wygra półfinał z Chorwacją, zmaże winy sprzed 22 lat.

A Kuba kibicował Belgii i dla niego ten mundial jest już przegrany.

 

Włodzimierz Machnikowski/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj