Scena jak z czeskiego filmu, choć bliżej jej do polskiej „Podróży za jeden uśmiech”. Arkowcy z problemami dotarli do Krakowa na mecz z najgorszą dotychczas drużyną ligi, Cracovią. Rywal w sam raz na przełamanie niemocy, ale tu nie trzeba posiłkować się filmem, tylko zacząć grać… w piłkę. PODRÓŻ ZA JEDEN UŚMIECH
Jest taki popularny serial telewizyjny z lat 70. „Podróż za jeden uśmiech” w reżyserii Stanisława Jędryki. Bohaterowie, nastoletni kuzyni, jadą z Krakowa nad morze. Ma to być przyjemny, wypoczynkowy wyjazd, ale szybko okazuje się, że nie obędzie się bez niespodzianek. Bohaterowie nie wzięli pieniędzy i muszą kombinować.
To idealna analogia opisująca ostatnie kilkadziesiąt godzin w wykonaniu Arki Gdynia. Tu tylko kierunek jest odwrotny. Żółto-niebiescy mieli do Krakowa dotrzeć komfortowo samolotem, ale ten został zarezerwowany… na niewłaściwy dzień. Konsekwencją pomyłki była konieczność „tłuczenia się” przez całą Polskę autobusem.
PROROCZE FILMY
NIE LUBI ZMIENIAĆ
Szkoleniowiec Arki, w przeciwieństwie do swego poprzednika, lubi jak na razie stawiać na jednostronne schematy. Niewiele rotuje składem, zaufał konkretnym ludziom i konkretnym formacjom. Czy taką postawę przyjmie również w Krakowie i czy ona wreszcie osiągnie pożądane efekty? Pomocnik Michał Nalepa mówił o zupełnie innym podejściu obecnego trenera do zagadnień piłkarskich i zadeklarował, że wielu rzeczy już w kilka tygodni od Smółki się nauczył. Nie można też zapomnieć o naprawdę solidnym spotkaniu przy Łazienkowskiej w Warszawie w meczu o Superpuchar.
Na razie największe wrażenie w obecnym sezonie w Gdyni robią nowe stroje Arkowców i niestandardowe odpowiedzi trenera na pytania dziennikarzy. Może po nich, kolej na grę piłkarzy.
3. kolejka Lotto Ekstraklasy, Cracovia Kraków – Arka Gdynia, poniedziałek godz. 18:00